Pracownicy najczęściej donoszą o nieterminowej wypłacie wynagrodzeń
Pracownicy ślą skargi do Państwowej Inspekcji Pracy. Największy problem – nieterminowe wypłacanie wynagrodzeń. Kwota, z jaką pracodawcy zalegają z płacami wzrosła w tym roku w stosunku do ubiegłego o ponad 60 proc.
Pracownicy jednego z dużych zakładów mięsnych w Lublinie wolała siedzieć cicho. Bezrobocie w regionie jest wysokie, więc o pracę trudno. Ludzie rezygnowali z wolnej niedzieli, zostawali po godzinach. Miarka się przebrała, gdy szef przestał im płacić w terminie. Ponad 730 osób tygodniami czekało na kwietniową pensję. Pracodawca tłumaczył: kryzys, chwilowe problemy z zamówieniami. Pieniądze na konta jednak nie wpływały, a do PIP zaczęły spływać skargi. Po kontroli okazało się, że zakłady nie tyko nie płaciły pracownikom, ale przez oszczędności narażały ich zdrowie. Żrące preparaty rozcieńczano w pomieszczeniu bez wentylacji. A zamiast okularów ochronnych pracownikom wciskano podróbki z Chin.
Po inspekcji właścicel zakładów musiał wypłacić zaległe 1,2 mln zł pensji i kilka tys. zł mandatu. – W zeszłym roku problem z nieterminowym wypłacaniem wynagrodzeń miało prawie 64 tys. pracowników. Kwota niewypłaconych wynagrodzeń urosła z 68 w I półroczu 2009 do 110 mln zł w tym – wylicza Danuta Rutkowska z PiP. W 2009 roku Inspekcji udało się odzyskać 103,5 mln zł dla 121 tys. pracowników.
Ponad dwie trzecie skarg dotyczy właśnie problemu z wypłatą. Ale pracownikom doskwierają też inne nadużycia. Walczą o zaległe urlopy, a w czasie upałów skarżą się na brak klimatyzacji. Cztery lata temu wszystkich skarg zgłoszonych do PIP było niecałe 25 tys, a w pierwszej połowie tego roku ich liczba przekroczyła 20 tys. – Wzrosła świadomość prawna pracowników. Na to nałożył się kryzys – mówi Rutkowska. Na skargę częściej decydują się osoby, które odchodzą z firmy. Znacznie rzadziej ci nadal tam zatrudnieni. Każdy, kto zgłosi nadużycie PIP, ma zagwarantowaną anonimowość.