Związkowcy i pracodawcy krytykują rząd, który wczoraj ustalił wysokość płacy minimalnej. Pierwsi za to, że pensja będzie niższa, niż postulowali. Drudzy – za zwlekanie z tą decyzją aż do października
Płaca minimalna wzrośnie o 69 złotych – do 1386 zł. Rada Ministrów określiła wczoraj wysokość minimalnego wynagrodzenia za pracę w 2011 roku. Związkowcy i pracodawcy wspólnie przystali na kwotę 1408 zł, władza zdecydowała jednak inaczej.
Dyskusja o wysokości przyszłorocznej płacy minimalnej skończyła się awanturą. – Rząd lekceważy partnerów społecznych. Namawia do dialogu, twierdzi, że docenia jego wartość, ale działa w oderwaniu od naszych opinii – protestuje Zbigniew Kruszyński, przedstawiciel NSZZ „Solidarność” w zespole ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych komisji trójstronnej.

Krytyka rządu z obu stron

Zdaniem Kruszyńskiego decyzja rządu oznacza realny wzrost uposażenia zaledwie o 7 zł. Z ustawy o minimalnym wynagrodzeniu i tak wynika, że przyszłoroczne płace nie mogą być niższe niż 1378,7 zł – płaca minimalna rośnie automatycznie o wskaźnik inflacji, jej wysokość zmienia się też wraz z realnym wzrostem PKB.
W czasie konsultacji społecznych związkowcy ustalili razem z pracodawcami, że w 2011 roku najniższe uposażenia powinny wzrosnąć do 1408 zł. – To oznaczałoby utrzymanie tegorocznej relacji pensji minimalnej do średniego uposażenia na poziomie ok. 41 proc. Teraz możemy o tym zapomnieć – mówi Kruszyński.
Działania rządu krytykują też pracodawcy. Nie z powodu wysokości pensji minimalnej – dla nich im niższa, tym lepiej – ale dlatego że decyzja o jej wysokości jest spóźniona o trzy tygodnie. – Pierwszy raz wysokość płacy minimalnej jest ustalana później niż 15 września – mówi Adam Ambrozik, ekspert Pracodawców RP.
Premier Donald Tusk argumentował, że na podjęcie decyzji rząd potrzebował więcej czasu, bo potrzebne były dodatkowe analizy. Z płacą minimalną powiązana jest wysokość 27 innych świadczeń, m.in. dodatku za pracę w nocy czy dofinansowania do zatrudnienia osób niepełnosprawnych.

Potrzebne zmiany

Przedsiębiorcy przypominają też, że nie pierwszy raz zaskakiwani są wysokością płacy minimalnej, a to utrudnia prowadzenie działalności gospodarczej. – Bez jej wysokości trudno tworzyć biznesplany czy kosztowe strategie. Im wcześniej zostanie ustalona, tym lepiej dla gospodarki – mówi Ambrozik.
Może zatem najprościej byłoby zlikwidować przepisy regulujące wysokość wynagrodzeń? W siedmiu krajach UE, m.in. we Włoszech, w Danii i Szwecji, nie ma ustawowo naliczanej płacy minimalnej. W Wielkiej Brytanii i Irlandii zamiast płacy obowiązują minimalne stawki godzinowe. Brytyjczykom zapewniono je w 1999 roku. Wynosiły wówczas 3,6 funta, a przez 10 lat wzrosły do poziomu 5,8 funta za godzinę pracy. – Polska jest w innej sytuacji, bo nie uporała się jeszcze z problemem szarej strefy. Płaca minimalna gwarantuje pracownikom, że nieuczciwy pracodawca odprowadzi należne im składki, choć od tego najniższego, wymaganego prawem wynagrodzenia – mówi Ambrozik. Jego zdaniem problemem nie jest wysokość minimalnego uposażenia, ale sposób jego ustalania. Przedsiębiorcy popierają pomysł wicepremiera Waldemara Pawlaka, by poziom wzrostu płacy minimalnej zależał od koniunktury w gospodarce. Płaca minimalna miałaby stanowić od 40 do 50 proc. średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Jeżeli PKB rósłby w tempie np. 3 proc., to stosunek płacy minimalnej do średniego wynagrodzenia wzrastałby o 1 pkt proc. W przypadku 6-proc. wzrostu PKB płaca minimalna wzrastałaby o 2 pkt proc. względem średniego wynagrodzenia. W przypadku gdy PKB rósłby mniej niż 3 proc., relacja ta obniżałaby się.
Ważne!
W czasie konsultacji społecznych związkowcy ustalili razem z pracodawcami, że w 2011 roku najniższe uposażenie powinno wzrosnąć do 1408 zł. To oznaczałoby utrzymanie relacji pensji minimalnej do średniej pensji na poziomie ok. 41 proc.
Spełnienie postulatów związkowców to dla wielu osób utrata pracy
Rząd nie zgodził się na propozycję związkowców i pracodawców, by w przyszłym roku płaca minimalna wzrosła o 91 zł, do 1408 zł. To dobra decyzja?
Przy obecnym poziomie opodatkowania pracy wzrost minimalnego wynagrodzenia nie da oczekiwanych efektów. Jestem zwolennikiem koncepcji klina podatkowego – niech płaca minimalna rośnie netto dla pracownika, natomiast koszty brutto ponoszone przez pracodawców powinny być rekompensowane ulgami dotyczącymi podatków czy kosztów ubezpieczenia społecznego. Dopiero takie rozwiązanie w dłuższej perspektywie może spowodować likwidację szarej strefy.
To znaczy, że podnoszenie płacy minimalnej nie leży w interesie pracowników?
Wzrost płacy minimalnej, np. do postulowanego przez wielu związkowców i polityków poziomu 50 proc. średniego wynagrodzenia, spowodowałby duże zamieszanie na rynku pracy. Część pracowników o najniższych kwalifikacjach mogłaby mieć problem ze znalezieniem zatrudnienia.
Dlaczego?
Kiedy przekroczymy pewien poziom płacy minimalnej, pracodawcom bardziej będzie się opłacało inwestować w automatyzację, niż zatrudniać ludzi. Ten proces już się zaczął. Znam przykład firmy instalującej światłowody, która zatrudniała 9 pracowników kopiących kanały pod kable. Niedawno jej szefowie zdecydowali, że taniej będzie kupić koparki.
Przykłady płac minimalnych w wybranych krajach UE / DGP