Minister zdrowia Ewa Kopacz powiedziała we wtorek, że za najlepszą propozycję w sprawie in vitro uważa projekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO). Sejm na najbliższym posiedzeniu zajmie się poselskimi projektami w tej sprawie.

"Jestem zwolennikiem metody in vitro" - podkreśliła Kopacz.

Pytana, który projekt uważa za najlepszy, powiedziała: "Oczywiście projekt Kidawy-Błońskiej, który myślę, że większość osób w klubie PO będzie popierać". Podkreśliła jednak, że nie będzie podczas głosowań w tej sprawie dyscypliny partyjnej. "Tu mamy swobodę" - zaznaczyła.

"Oczywiście kierujemy się naszym wewnętrznym przekonaniem o słuszności czy też nie, ale też swoimi przekonaniami, przynależnością do kościoła" - podkreśliła minister zdrowia.

Zaznaczyła, że podczas debaty każdy będzie mógł wyrazić swoją opinię na temat projektów. "Aczkolwiek uważam, że (projekt Kidawy-Błońskiej - PAP) jest to ten z projektów, który zasługuje na szczególną uwagę" - podkreśliła.

W środę Sejm oprócz projektu Kidawy-Błońskiej(PO) ma zająć się także projektami Jarosława Gowina (PO), Bolesława Piechy (PiS) oraz Teresy Wargockiej (PiS).

"Projekt Gowina jest teraz trochę innym projektem niż pierwotny, który prezentował. Aczkolwiek nadal dalece odmienny od tego, proponuje Kidawa-Błońska" - zaznaczyła Kopacz.

Także dla par żyjących w konkubinacie

W projekcie Kidawy-Błońskiej dopuszczono tworzenie zarodków nadliczbowych i ich mrożenie. Zgodnie z jego założeniami, in vitro ma być dostępne także dla par żyjących w konkubinacie. Zgodnie z ustawą ma zostać powołana Polska Rada Bioetyczna - organ doradczy przy premierze.

Kolejnym projektem przygotowanym przez PO jest projekt Jarosława Gowina (PO), który wprowadza prawną ochronę embrionów ludzkich, zakaz handlu i nieodpłatnego przekazywania innym osobom zarodków i gamet, zapłodnienia in vitro mają być dostępne wyłącznie dla małżeństw, a w szczególnych przypadkach także dla samotnych kobiet. Gowin proponuje, by istniała możliwość utworzenia tylko dwóch zarodków, które muszą być implantowane matce; wyklucza pobieranie komórek rozrodczych od osób trzecich.

Sejm ma zająć się także projektami zakazującymi stosowania in vitro. Pierwszy - autorstwa Piechy, pomimo zakazu, przewiduje jednak możliwość adopcji zarodków, które już są wytworzone i zamrożone. Drugi, którego sprawozdawcą będzie Teresa Wargocka (PiS) za stosowanie zapłodnienia in vitro wprowadza karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Taka sama kara ma grozić za niszczenie ludzkich embrionów.

Nadzwyczajna sejmowa podkomisja pracuje już nad dwoma projektami ustaw lewicy, które regulują kwestie związane z metodą in vitro. Zakładają one m.in. dopuszczenie tworzenia wielu ludzkich zarodków i zamrażanie ich oraz finansowanie zapłodnienia pozaustrojowego ze środków NFZ.

W poniedziałek przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Bioetycznych abp Henryk Hoser i przewodniczący Rady ds. Rodziny KEP bp Kazimierz Górny skierowali list do prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, premiera oraz przewodniczących klubów parlamentarnych i sejmowych komisji zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny. Napisali w nim, że metoda in vitro powoduje "ogromne koszty ludzkie - dla urodzenia jednego dziecka dochodzi w każdym przypadku do śmierci, na różnych etapach procedury medycznej, wielu istnień ludzkich".

"Eugenizm selektywny"

Autorzy listu zaznaczają, że metoda in vitro to "młodsza siostra eugeniki - rzekomo procedury medycznej - o najgorszych skojarzeniach". Jak piszą biskupi, procedura zapłodnienia pozaustrojowego zakłada bowiem "selekcję" zarodków, która oznacza "ich uśmiercenie". "Chodzi o eliminację słabszych zarodków ludzkich, zdiagnozowanych jako nieodpowiednie, czyli o "eugenizm selektywny", piętnowany wielokrotnie przez Jana Pawła II i inne autorytety".

Z kolei abp Hoser w piątkowym wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej powiedział m.in., że posłowie, którzy poprą in vitro, automatycznie znajdą się poza Kościołem. (PAP)

kno/ wkr/ mhr/
"Oczywiście kierujemy się naszym wewnętrznym przekonaniem o słuszności czy też nie, ale też swoimi przekonaniami, przynależnością do kościoła" - podkreśliła minister zdrowia. / DGP