PARTIA ANGELI MERKEL forsuje płace minimalne dla pracowników tymczasowych, by byli mniej konkurencyjni na rynku. Niemcy jako ostatni kraj Unii Europejskiej otwierają swój rynek pracy.
Chadecy boją się taniej siły roboczej z krajów nowej Unii Europejskiej, która ruszy do pracy za Odrą po 1 mają 2011 roku.

Obawa przed Polakami

Naciski na rząd Angeli Merkel płyną ze strony organizacji niemieckich pracobiorców. Obawiają się oni, że po wygaśnięciu siedmioletniego okresu przejściowego w połowie przyszłego roku na niemieckim rynku pojawi się fala gotowych do pracy za pół darmo przybyszów zza wschodniej granicy (głównie Polaków).
Jak pisaliśmy we wczorajszym wydaniu „DGP”, czekają na to również niemieckie firmy, z których 70 proc. deklaruje problem ze znalezieniem odpowiednich pracowników. Głównie w branżach informatycznej oraz inżynierskiej, przemyśle ciężkim i sektorze opieki nad osobami starszymi.
Niemcy otwierają swój rynek pracy jako ostatni (obok Austrii) kraj Unii Europejskiej. Nie mogą czekać dłużej, bo nie pozwalają im na to wspólnotowe traktaty. Lobby niemieckich pracobiorców od dawna przygotowuje się na nadejście nieuchronnej daty 1 maja 2011 roku.
– Z ich inicjatywy wyprowadzono w ostatnich latach wiele przepisów o płacach minimalnych w szczególnie narażonych na tanią konkurencję ze wschodu branżach – mówi „DGP” Thorsten Schulten z badającej rynek pracy Fundacji Hansa Boecklera. Ostatnio przepisy o płacy minimalnej objęły na przykład sektor opieki. Stawka minimalna ma tu od maja 2011 r. wynieść 8,5 euro za godzinę.
– Dziś pracujący w tej branży Polacy i Polki zarabiają ok. 5 euro za godzinę – mówi „DGP” Artur Ragan z działającej na terenie Niemiec agencji pośrednictwa pracy Work Express.



Przepis można obejść

Jednak zdaniem wielu Niemców przepisy o branżowych stawkach minimalnych to za mało, by zabezpieczyć się przed płacowym dumpingiem. Obawiają się, że będą one masowo obchodzone. Jednym ze sposobów mogłaby na przykład stać się praca tymczasowa, którą świadczy dziś w Niemczech około 700 tysięcy osób. Mogą oni dziś liczyć na 7,60 euro za godzinę w Niemczech zachodnich i 6,40 na wschodzie kraju. Tymczasem według szacunków niemieckich mediów przybysze ze wschodu są gotowi wykonywać tę samą pracę za ok. 4 euro. Dlatego pracobiorcy będą walczyć o objęcie również tego sektora płacą minimalną.
– Nie damy się zniszczyć ludziom z Czech i Polski – mówił niemieckim mediom Peter Weiss, reprezentujący w CDU lobby pracownicze.
Takie postulaty mają w obozie chadeckim duży posłuch. Propozycje popiera np. bliska kanclerz Merkel minister pracy Ursula von der Leyen. Pomysł blokuje jednak jak na razie współkoalicjant z FDP. Tyle że pozycja dołujących w sondażach liberałów systematycznie słabnie.
Płace minimalne w Europie
Niemiecki system płacy minimalnej jest jak na warunki UE wyjątkowy – stawki różnią się w zależności od branży, a w niektórych nie ma ich wcale. Podobne jak w Niemczech przepisy funkcjonują m.in. w Austrii i państwach skandynawskich. Na tym tle w innych krajach Europy Zachodniej prawo pracy jest bardziej przejrzyste. 20 spośród 27 krajów UE (w tym Polska) ma ustawową płacę minimalną dla wszystkich pracowników. Najwyższa jest dziś taryfa funkcjonująca w maleńkim Luksemburgu, która wynosi 1725 euro brutto miesięcznie. Najniższa to równowartość ok. 123 euro w Bułgarii.
rw