Rząd przyjął wczoraj 7 z 12 zapowiadanych projektów ustaw, które tworzą tzw. pakiet zdrowotny. Sztandarowe pomysły Ewy Kopacz, minister zdrowia, jak spłata długów w zamian za przekształcanie publicznych szpitali w spółki czy poprawienie dostępu do operacji i zabiegów, do których są największe kolejki, mają poprawić sytuację pacjentów i działanie samych szpitali.
Te ostatnie mają przestać się zadłużać, a chory stanie się partnerem dla lekarza i zyska realny wpływ na sposób leczenia.
Propozycje resortu zdrowia budzą jednak spore kontrowersje, szczególnie wśród samorządów, które są właścicielami szpitali. Krytykują je także przedstawiciele prywatnych szpitali i samorząd lekarski.

Krótsze kolejki z PESEL-em

Sposobem na skrócenie szpitalnych kolejek ma być wprowadzenie obowiązku wpisywania numeru PESEL wszystkich oczekujących na zabieg pacjentów. Rząd bierze tu pod uwagę doświadczenia NFZ. Od kilku lat świadczeniodawcy mają bowiem obowiązek wpisywania numeru PESEL pacjentów oczekujących na usunięcie zaćmy, wszczepienie stawu biodrowego oraz kolanowego i usunięcia zwężenia tętnicy wieńcowej (angioplastyka). Tylko po weryfikacji tego numeru z kolejek do wszczepienia stawu biodrowego wykreślono ponad 2,1 tys. z 5,4 tys. osób.
Od 2011 roku, co przewiduje projekt przyjętej nowelizacji tzw. ustawy zdrowotnej, lista procedur, przy których trzeba wpisywać PESEL oczekujących, zostanie rozszerzona. Dzięki temu znikną z nich osoby, które są zapisane na ten sam zabieg w różnych placówkach, lub takie, które są już po zabiegu, ale tego nie zgłosiły.
– Nawet 20 proc. osób w kolejce nie przychodzi w wyznaczonym terminie. Pacjenci nie mają świadomości, że blokują możliwość uzyskania porady przez kolejną osobę z kolejki – mówi Jerzy Sokołowski, zastępca dyrektora Zespołu Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej w Otwocku.

Szybciej o odszkodowanie

Na reformie systemu lecznictwa mają też skorzystać ofiary błędów medycznych. Nowelizacja ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta skróci czas oczekiwania na odszkodowanie. Zamiast sądów zajmą się tym specjalnie powołane komisje wojewódzkie.
– Obecnie zanim przyzna je sąd, sprawa ciągnie się latami. Teraz ma być to nie więcej niż 7 miesięcy – mówi Piotr Olechno, rzecznik prasowy resortu zdrowia.
Ze skróconej ścieżki skorzystają jednak tylko ci pacjenci, którzy zostali pokrzywdzeni w trakcie leczenia szpitalnego. Poza tym jeżeli zdecydują się na załatwienie sprawy przez komisję wojewódzką i zaakceptują wysokość przyznanego przez nią odszkodowania, nie będą mogli skierować sprawy do sądu. Od decyzji komisji nie będzie można się odwołać. Wysokość przyznanego odszkodowania będzie też zapewne niższa niż to, na jakie mógłby liczyć pacjent, kierując sprawę do sądu. Resort zdrowia określił maksymalne kwoty, jakie będzie można uzyskać – za śmierć pacjenta do 300 tys. zł, a uszczerbek na zdrowiu do 100 tys. zł. Miesięczna wysokość renty wyniesie do 3 tys. zł.
– Resort zdrowia proponuje przeniesienie procedury dowodzenia winy poza sąd i oddaje to w ręce podmiotów nieprzygotowanych do tego typu postępowań – krytykuje te pomysły Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Rząd chce też uporządkować sposób prowadzenia badań klinicznych w szpitalach publicznych. Z przyjętego projektu ustawy o tych badaniach wynika m.in., że tzw. lekarz badacz będzie mógł prowadzić do 6 badań, a jego szpital będzie uczestniczył w negocjowaniu warunków ich prowadzenia.

Elektroniczne recepty

Wprowadzenie elektronicznych recept zakłada z kolei projekt ustawy o systemach informacji w ochronie zdrowia. Ponadto wszyscy świadczeniodawcy (przychodnie, szpitale, gabinety lekarskie) będą musieli umożliwiać pacjentom umówienie się na wizytę, badanie czy zabieg przez internet. Ma się dzięki temu poprawić dostępność usług medycznych – pacjent szybciej dostanie receptę, a aptekarz będzie mógł na bieżąco sprawdzić, np. czy nie jest ona sfałszowana albo czy pacjent nie bierze innych leków, które wykluczają przyjmowanie tych wypisanych przez lekarza.
Zanim jednak te udogodnienia wejdą w życie, trzeba rozwiązać kilka problemów. Po pierwsze, ich działanie ma być przetestowane w programie pilotażowym. Ma on się rozpocząć w przyszłym roku. Wciąż jednak nie wytypowano miejsca, gdzie się odbędzie. Po drugie, świadczeniodawcy obawiają się, że zakup dodatkowego oprogramowania obciąży ich budżety. Po trzecie, nie rozwiązano głównego problemu, z jakim się oni borykają – przejrzystości rozliczeń udzielnych świadczeń przez NFZ.
– Ten notorycznie podważa nasze sprawozdania, bo jego baza ubezpieczonych jest zbyt rzadko aktualizowana – mówi Bożena Janicka, prezes wielkopolskiego porozumienia zielonogórskiego skupiającego lekarzy rodzinnych.

Szpitale bez długów

Mimo że rząd nie proponuje obowiązkowych przekształceń publicznych szpitali w spółki, to po wejściu w życie projektu ustawy o działalności leczniczej (rząd ma go przyjąć jutro) za kilka lat pacjenci będą leczyć się właśnie w niepublicznych placówkach. Rząd nie mówi samorządom, do których należy najwięcej szpitali, że muszą się przekształcać. Większości jednak nie daje wyboru – te, które nie pokryją w ciągu 3 miesięcy ujemnego wyniku finansowego szpitala za ubiegły rok, będą musiały w ciągu 12 miesięcy zmienić jego formę prawną. W zamian daje jednak marchewkę w postaci spłaty części długów szpitali.
Samorządy z dużą rezerwą odnoszą się do tych propozycji. Powód jest prosty – obawiają się realnej odpowiedzialności za długi szpitali. Obecnie częsty scenariusz był taki, że szpital się zadłużał, samorządu nie było stać na spłatę zobowiązań, więc ostatecznie robił to budżet.
Wątpliwości tym razem właścicieli prywatnych szpitali budzi też propozycja resortu zdrowia, aby kapitał zakładowy NZOZ wynosił aż 5 mln zł.
– Ten wymóg na ponad tysiąc NZOZ spełnia zaledwie 6 największych prywatnych firm medycznych – tłumaczy Robert Mołdach, ekspert ds. ochrony zdrowia Pracodawców RP.
Dodaje, że utrzymanie tego zapisu spowoduje, że pozostałym grozi upadek. Średnia wysokość kapitału zakładowego dla przeciętnej placówki, która wykonuje świadczenia z tzw. chirurgii jednego dnia, wynosi 2 mln zł.
Pakiet ma trafić do Sejmu w ciągu miesiąca. Aby wszedł w życie posłowie będą musieli zakończyć prace nad nim do końca roku. Prace nad nim mogą być wyjątkowo trudne, bo swoje pomysły, często odmienne, na reformowanie systemu lecznictwa ma zarówno opozycja, jak i koalicjant rządu.