Skargi na niepłacących pracodawców zalewają sądy i Państwową Inspekcję Pracy. Stąd trafiają do rejestru dłużników.
Od trzech miesięcy pracownicy mogą wpisywać nierzetelne firmy do rejestru biur informacji gospodarczej. I to dziś najpopularniejszy instrument egzekwowania zaległych pensji. Od czerwca do Krajowego Rejestru Długów (KRD) trafiło ponad 450 takich zgłoszeń.
– Ruszamy ze szkoleniami dla przedstawicieli związków zawodowych i powiatowych rzeczników konsumentów – mówi Andrzej Kulik, pełnomocnik zarządu KRD. Wszystko po to, żeby dotrzeć do jak największej liczby osób oszukanych przez pracodawców. – Nie wszyscy mają dostęp do internetu. A tylko tą drogą można zgłosić dłużnika – mówi Kulik.
Oprócz internetu trzeba jeszcze mieć wyrok sądu pracy z klauzulą wykonalności. Znalezienie się w rejestrze wiąże się z utratą wiarygodności finansowej. Przedsiębiorcy, których dane się tam znajdą, muszą się liczyć z odmową udzielenia kredytu lub świadczenia usług leasingowych.
Ale to niejedyna możliwość. Pracownicy, którzy twierdzą, że ich szef złamał prawo, masowo zgłaszają się do Państwowej Inspekcji Pracy. Tylko w pierwszej połowie 2010 roku do PIP wpłynęło ponad 20 tys. skarg. Ponad połowa zgłoszeń pochodzi od osób, które odeszły z pracy, ale coraz śmielej nadużycia szefów wskazują też pracownicy nadal zatrudnieni. Najwięcej osób skarży się dopiero wtedy, gdy pracodawca zalega im z wypłatą pensji.

Pracownicy najczęściej donoszą o nieterminowej wypłacie wynagrodzeń

Pracownicy ślą skargi do Państwowej Inspekcji Pracy. Największy problem – nieterminowe wypłacanie wynagrodzeń. Kwota, z jaką pracodawcy zalegają z płacami wzrosła w tym roku w stosunku do ubiegłego o ponad 60 proc.

Pracownicy jednego z dużych zakładów mięsnych w Lublinie wolała siedzieć cicho. Bezrobocie w regionie jest wysokie, więc o pracę trudno. Ludzie rezygnowali z wolnej niedzieli, zostawali po godzinach. Miarka się przebrała, gdy szef przestał im płacić w terminie. Ponad 730 osób tygodniami czekało na kwietniową pensję. Pracodawca tłumaczył: kryzys, chwilowe problemy z zamówieniami. Pieniądze na konta jednak nie wpływały, a do PIP zaczęły spływać skargi. Po kontroli okazało się, że zakłady nie tyko nie płaciły pracownikom, ale przez oszczędności narażały ich zdrowie. Żrące preparaty rozcieńczano w pomieszczeniu bez wentylacji. A zamiast okularów ochronnych pracownikom wciskano podróbki z Chin.

Po inspekcji właścicel zakładów musiał wypłacić zaległe 1,2 mln zł pensji i kilka tys. zł mandatu. – W zeszłym roku problem z nieterminowym wypłacaniem wynagrodzeń miało prawie 64 tys. pracowników. Kwota niewypłaconych wynagrodzeń urosła z 68 w I półroczu 2009 do 110 mln zł w tym – wylicza Danuta Rutkowska z PiP. W 2009 roku Inspekcji udało się odzyskać 103,5 mln zł dla 121 tys. pracowników.



Ponad dwie trzecie skarg dotyczy właśnie problemu z wypłatą. Ale pracownikom doskwierają też inne nadużycia. Walczą o zaległe urlopy, a w czasie upałów skarżą się na brak klimatyzacji. Cztery lata temu wszystkich skarg zgłoszonych do PIP było niecałe 25 tys, a w pierwszej połowie tego roku ich liczba przekroczyła 20 tys. – Wzrosła świadomość prawna pracowników. Na to nałożył się kryzys – mówi Rutkowska. Na skargę częściej decydują się osoby, które odchodzą z firmy. Znacznie rzadziej ci nadal tam zatrudnieni. Każdy, kto zgłosi nadużycie PIP, ma zagwarantowaną anonimowość.