Firmy wydłużające czas pracy nie zapewniają pracownikom odpoczynku, a za łamanie praw pracowniczych pracodawcom grożą mandat lub grzywna.
Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) sprawdza, czy pracodawcy, którzy wydłużają okresy rozliczeniowe czasu pracy, przestrzegają praw pracowniczych. Maksymalnie 12-miesięczne okresy (wprowadzane na podstawie ustawy antykryzysowej) umożliwiają im dostosowanie czasu pracy do potrzeb produkcji.
W razie wzrostu zapotrzebowania na towary lub usługi podwładni pracują dłużej. W okresie spadku zamówień firmy oddają im proporcjonalny czas wolny. Stosowanie tego rozwiązania nie może jednak naruszać praw pracowniczych. Przekonała się o tym jedna ze słupskich firm. Za nieprzestrzeganie praw pracowniczych w związku z wprowadzeniem elastycznego czasu pracy pracodawca oraz dwie osoby zarządzające pracownikami zostały ukarane mandatami po 2 tys. zł.

Bez odpoczynku

– Kontrole w takich firmach wynikają z harmonogramu prac inspekcji – tłumaczy Roman Giedrojć, kierownik słupskiego oddziału Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku.
PIP ma w tym przypadku ułatwione zadanie. Pracodawcy, którzy wydłużają okresy rozliczeniowe czasu pracy, muszą poinformować okręgowego inspektora pracy o zawarciu porozumienia z pracownikami w tej sprawie. Do inspekcji zgłaszają się też pracownicy firm wydłużających okresy rozliczeniowe, którzy uważają, że ich prawa są łamane.
– Nieprawidłowości najczęściej dotyczą prawa do odpoczynku oraz pracy w godzinach nadliczbowych – mówi Roman Giedrojć.
To właśnie te przepisy złamała firma ze Słupska. Na podstawie okazanej dokumentacji z 2010 roku inspektor pracy stwierdził, że jej podwładnym nie zapewniano 11-godzinnego dobowego odpoczynku (mimo że gwarantowały to kodeks pracy, ustawa antykryzysowa oraz porozumienie z pracownikami w sprawie wydłużenia okresów rozliczeniowych). Kontrola wykazała też, że pracownicy świadczyli pracę w godzinach nadliczbowych. W regulaminie pracy firma nie zwiększyła jednak rocznego limitu pracy w nadgodzinach. Obowiązywał ją więc limit zawarty w kodeksie pracy, czyli 150 godz. w roku kalendarzowym. Tymczasem jeden z pracowników w 2009 r. przepracował 422 godziny nadliczbowe.
PIP sprawdza, czy firmy wydłużające okresy rozliczeniowe, nie łamią praw pracowniczych (w tym przede wszystkim przepisów o czasie pracy). Jednak pracodawcy muszą też dbać o właściwe zawarcie porozumienia z podwładnymi w tej sprawie. Powinni m.in. jasno ustalić procedury wyboru przedstawicieli pracowników, którzy negocjują takie porozumienie z pracodawcą, jeśli w firmie nie działają związki zawodowe. Muszą też pamiętać, że bez względu na wymiar czasu pracy w danym miesiącu wynagrodzenie pracownika objętego wydłużonym okresem nie może być niższe od minimalnego wynagrodzenia za pracę (czyli 1317 zł).



Hit pakietu

Możliwość wprowadzania dłuższych okresów rozliczeniowych czasu pracy to jedyne rozwiązanie ustawy antykryzysowej, które cieszy się popularnością wśród firm. Od 22 sierpnia 2009 r., gdy weszła ona w życie, do 30 czerwca 2010 r. porozumienia w tej sprawie zawarto w 764 firmach. Pracuje w nich około 200 – 300 tys. osób, a według pracodawców – nawet około pół miliona (porozumienia w sprawie wydłużenia okresów zawierają bowiem najczęściej średnie i duże przedsiębiorstwa). Ponad połowa wszystkich pracodawców wprowadzających elastyczny czas pracy to zakłady z branży przetwórstwa przemysłowego, ale sporym zainteresowaniem cieszy się on też wśród firm budowlanych i handlowych.
– Takie rozwiązanie jest korzystne zarówno dla firm, które nie mogą przewidzieć wzrostu zapotrzebowania na towary lub usługi, jak i ich pracowników, bo pracodawcy nie boją się zatrudniać ich na stałe – tłumaczy Jacek Męcina, ekspert PKPP Lewiatan, przewodniczący zespołu ds. prawa pracy i układów zbiorowych komisji trójstronnej.
Proporcjonalne wydłużanie i skracanie czasu pracy w danych okresach oznacza też, że firmy rzadziej muszą wypłacać dodatki za nadgodziny (bo pracownicy dostają w zamian proporcjonalny czas wolny). Pracodawcom rozwiązanie to spodobało się na tyle, że chcą je na stałe wprowadzić do kodeksu pracy (na podstawie ustawy antykryzysowej firmy będą mogły wydłużać okresy rozliczeniowe tylko do końca 2011 r.). Jest to możliwe, jeśli porozumieją się w tej sprawie ze związkami zawodowymi w komisji trójstronnej. Rozmowy rozpoczną się jeszcze w tym roku.

Trudne negocjacje

– Porozumienie w dużej mierze będzie zależeć od tego, jak do tej pory firmy stosowały przepisy antykryzysowe. Jeśli okaże się, że wydłużenie okresów rozliczeniowych wiązało się często z łamaniem praw pracowniczych, negocjacje będą trudne – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
Podkreśla, że możliwość wydłużania okresów rozliczeniowych nie może być jedynym sposobem na właściwe wykorzystanie czasu pracy. Pracodawcy bardzo rzadko stosują elastyczne rozwiązania na podstawie obecnie obowiązujących przepisów (chodzi np. o równoważny system czasu pracy). Nie zgadza się też z opiniami, że wszyscy pracodawcy nie są w stanie przewidzieć np. sezonowego zapotrzebowania na towary lub usługi.
– Wydłużenie okresów rozliczeniowych nie może zastępować właściwej organizacji pracy – dodaje wiceprzewodniczący OPZZ.