W szpitalach obowiązuje bezwzględny zakaz palenia dla pacjentów i personelu medycznego. Tymczasem firmy wciąż nie wiedzą, jakie standardy muszą spełniać wydzielone przez nich palarnie. Palenie e-papierosa w firmie jest dozwolone, ale może grozić zwolnieniem.
Zakaz palenia przysparza wiele praktycznych kłopotów. Nie tylko dla tych palaczy, którzy muszą wyjść zapalić na zewnątrz restauracji czy pubu, ale także m.in. dla pracowników personelu medycznego czy pacjentów szpitali. Stało się tak ze względu na niekonsekwentne przepisy.
Problem dotyczy przede wszystkim instytucji, które pełnią funkcje społeczne. W części z nich obowiązuje bezwzględny zakaz palenia. Tak jest na przykład w szkołach podstawowych, gimnazjach czy liceach oraz placówkach, gdzie są udzielane świadczenia medyczne. Ale ten zakaz okazał się zbyt daleko idący. W szpitalach, gdzie obowiązuje całkowity zakaz palenia, nie można nawet stworzyć palarni. A to oznacza, że zarówno przebywający tam pacjenci, jak i pracujący personel muszą wychodzić na papierosa na zewnątrz – nie tylko przed drzwi szpitala, ale wręcz za jego bramę.
Taka niekonsekwencja jest tym bardziej zastanawiająca, że ustawodawca pomyślał o innych osobach przebywających w placówkach publicznych i o pracownikach. W domach pomocy społecznej czy spokojnej starości mogą powstawać palarnie. Mimo że także tam są udzielane świadczenia zdrowotne. Mogą też być tworzone w firmach.

Szpitale bez dymka

Szczególnie kontrowersyjny jest zakaz palenia w zakładach opieki zdrowotnej. Obowiązuje bez względu na to, w jakim stanie fizycznym i psychicznym są przebywający tam pacjenci. To szczególnie uciążliwe dla pacjentów szpitali psychiatrycznych czy hospicjów. Nie mogą palić nawet na terenie przylegającym do budynków szpitalnych. Muszą opuścić teren szpitala i zapalić przed jego bramą. To szczególnie trudne dla pacjentów psychiatrycznych, bo nie mogą tego robić dowolnie, a część z nich przebywa na tzw. oddziałach zamkniętych.
– Połowa chorych przebywających w placówce pali. Części z nich trudno jest wytłumaczyć, że nie mogą tego robić, bo jest zakaz – mówi Waldemar Giza, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych „Drewnica” w Ząbkach.
Na terenie szpitala nie jest prowadzona sprzedaż papierosów. Przynoszą je rodziny. Nie są one odbierane chorym, bo nie ma zakazu posiadania papierosów. Na pytanie, jakie jest postępowanie w sytuacji, jeżeli pacjent mimo wszystko pali na oddziale, dyrektorzy szpitali psychiatrycznych odpowiadają, że żądają zgaszenia papierosa. Nie nakładają jednak na nich za to żadnych specjalnych kar – np. finansowych.
– Ustawa nakłada na nas obowiązek wprowadzenia zakazu palenia oraz wyraźnego oznakowania budynku w tym zakresie. Karanie nie leży w naszych uprawnieniach – mówi Waldemar Giza.

