Choć rząd zapowiadał, że w każdym urzędzie pracę straci 10 proc. kadry, wiadomo już, że tak nie będzie. Oprócz pracowników kancelarii Sejmu, Senatu i prezydenta ochronę przed zwolnieniem mają zagwarantowaną także m.in. kierownicy, audytorzy, a nawet księgowi. Po konsultacjach społecznych do listy tej dołączą również działacze związkowi. Ale to nie koniec.

Przekazany do konsultacji w sierpniu projekt ustawy o racjonalizacji zakładał, że urzędy muszą do lutego 2011 roku przedstawić informacje o stanie zatrudnienia na koniec września tego roku. Później – do końca czerwca – zwolnić 10 proc. załogi.
– Mamy obietnice ministra Michała Boniego, że w ostatecznej wersji projektu ten termin zostanie przedłużony do końca 2011 roku – mówi Jacek Olbrycht, dyrektor generalny Ministerstwa Obrony Narodowej.

Wygrane związki

Pierwotny projekt o redukcji zatrudnienia w urzędach zakładał, że zwolnień nie unikną chronieni działacze związkowi. Wskazywali jednak, że możliwość swobodnego ich zwalniania narusza ich konstytucyjne prawo. W dodatku takie działania byłyby niezgodne z konwencją nr 151 Międzynarodowej Organizacji Pracy, której stroną jest Polska. Jak ustaliśmy, Rządowe Centrum Legislacji uważa inaczej. Mimo to Michał Boni uległ naciskom związków i w ostatniej wersji projektu działacze związkowi nie zostaną pozbawieni ochrony.
Na kolejne ustępstwa liczył też Sławomir Brodziński, szef Służby Cywilnej, który domagała się, aby z redukcji zatrudnienia włączeni byli urzędnicy mianowani, a wśród nich również absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. Jest ich 6 tys. Michał Boni, przyznał, że to szlachetne, że szef staje w obronie urzędników, ale ostatecznie dla tej grupy wyłączenia nie będzie.
W obronie urzędników mianowanych stają też inne osoby wpływające na korpus służby cywilnej.
– To jest elita urzędników, którzy są dobrze wykształceni i znają języki, a kompetencje mają potwierdzone przez egzamin państwowy – mówi prof. Józefina Hrynkiewicz, była dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Państwowej.
Dodaje, że urzędy będą mogły swobodnie zwalniać niewygodnych dla kierowników fachowców, którzy nie wykonują ślepo poleceń, ale działają zgodnie z przepisami.

Chronione księgowe

Michał Boni nie godzi się na wyłączenie ze zwolnień urzędników mianowanych, ale zrobił wyjątki dla innych. Łagodne traktowanie obiecał tym urzędom, które zajmą się obsługą prezydencji Polski w UE. Ponadto zwolnieniami, co zakłada pierwotny projekt ustawy, nie zostaną też objęci m.in. główni księgowi, kierownicy, audytorzy pracownicy służb bhp i pełnomocnicy do spraw informacji niejawnej.
Zwolnień nie muszą się też obawiać pracownicy zatrudnieni w urzędach zatrudniających do 20 pracowników oraz pracownicy Kancelarii Sejmu, Senatu, Prezydenta, Najwyższej Izby Kontroli, Państwowej Inspekcji Pracy, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, Naczelnego Sądu Administracyjnego i wojewódzkich sądów administracyjnych.
Szefowie urzędów w swych uwagach do projektu krytykują te wyłączenia. Jednak wyłączone urzędy wskazują, że rządowe zwolnienia byłby niekonstytucyjne.
– Mamy trójpodział władzy i trudno jest sobie wyobrazić na przykład, że prezes Sądu Najwyższego przedstawia premierowi sprawozdanie z przeprowadzonej redukcji – wskazuje Ewa Polkowska, szefowa kancelarii Senatu.
Podkreśla, że wystarczy im zmniejszyć budżety, aby zmusić je do redukcji zatrudnienia.



Furtki premiera

Jak ustaliliśmy, rząd nie wpisze do ustawy więcej urzędów i stanowisk niepodlegających redukcji. Jednak Michał Boni w czasie prowadzonych konsultacji obiecał wyłączenie tym urzędom, które udowodnią, że redukcje już przeprowadziły lub są w ich trakcie. Mechanizm będzie prosty.
Ustawa generalnie wskaże, że urząd musi zwalniać 10 proc. załogi i utrzymać ten stan przez dwa lata. Jeśli jednak urząd udowodni, że w ciągu ostatnich lat (dokładna ich liczba nie jest jeszcze przesądzona) zwalniał pracowników, będzie mógł uniknąć 10-proc. redukcji. Zagwarantuje mu to wydane przez premiera rozporządzenie. Może tak się na przykład stać w przypadku ZUS. Zredukował on zatrudnienie od 2005 roku o prawie 2,8 tys. pracowników – pracuje ich o 6 proc. mniej. Podobnie jest w resorcie obrony narodowej, gdzie redukcja rozpoczęła się już od marca tego roku. Do stycznia 2012 roku planuje zwolnić 4,6 tys. pracowników, a tym roku około 2,5 tys. To więcej niż przewiduje projekt o redukcji zatrudnienia.
– Kancelarii premiera poprosiła nas o poinformowanie, które urzędy już rozpoczęły redukcję i na jaką skalę – mówi Jacek Olbrycht.
Rząd zostawił sobie jeszcze jedną furtkę. Premier będzie mógł w rozporządzeniu wykluczyć z 10-proc. redukcji także te urzędy, które będą przekonywać, że zmniejszenie liczby urzędników może doprowadzić do zakłócenia bezpieczeństwa państwa lub ochrony zdrowia środowiska lub nawet dziedzictwa narodowego. W praktyce może to wyglądać tak, że niemal wszystkie urzędy będą domagać się zwolnień, a jeśli otrzyma je jeden kolejny, będzie mógł się powoływać na jego przykład.
Zmiany w ustawie po konsultacjach
Projekt z sierpnia 2010 r.
● do 1 lipca 2011 roku musi zostać zakończona w urzędach redukcja zatrudnienia
● można zwalniać działaczy związkowych
● poza nielicznymi wyjątkami wszystkie urzędy miały zwalniać 10 proc. kadry
Projekt z października – po konsultacjach
● do 31 grudnia 2011 roku zakończona zostanie redukcja zatrudnienia
● nie będzie można zwalniać działaczy
● urzędy, które już zwalniały wcześniej, nie będą objęte redukcją