W większości szpitali grafiki dyżurów lekarzy są ustalone tylko na styczeń Samorządy terytorialne obawiają się kolejnej fali zadłużania placówek ochrony zdrowia Resort zdrowia twierdzi, że zdrowie pacjentów jest niezagrożone, ale część szpitali już nie wykonuje zabiegów planowych

  • W większości szpitali grafiki dyżurów lekarzy są ustalone tylko na styczeń
  • Samorządy terytorialne obawiają się kolejnej fali zadłużania placówek ochrony zdrowia
  • Resort zdrowia twierdzi, że zdrowie pacjentów jest niezagrożone, ale część szpitali już nie wykonuje zabiegów planowych
ANALIZA
Od czterech dni obowiązują nowe przepisy, które skracają czas pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo. Resort zdrowia uspokaja i twierdzi, że w większości szpitali nie ma problemu z zapewnieniem obsady lekarskiej na dyżurach. Dyrektorzy szpitali podkreślają jednak, że dyżury są obsadzone, ale tylko do końca tego miesiąca. Przez ten czas mają przygotować dla lekarzy nowe propozycje zwiększenia ich wynagrodzeń. W tych placówkach, gdzie wciąż nie ma porozumienia z lekarzami, nie są wykonywane zabiegi planowe. Są tam przyjmowani tylko pacjenci z zagrożeniem życia i zdrowia.
Samorządy terytorialne, które są najczęściej organami założycielskimi szpitali, już obawiają się, że ich zadłużenie wzrośnie. To właśnie one odczują negatywne skutki nowych przepisów.
Grafiki tylko na styczeń
W województwie mazowieckim w większości szpitali, gdzie organem założycielskim jest marszałek, grafik pracy lekarzy na poszczególnych oddziałach został ułożony do końca tego miesiąca.
- Tylko w przypadku dwóch placówek jest on znany do końca lutego - mówi Marta Milewska, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego w Warszawie.
Również w szpitalach w Gdańsku, Radomiu i Łodzi pewne jest, że lekarze będą dyżurować, ale tylko do końca stycznia. Bardzo trudna jest sytuacja w szpitalach śląskich. Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, sprawa dyżurów nie została rozwiązana w 90 proc. zakładów opieki zdrowotnej.
- Porozumienie, na mocy którego lekarze dostali podwyżki, zawarto w zaledwie kilku śląskich szpitalach, m.in. w Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i szpitalu psychiatrycznym w Rybniku - twierdzi Maciej Niwiński, szef śląskiego regionu OZZL.
Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że lekarze rezydenci, czyli tacy, którzy są w trakcie robienia specjalizacji, mogą uzupełniać braki w obsadzie lekarskiej na dyżurach. Mogą oni samodzielnie dyżurować, jeżeli wyrazi na to zgodę ordynator. Problem polega na tym, że w nie wszystkich szpitalach są rezydenci. Poza tym tam, gdzie pracują, już wcześniej byli wpisywani w grafiki dyżurowe.
Praca zmianowa albo kontrakty
Wprowadzenie nowych przepisów związanych z czasem pracy lekarzy zmusiło dyrektorów szpitali do zmiany organizacji funkcjonowania oddziałów. W części z nich lekarze przeszli na całościowe kontrakty, w innych zdecydowali się na podpisanie kontraktów tylko na pełnienie dyżurów. Tam, gdzie lekarze nie chcieli ich zawierać, dyrektorzy placówek medycznych wprowadzili zmianowy czas pracy (po 12 godzin). To rozwiązanie jest jednak najbardziej krytykowane.
- Chory nie ma zapewnionej opieki jednego lekarza prowadzącego, co 12 godzin jest to inna osoba - podkreśla Maciej Jędrzejewski, szef mazowieckiego regionu OZZL.
Bez zabiegów planowych
Tam, gdzie nie ma porozumienia z lekarzami, nie są wykonywane zabiegi planowe. Tak jest np. w szpitalu w Sierpcu czy w Szpitalu im. Kopernika w Łodzi, bo dyrekcjom tych placówek nie udało się dojść do porozumienia z anestezjologami.
- Wykonujemy tylko zabiegi ratujące życie, ale nie ma mowy o zamykaniu oddziałów - podkreśla Adrianna Sikora, rzecznik prasowy łódzkiej placówki.
Również w innych szpitalach nie rozważa się likwidacji tych oddziałów, które nie mają wystarczającej obsady lekarskiej.
- Wciąż negocjujemy warunki pracy z lekarzami na oddziale psychiatrycznym, ale nie zakładamy jego likwidacji - podkreśla Jan Kawulok, dyrektor Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Cieszynie.
Wstrzymanie zabiegów planowych może jednak wpłynąć negatywnie na realizację kontraktów, jakie szpitale podpisały na ten rok z NFZ. Wykonanie mniejszej liczby świadczeń w danym miesiącu niż zaplanowano oznacza dla placówki medycznej straty. Fundusz zapłaci jej bowiem tylko za te usługi, które zostaną udzielone pacjentom. Natomiast dla chorych to dodatkowe miesiące oczekiwania na operację czy zabieg w szpitalnej kolejce.
Długi obciążą powiaty
Zawieranie dodatkowych porozumień z lekarzami to dla szpitali dodatkowe koszty.
Samorządy terytorialne, które są najczęściej organami założycielskimi szpitali, już obawiają się kolejnej fali ich zadłużania się. To właśnie one najbardziej odczują negatywne skutki nowych przepisów.
Obecnie zobowiązania placówek ochrony zdrowia wynoszą ponad 3 mld zł. Samorządy obawiają się, że w najbliższej przyszłości kwota ta ponownie może wzrosnąć (jeszcze w 2005 roku dług placówek medycznych wynosił ponad 6 mld zł). Zadłużony szpital w pierwszej kolejności zwraca się do swojego organu założycielskiego o pokrycie długu. To obciąża budżet np. całego powiatu lub jest on zmuszony do udzielenia kredytu szpitalowi. Samorządy, których na to nie stać, wystawiają poręczenie szpitalowi, dzięki któremu stara się on o kredyt w banku komercyjnym. Pogorszenie sytuacji finansowej zakładów opieki zdrowotnej odbija się również negatywnie na rozwoju ich infrastruktury. Może to spowodować, że część z nich nie będzie spełniała nowych standardów sanitarnych i technicznych, które szpitale muszą wprowadzić do 2012 roku.
Jednak zdaniem Marka Wójcika, eksperta ds. ochrony zdrowia Związku Powiatów Polskich, zmiany w regulacji czasu pracy lekarzy mogą mieć również pozytywny wymiar.
- Przede wszystkim okazuje się, że nie na wszystkich oddziałach musi dyżurować po kilku lekarzy, a wystarczy jeden czy dwóch. To są początki zmian w efekcie których może dojść do przekształceń własnościowych szpitali - podkreśla Marek Wójcik.
DOMINIKA SIKORA
Krótszy czas pracy lekarzy / DGP