Jakie formy wsparcia dla potrzebujących mieszkańców gminy wykorzystują najczęściej? Z czym samorządy mają największe problemy w praktyce?
Najbliższa prawdy odpowiedź powinna brzmieć – niech nie liczą na nic. Istnieje zbyt duża rozbieżność między obowiązkami prawnymi, możliwościami finansowymi samorządów a oczekiwaniami mieszkańców, by łudzić ludzi obietnicami.
W teorii powszechną, najdostępniejszą formą pomocy jest dodatek mieszkaniowy. Przysługuje on lokatorom mieszkań komunalnych w sytuacji, gdy ich dochód w gospodarstwie jednoosobowym nie przekracza 175 proc. najniższej emerytury (1181,4 zł), a gospodarstwie wieloosobowym 125 proc. (843,9 zł). Próg dochodowy nie jest jednak gwarancją uzyskania pomocy, przyznawana jest ona na podstawie rozpoznania przez pracowników socjalnych sytuacji materialnej rodzin ubiegających się o dodatek. Dodatek może więc nie zostać przyznanym, jeżeli ubiegający się jest właścicielem samochodu, wyższej klasy telewizora czy innego sprzętu. Ocena jest uznaniowa; ponieważ większość gmin nie dysponuje środkami na wypłatę dodatków wszystkim potrzebującym, świadomie stosuje się surowsze kryteria. Dodatki wypłacane są ze środków własnych gminy, dochodzi zatem do zjawiska paradoksalnego. Łatwiej uzyskać dodatek w gminach bogatych, tam gdzie jest mniejsze bezrobocie, wyższe średnie płace, a więc większa możliwość samodzielnego wydobycia siebie z ubóstwa. I przeciwnie – tam, gdzie panuje bieda, gdzie nie ma szans na lepsze życie, tam także brakuje pieniędzy na pomoc społeczną.
Najubożsi mogą w teorii liczyć na inne formy pomocy społecznej. Jeśli ich nie stać na płacenie czynszu, mogą ubiegać się o lokal socjalny. Tam czynsz nie przekracza 50 proc. stawki bazowej czynszu regulowanego. Prawo ubiegania się nie oznacza, że szansa uzyskania takiego lokalu jest ogólnie dostępna. Byłoby to piękne, zwłaszcza że standard nowych budynków z mieszkaniami socjalnymi jest często wyższy, niż liczących ponad 100 lat mieszkań w zwykłych zasobach komunalnych lub prywatnych.
Przepisy prawne obciążające gminę wypłatą odszkodowań za nieudostępnienie mieszkań eksmitowanym wyrokiem sądu powodują, że eksmitowani mają tu wyraźne pierwszeństwo w przydziale mieszkań socjalnych.
Prawo zachęca do nieuczciwości. Jeżeli rodziny nie stać na wynajem czy zakup mieszkania, może wykorzystać następujący scenariusz. Po pierwsze – wynająć mieszkanie, nie przejmując się wysokością czynszu. Po drugie – nie płacić czynszu, nie przejmując się procesem o eksmisję. Jeżeli lokator jest bezrobotny, chory, albo ma małe dzieci, eksmisja na bruk mu nie grozi. Po uprawomocnieniu wyroku eksmisyjnego z prawem do mieszkania socjalnego gmina musi właścicielowi kamienicy płacić odszkodowanie pokrywające różnicę czynszu wolnorynkowego czynszu regulowanego. I tym sposobem rodzina zapewnia sobie lokum z umiarkowanym czynszem.
Ewentualną groźbą przeniesienia do lokalu socjalnego nie ma co się martwić. Kolejka wynikająca z wyroków sądowych gwarantuje kilka lat oczekiwania.
Najubożsi mogą także liczyć na zasiłki wynikające z art. 39 ustawy o pomocy społecznej na pokrycie opału, oraz drobnych kosztów i napraw w mieszkaniu. Prawo do tej formy pomocy przysługuje, jeżeli dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 316 zł (461 zł dla jednej osoby). Wskaźnik dochodowy nie był tu podnoszony od dziesięciu lat, co w praktyce poważnie ograniczyło możliwość udzielenia tej pomocy potrzebującym. W dodatku pomoc ta zależna jest od wielkości dotacji przekazywanych przez wojewodę; często pod koniec roku brak jest w gminach pieniędzy na zakup opału dla biednych.
Ustalony centralistycznie system pomocy biednym, tak w zakresie potrzeb mieszkaniowych, jak i innych bytowych, ma cechy pajęczyny. Biedny i słaby ugrzęźnie w mechanizmie biurokratycznych procedur. Z łatwością przebije się silny cwaniak, zdecydowany na omijanie prawa.