DEBATA: Co zrobić z KRUS – reformować, likwidować czy utrzymać w obecnej formie?

Polska socjalna czy nowoczesna

prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie

KRUS odegrał już swoją rolę. Dziś narusza zasady sprawiedliwości społecznej, potrzebne są nowe rozwiązania.

Z perspektywy niemal 20 lat istnienia KRUS można powiedzieć, że odegrał swoją rolę, miał swój czas, ale ten czas minął i potrzebne są nowe rozwiązania. Trybunał Konstytucyjny wypowiedział się w sprawie składek zdrowotnych, bo o to został zapytany, ale sprawa jest znacznie poważniejsza.
Według szacunków ekonomistów pomoc publiczna dla sektora rolnego w 2009 r. przekroczyła znacznie 60 mld zł. Za tę pomoc otrzymamy produkt krajowy brutto w wysokości około 2 proc. globalnego PKB w Polsce. Czy ta kwota przyczyni się do rozwoju 93 proc. powierzchni Polski (tyle stanowią obszary wiejskie), poprawy warunków życia około 38 proc. społeczeństwa, lepszego wykorzystania około 20 proc. zasobów siły roboczej i złagodzenia społecznych i ekonomicznych dysparytetów?
Takie środki nie przyspieszą procesów modernizacyjnych. A politycy i środowiska rolnicze zdają się nie dostrzegać, że tak ogromne wydatki trzeba sfinansować i że źródłem tych finansów mogą być tylko obciążenia podatkowe innych grup społecznych. Co rok rosną transfery do rolnictwa i rośnie niezadowolenie beneficjentów.
Na nic są argumenty, że przeciętna renta rolnicza jest tylko około dwóch, trzech razy niższa niż przeciętna pracownicza, a składka, jeśli ją porównać z mikroprzedsiębiorcami, aż jedenaście razy niższa. Że nie wszyscy przedsiębiorcy osiągają założony przez ustawę dochód (co najmniej 60 proc. średniej krajowej), od którego płacą naliczone zobowiązania. Że dochody rolników, po tym, jak Polska została członkiem UE, wzrosły średnio o ponad 100 proc., ale w wielu grupach obszarowych nadal są niskie i musi zaistnieć mechanizm, który odpowiedzialność za przyszły dobrobyt rodziny rolniczej przeniesie z barków państwa na barki rolnika przy wspomożeniu państwa. Nie udało się bowiem uruchomić na liczącą się skalę mechanizmu strukturalnego, skłaniającego rolników do likwidowania gospodarstw małych, niewydolnych dochodowo i podejmowania innych zajęć niż rolnictwo.
Winą za konserwację struktury agrarnej, małą mobilność i niechęć do zmian należy obciążyć system pomocy publicznej, który główny akcent kładzie nie na rozwój, ale na łagodzenie ubóstwa. KRUS, niepłacenie podatku dochodowego przez rolników, nienotowanie dochodów i wydatków, nietraktowanie działalności rolniczej jako działalności gospodarczej, nietraktowanie gospodarstwa rolnego jako warsztatu produkcyjnego mającego formę prawną taką jak mikrofirma sprawiają, że umacnia się tendencja do trwania na ojcowiznach i wzrastają obawy przed przyszłością. I to jest szkodliwe.
Dla słabszych grup w społeczeństwie bowiem najważniejsze są zawsze środki w postaci zasiłków, rent, emerytur, dlatego taką karierę zrobiła nie promocja mechanizmów promodernizacyjnych, ale dopłaty bezpośrednie. Są to pieniądze łatwe, nieobwarowane zasadami oznaczającymi nadzwyczajną mobilizację ekonomiczną. Za bezruch na wsi odpowiadają KRUS i krótkowzroczność oraz wygoda tych, którzy godzą się na niską składkę za niskie przyszłe świadczenie.
Wielki impuls prorozwojowy może się urodzić tylko z przymusu ekonomicznego. A tego nie ma. KRUS jest tylko jednym z mechanizmów instrumentarium interwencji w rolnictwie, ale nie tej, która pomaga najlepszym, poprawia konkurencyjność gospodarstw.
Jest dość dowodów na to, że nie wszyscy rolnicy są biedni i że już gospodarstwo o powierzchni około 15 – 20 ha daje dochody zbliżone do średniej w gospodarce narodowej. A ileż ludzi w Polsce zarabia poniżej średniej i płaci wszelkie daniny na rzecz finansów publicznych? Reforma systemu KRUS w tym kontekście ma znaczenie szczególne – dotychczasowy system nie motywuje do aktywnych zachowań. Pozwala przetrwać i daje podstawy do ubolewania: podatnikom, którzy aż w 95 proc. pokrywają rolnicze emerytury, i rolnikom, którzy sądzą, że wypłaty są na zbyt niskim poziomie.