Interwencja rzeczników

Sprawą zakazu palenia na terenie szpitali psychiatrycznych zainteresowała się Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta (RPP). W liście do ministra zdrowia wskazuje, że niektóre przepisy ustawy są wątpliwe, chociażby dlatego, że nie zawierają precyzyjnej definicji „terenu zakładu opieki zdrowotnej”.
Na pytanie jednak, czy możliwe jest wyłączenie placówek psychiatrycznych z zakazu palenia, odpowiedź resortu zdrowia brzmi jednoznacznie: nie ma takiej możliwości.
– Jest to dziwne, bo ustawa wyłącza z zakazu np. domy pomocy społecznej i domy spokojnej starości. Tam również są udzielane świadczenia medyczne – wskazuje Waldemar Giza.
Zdaniem Adama Fronczaka, wiceministra zdrowia, szpitale psychiatryczne dysponują odpowiednimi metodami terapeutycznymi umożliwiającymi udzielenie pomocy pacjentowi uzależnionemu od nikotyny. Są one więc w stanie nie tylko ich leczyć, ale także walczyć z ich nałogami.
Ponieważ interwencja RPP okazała się nieskuteczna, list do resortu zdrowia skierowała również Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich. Podkreśla, że zakaz palenia w zakładach psychiatrycznych może powodować wzrost agresywnego zachowania wśród pacjentów. Miały też już miejsce przypadki nielegalnego handlu papierosami.



Problemy z palarnią

Nowa ustawa zmienia też przepisy dotyczące palenia w firmie. Od 15 listopada to pracodawcy decydują, czy jest tam wydzielone miejsce, w którym można palić. Problem mogą mieć jednak te firmy, w których palarnie już funkcjonują lub chcą je utworzyć. Nie wiadomo, jakie szczegółowe wymogi muszą spełniać. Nowe przepisy przewidują, że palarnia ma być np. wyodrębniona konstrukcyjnie od innych pomieszczeń i ciągów komunikacyjnych.
– Nadal obowiązują jednak przepisy rozporządzenia z 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bhp, które szczegółowo określa wymogi, jakie muszą spełniać palarnie. Rząd nie dostosował do tej pory przepisów wykonawczych do nowej ustawy – mówi Marek Nościusz, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP.
Obowiązujące rozporządzenie przewiduje np., że powierzchnia pomieszczeń wyznaczonych do palenia musi wynosić co najmniej 4 mkw. Resort pracy przygotował już projekt zmiany tych przepisów, ale nie wszedł on jeszcze w życie.
– Sądzę, że już teraz pracodawcy powinni zadbać o to, aby palarnie spełniały wymogi ustalone w ustawie, a nie rozporządzeniu. Nowe przepisy mają po prostu wyższą rangę – uważa Sławomir Paruch, wspólnik w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.

Zwolnienie za e-papierosa

Problem z paleniem w firmie mają też pracownicy. Ustawie antynikotynowej nie podlega np. e-papieros, bo nie jest wyrobem tytoniowym. Firma nie może zabronić jego używania. Mogłaby to zrobić wyłącznie, gdy wydychane po jego użyciu powietrze zawierałoby szkodliwe substancje.
W niektórych sytuacjach pracodawca może jednak wypowiedzieć umowę o pracę osobie, która w czasie pracy korzysta z e-papierosa. Tak stało się w przypadku czytelnika „DGP”. Był zatrudniony na podstawie umowy na czas określony, więc firma nie musiała uzasadniać wypowiedzenia. Nieoficjalnie otrzymał jednak informację, że jedną z przyczyn zwolnienia było właśnie używanie w pracy e-papierosa.
– W przypadku tych umów pracodawca w praktyce ma zupełną swobodę w doborze pracowników – mówi Marcin Wojewódka z Kancelarii Radcy Prawnego Marcina Wojewódki.
Podkreśla, że w takim przypadku podwładnemu trudno będzie też udowodnić naruszenie dóbr osobistych, bo trzeba wskazać, jakie dobro (np. godność, wolność) zostało naruszone. Podwładnym pozostaje więc zarzucenie pracodawcy złamania zasady równego traktowania w zatrudnieniu. Zdaniem prawników również w tym przypadku szanse na wygranie sprawy są niewielkie.
– Nie sądzę, aby jakikolwiek pracodawca zwolnił pracownika tylko z powodu korzystania z e-papierosa. Dlatego radziłbym pracownikom ostrożność w podejmowaniu decyzji o zaskarżeniu firmy – mówi Sławomir Paruch.