W tym roku uczelnie nie uruchomiły wielu zapowiadanych kierunków studiów. Osoby, które będą się starać o indeks, powinny sprawdzić, ile osób jest potrzebnych, aby ruszył ich kierunek.
Uczelnie mają kłopot z otworzeniem wszystkich kierunków studiów. Problem dotyczy studiów płatnych i bezpłatnych. Na Uniwersytecie Rzeszowskim (UR) w trybie stacjonarnym nie ruszyła fizyka, a na Uniwersytecie Humanistyczno-Przyrodniczym Jana Kochanowskiego w Kielcach informatyka i ekonometria. W tym przypadku nie pomogła kampania resortu nauki, która zachęcała do wyboru nauk przyrodniczych, biologicznych i technologicznych.
– Kampania ministerstwa była spóźniona. Maturzyści wybierają kierunek studiów najpóźniej w lutym, bo do tego czasu decydują o przedmiotach maturalnych – mówi Ludwik Borowiec z UR.
W większości uczelni nie ruszyły kierunki niestacjonarne, czyli płatne. Na Uniwersytecie Warszawskim (UW) nie otworzono około 20 takich kierunków m.in. dziennikarstwa, polityki społecznej czy nauki o rodzinie. Problem dotyczył w szczególności kierunków prowadzonych w trybie wieczorowym. Uczelnie notują też znaczny spadek liczby osób, które podjęły takie studia. Na UR w roku ubiegłym naukę na pierwszy roku rozpoczęło 1870 osób, a w tym jedynie 1321.
W efekcie problemy mają ci maturzyści, którzy otrzymali informację, że zakwalifikowali się na studia, i liczyli na to, że zaczną je od października. Potem zostali poinformowani, że jednak wybrany kierunek nie będzie otwarty.
– Kandydat na studia powinien wcześniej zapoznać się z regulaminem rekrutacji. W nim określony jest limit, bez którego kierunek studiów nie ruszy – mówi Jacek Przygodzki z Uniwersytetu Wrocławskiego (UWr).
Limity te są różne w zależności od rodzaju studiów. Może być ustalony na 20 czy 50 osób. Dlatego nawet jeśli w tegorocznej rekrutacji kandydat został zakwalifikowany na studia, to jeśli tego kierunku nie wybrało więcej osób, to musi się liczyć z tym, że studia nie ruszą.
W takiej sytuacji uczelnia może zaproponować kandydatowi przejście na kierunek pokrewny, na którym są jeszcze wolne miejsca. Tak stało się na UR, gdzie studentom, którzy dostali się na fizykę, a ona nie ruszyła, zaproponowano fizykę techniczną.
Na nieotwieraniu planowanych kierunków straci też kadra akademicka, która nie będzie mogła zarobić, prowadząc więcej zajęć. Pomiędzy taką samą liczbę nauczycieli rozdzielane są godziny dydaktyczne.
Główną przyczyną kłopotów uczelni z otworzeniem kierunków jest niż demograficzny. Ten problem będzie narastać, bo liczba kandydatów na studia będzie z roku na rok spadać. Największy problem będą miały uczelnie niepubliczne, które prowadzą studia tylko w ramach płatnych kierunków. Dlatego szkoły wyższe, aby utrzymać się na rynku, zaczną ostrą walkę o kandydatów. W innym wypadku będą musiały liczyć się z tym, że nie tylko w jednym roku akademickim nie otworzą kierunku, ale po kilku takich próbach będą musiały go zamknąć.
132 uczelnie publiczne działają w Polsce
326 uczelni niepublicznych kształci studentów