Równe nie jest sprawiedliwe

prof. Józefina Hrynkiewicz z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW

Wrzawa związana z orzeczeniem TK o ubezpieczeniach zdrowotnych rolników dowodzi, że atmosfera wokół wsi jest napięta.
Ustawa z 1990 roku o ubezpieczeniu społecznym rolników wprowadza wzorowane na rozwiązaniach niemieckich i francuskich ubezpieczenie rolników indywidualnych. Zrównuje ich prawa obywatelskie do ubezpieczenia społecznego z prawami pracowników i służb publicznych. 20-letnie działanie ustawy o ubezpieczeniu rolniczym należy ocenić pozytywnie. Ludność rolnicza bez obawy o utratę środków do życia może przekazać gospodarstwo następcom, sprzedać lub wydzierżawić. Stary człowiek na wsi ma, wprawdzie skromne, ale własne środki utrzymania. To bardzo podniosło jego pozycję i prestiż w społeczności wiejskiej. Wielu emerytów rolników nierzadko wspomaga materialnie swoje rodziny, finansuje naukę wnuków. W rodzinach ubogich i bezrobotnych dochód uzyskiwany z emerytury rolniczej nierzadko jest jedynym regularnym dochodem pieniężnym.
Jednak wrzawa związana z orzeczeniem TK z 26 października dowodzi, że atmosfera społeczna wokół wsi i rolnictwa w Polsce jest tak napięta i wroga, że wybuch następuje nawet bez okazji, bo orzeczenie TK nie dotyczy KRUS. Dotyczy wyłącznie ubezpieczenia zdrowotnego – czyli składki płaconej z budżetu państwa.
Pobierający rentę czy emeryturę z KRUS płacą składkę zdrowotną na takich samych zasadach jak ubezpieczeni w innych systemach: 7,75 proc. z odpisu od należnego podatku, a 1,25 proc. z własnego dochodu. Składka na NFZ od tych, którzy pobierają świadczenia z KRUS, jest zatem proporcjonalna do ich dochodu.
Orzeczenie TK dotyczy składki za rolników uprawiających gospodarstwa rolne. Składka ta obejmuje rolników niemających innych źródeł utrzymania. Jej wysokość zależy od wielkości gospodarstwa i ceny rynkowej żyta. Jednak składki rolników na NFZ są niskie, bo żyto jest tanie.
Im większe gospodarstwo, tym wyższa składka. Wielkość i wartość gospodarstwa nie decydują jednak o wielkości dochodów rolnika. A te nie są stałe. Zależą od wielu czynników: klimatycznych, glebowych, rynkowych, rodzinnych. Nie da się tu zastosować prostego oszacowania dochodu.
Składki rolników na NFZ są niskie. Trzeba więc dostosować ich wysokość do innych czynników, np. wysokości wynagrodzenia rolnika. Jednak ile ono wynosi? Czy może to być wynagrodzenie najniższe? Tylko dlaczego, skoro rolnicy to osoby mające fachowe wykształcenie? Nie jest też pewne, czy wszyscy utrzymujący się z pracy w rolnictwie osiągają z niej dochody. Z badania budżetów gospodarstw domowych GUS wynika, że dochody te są niskie. Blisko co 10. rodzina rolnicza w 2009 roku nie osiąga dochodu pozwalającego na zaspokojenie elementarnych potrzeb, prawie 15 proc. to rodziny, których niski dochód upoważnia do korzystania z pomocy społecznej, ponad 28 proc. ma dochody niższe niż połowa wydatków przeciętnych. Ponad 50 proc. rodzin rolniczych osiąga bardzo niskie i niskie dochody. I są to głównie rodziny z dziećmi. Obciążenie składką może być równe, jak chce TK. Ale czy sprawiedliwe?
Spełnienie warunków postawionych przez TK nie jest proste. Trzeba wypracować i wdrożyć system pomiaru dochodów rolników. Dokładna analiza dochodów i warunków życia rolników może pokazać ogromny obszar społecznego upośledzenia, wykluczenia, zacofania, niesprawiedliwości i zwyczajnej krzywdy ludzkiej. Poważne prace analityczne i badawcze mogą ukazać też ogromne rozwarstwienie dochodowe ludności. Duże grupy ludności wiejskiej utrzymującej się z permanentnej pracy na czarno, oszukiwanej, żyjącej na szeroko rozumianym marginesie. Zobaczymy to, czego widzieć nie chcemy: kilkanaście procent młodzieży wiejskiej, która nie uczy się po gimnazjum, choć konstytucja nakłada obowiązek nauki do 18. roku życia. Czy równe obciążenie tej ludności składkami na pewno jest sprawiedliwe?
Józefina Hrynkiewicz / DGP