Podwyżki dla pielęgniarek i położnych mogą nie zostać wypłacone. Na więcej pieniędzy nie mogą również liczyć lekarze rodzinni.
Kwestia podwyżek dzieli środowisko pielęgniarek i położnych. Część z nich uważa, że ich nie chce. Wskazuje, że ich forma wprowadzona od dzisiaj w życie dzięki nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej (ZOZ) dyskryminuje pozostałe grupy pracowników. Te, które je popierają, tłumaczą, że płace pielęgniarek i położnych są za niskie i nieadekwatne do wkładu pracy.
Może się jednak okazać, że nic do nich nie trafi. To skutek złej sytuacji finansowej NFZ. W związku z niższymi od planowanych wpływów z KRUS i ZUS (400 mln zł) nie ma dodatkowych pieniędzy dla publicznych ZOZ. A to z nich mają być finansowane podwyżki pielęgniarek i położnych.

Podwyżki na 2 lata

Ustawa o zakładach opieki zdrowotnej przewiduje, że jeżeli w ciągu roku do samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej (SPZOZ) trafią dodatkowe środki z NFZ, to 40 proc. z nich placówka przeznacza na podwyżki dla swoich pracowników. Jej nowelizcja z 22 października 2010 r. (Dz.U. nr 230, poz. 1507) wprowadza jedno zastrzeżenie – 75 proc. z tej kwoty musi trafić do pielęgniarek i położnych. Te przepisy mają działać do końca 2012 roku.
Jak zapewnia resort zdrowia, będą funkcjonować nawet jeżeli w życie wejdą przepisy ustawy o działalności leczniczej (obecnie pracują nad nią posłowie), która ma zastąpić ustawę o ZOZ.
– Jej wejście w życie nie zlikwiduje gwarancji podwyżek dla pielęgniarek i położnych. Mają one bowiem charakter incydentalny – zapewnia Piotr Olechno, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
W związku z tym nie ma potrzeby przenoszenia przepisów, na podstawie których pielęgniarkom i położnym będą przysługiwać podwyżki do ustawy o działalności leczniczej. Resort nie wspomina jednak o tym, że jeżeli SP ZOZ przekształci się w spółkę, a do takiego działania przymusza ustawa o działalności leczniczej, to tam nie będą miały zastosowania przepisy o podwyżkach.



Pusta kasa NFZ

Wejście w życie nowelizacji ustawy o ZOZ nie oznacza, że podwyżki faktycznie trafią do pielęgniarek i położnych. Stanie się tak tylko wtedy, gdy w ciągu roku NFZ ma dodatkowe środki, bo np. jest lepsza od zakładanej ściągalności składki zdrowotnej z ZUS. Wtedy, na podstawie odpowiedniego algorytmu, fundusz przekazuje je do swoich wojewódzkich oddziałów. Te następnie dzielą pieniądze i przyznają szpitalom. Tyle że nie zawsze wystarcza na wszystkie województwa. Tak było w tym roku. Pod koniec sierpnia NFZ podzielił rezerwę w wysokości 850 mln zł. Pieniądze trafiły jednak tylko do 7 z 16 województw.
– Mazowsze dostało z tej puli 400 mln zł. A więc mogło przeznaczyć na wzrost wynagrodzeń pracowników SPZOZ 160 mln zł. Do ich kolegów m.in. z kujawsko-pomorskiego nie trafiły żadne pieniądze – mówi Tomasz Latos, członek sejmowej komisji zdrowotnej.
W tym roku dodatkowych pieniędzy już nie będzie. NFZ ma praktycznie puste konto – fundusz rezerwowy jest wyzerowany, a z ZUS i KRUS przekazał do funduszu 400 mln zł mniej, niż było to planowane. W przyszłym roku będzie jeszcze gorzej. Jedyna szansa na dodatkowe pieniądze dla szpitali to zapłata za tzw. nadwykonania, czyli świadczenia wykonane po wyczerpaniu kontraktu z NFZ, ale tylko za te uznane za ratujące życie. Wciąż nie wiadomo jednak, czy te dodatkowe pieniądze trafią na podwyżki.

Sprawa dla trybunału

O tym, że przepisy faworyzujące wybraną grupę pracowników przy wzroście wynagrodzeń mogą być niezgodne z konstytucją, wskazywano jeszcze w trakcie prac sejmowych. Na takie zagrożenie zwracało uwagę Biuro Analiz Sejmowych. Po uchwaleniu znowelizowanych przepisów OPZZ postulowało do prezydenta Bronisława Komorskiego o skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Ten jednak się na to nie zdecydował.
Nie wyklucza tego OPZZ.
– Decyzja w tej sprawie zapadanie w najbliższych tygodniach. Jeżeli nasze wątpliwości poprą prawnicy, wniosek może być złożony – mówi Urszula Michalska, przewodnicząca Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia.