Otwarcie 1 maja 2011 r. rynku pracy przez Niemcy i Austrię dla obywateli ośmiu środkowoeuropejskich państw UE nie wywoła nowej fali emigracji zarobkowej z Polski - ocenił w poniedziałek w Berlinie wiceminister gospodarki Rafał Baniak.

Podczas polsko-niemieckiej konferencji gospodarczej, poświęconej konsekwencjom planowanego zniesienia ograniczeń na niemieckim rynku pracy, wiceminister podkreślił, że - według statystyk - dynamika migracji (zarobkowych) uległa wyraźnemu ograniczeniu. "Nie wydaje się, by otwarcie rynków pracy Niemiec i Austrii mogło tę sytuację istotnie zmienić" - powiedział Baniak.

1 maja przyszłego roku dobiegnie końca maksymalny siedmioletni okres przejściowy, w którym "stare" kraje UE mogły utrzymywać bariery w dostępie do swych rynków pracy dla obywateli ośmiu nowych państw Unii, przyjętych w 2004 r. Tylko Austria i Niemcy wykorzystały cały możliwy okres przejściowy.

Baniak ocenił, że niemiecka gospodarka straciła na utrzymywaniu "sztucznej bariery, jaką było ograniczenie niemieckiego rynku pracy dla polskich pracowników".

"Dziś o wiele trudniej będzie przyjąć wykwalifikowanego polskiego pracownika. Skończyły się czasy, kiedy polski młody pracownik podejmował każdą pracę bez względu na warunki, jakie mu się oferuje. Dzisiaj specjalista w Polsce osiąga średnio niewiele niższe wynagrodzenie niż to, które mogą mu zaproponować Niemcy" - powiedział polski wiceminister.

Powołał się na badania Instytutu Spraw Publicznych, według których od czasu integracji z UE w Polsce maleje zainteresowanie podjęciem pracy za granicą, w tym w Niemczech. "Coraz częściej mówi się o ograniczeniu potencjału emigracyjnego w Polsce i odnotowuje się przypadki powrotów polskich emigrantów do kraju" - dodał.

"Ewentualna zwiększona skala wyjazdów nie powinna być dla Polski niekorzystna z uwagi na stosunkowo wysoki stopień bezrobocia wśród osób bez kwalifikacji zawodowych. Prawdopodobnie nie dojdzie do szczególnego nasilenia wyjazdów osób z wysokimi kwalifikacjami zawodowymi" - powiedział wiceminister. Jego zdaniem można jednak oczekiwać, że z Polski wyjechać zechce wielu rzemieślników, szczególnie z branży budowlanej.

W ocenie Baniaka, biorąc pod uwagę dynamikę wzrostu PKB w Polsce można ocenić, że w przyszłym roku nie powstaną ekonomiczne przesłanki ani do nasilenia fali emigracji, ani do znaczącego wzrostu liczby powrotów z emigracji. Pozytywną konsekwencją otwarcia rynku pracy przez Niemcy może być m.in. uelastycznienie zatrudnienia sezonowego, a także eliminacja uciążliwych procedur administracyjnych związanych z uzyskiwaniem zezwoleń na pracę czasową lub stałą. Liberalizacja może też ułatwić działalność polskim inwestorom w Niemczech.

Wiceminister gospodarki w senacie (rządzie krajowym) Berlina Jens-Peter Heuer ocenił, że zniesienie barier na niemieckim rynku pracy w przyszłym roku niesie ze sobą wiele szans, ale także ryzyko. Jak powiedział, Polacy już obecnie pracujący w Niemczech powinni wykorzystać liberalizację do poprawy swoich warunków pracy i wynagrodzeń, a w niektórych przypadkach - do legalizacji swego zatrudnienia.

Z przytoczonych przez Heuera danych wynika, że w Berlinie mieszka 42,3 tys. obywateli Polski, a w berlińskiej izbie przemysłowo-handlowej zarejestrowanych jest około 6 tysięcy przedsiębiorców z polskim obywatelstwem, co stanowi 18,4 proc. wszystkich zagranicznych przedsiębiorstw w niemieckiej stolicy; Polacy wyprzedzają pod tym względem nawet znacznie liczebniejszą berlińską społeczność turecką.

Heuer przyznał, że zaskakują go alarmistyczne relacje niektórych niemieckich mediów, które ostrzegają przed napływem taniej sił roboczej z Polski. "Nie oczekuję żadnej nowej fali migracji po 1 maja 2011 r." - powiedział. Jego zdaniem decyzje obywateli państw Europy Środkowej i Wschodniej o podjęciu pracy za granicą nie zapadają już spontanicznie, tak jak obserwowano to bezpośrednio po rozszerzeniu UE.

"Utrzymywanie przez Niemcy okresu przejściowego na rynku pracy raczej nie było dowodem tego, że nasz kraj jest otwarty na świat" - ocenił berliński minister.

Dodał jednak, że liberalizacja rynku pracy nie może doprowadzić do obniżenia standardów socjalnych i płacowych w Niemczech. Dlatego rządząca w Berlinie SPD postuluje wprowadzenie ustawowej płacy minimalnej. Szczególnie dotyczy to pracowników tymczasowych - podkreślił Heuer.

Poniedziałkową konferencję gospodarczą zorganizowały Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Berlinie oraz niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (IHK).