Jesienią PiS przedstawi inicjatywę legislacyjną dającą Sejmowi kontrolę nad środkami Narodowego Funduszu Zdrowia - zapowiedział poseł tego ugrupowania, Jarosław Zieliński podczas czwartkowej konferencji prasowej.

Zieliński zwrócił uwagę, że w obecnym stanie prawnym pieniądze ze składki zdrowotnej trafiające do NFZ są "poza kontrolą Sejmu". Jak mówił, dzieje się tak dlatego, że plan finansowy przygotowywany przez prezesa Funduszu jest jedynie opiniowany przez sejmowe komisje: zdrowia oraz finansów publicznych, a zatwierdzany przez ministra zdrowia w porozumieniu z ministrem finansów.

"W gruncie rzeczy Sejm tu nie ma nic do powiedzenia" - ocenił Zieliński. Jak zapowiedział, jesienią PiS przedstawi inicjatywę legislacyjną, dającą Sejmowi kontrolę nad środkami NFZ. "Można tak ukształtować przepisy, że Sejm będzie miał możliwość kontrolowania, zatwierdzania planu finansowego (NFZ-PAP)" - dodał.

Posłowie PiS krytykowali prezesa NFZ Jacka Paszkiewicza za - ich zdaniem - niesprawiedliwy podział pieniędzy z funduszu zapasowego. Jak przekonywali, przy podziale tych środków pominięte zostały województwa wschodnie.

Parlamentarzyści tłumaczyli na konferencji prasowej w Sejmie, że chodzi o uzupełnienie planu finansowego Funduszu o 856 mln zł pochodzących z tzw. funduszu zapasowego. Decyzją prezesa NFZ pieniądze te - jak mówili posłowie PiS - trafią do siedmiu województw: dolnośląskiego, łódzkiego, mazowieckiego, pomorskiego, śląskiego, wielkopolskiego i zachodniopomorskiego.

Posłanka PiS Małgorzata Sadurska podkreślała, że fundusz NFZ tworzony jest ze składek wszystkich ubezpieczonych, zamieszkujących wszystkie województwa, dlatego środki do niego trafiające powinny być dzielone sprawiedliwie, między wszystkie województwa. Tymczasem - zdaniem Sadurskiej - pieniądze z funduszu zapasowego trafią do "siedmiu bogatych województw".

Jej zdaniem, przy podziale owych 856 mln zł prezes NFZ zastosował "tak naprawdę tylko jedno kryterium, to znaczy swoje widzi mi się" i zdecydował o przekazaniu pieniędzy "wybranym przez siebie regionom Polski".

"To jest dla nas nie do przyjęcia, dlatego chcieliśmy zaapelować do minister zdrowia (Ewy Kopacz-PAP), aby nie powodowała dysproporcji między różnymi stronami kraju" - mówiła posłanka. Zwróciła się również do Kopacz z prośbą o spotkanie "z przedstawicielami samorządów, dyrektorami szpitali, parlamentarzystami", bo - jak przekonywała - "minister zdrowia nie chce dyskutować na temat przyszłości szpitali, szczególnie z Polski wschodniej".

Minister zdrowia odpowiada

Minister zdrowia Ewa Kopacz powiedziała PAP w Olsztynie, że posłowie PiS mieli swoją szansę przez dwa lata, mieli też swojego prezesa NFZ i wówczas mogli wydatki Funduszu racjonalizować.

"Naprawdę im nikt tego prawa nie zabierał. I wtedy, kiedy oni oferowali szpitalom dużo niższe kontrakty niż my obecnie, nie potrafili się taką inicjatywą wykazać" - podkreśliła.



Dodała jednak, że jeśli parlamentarzyści PiS mają dobry pomysł, który może się wpisać w całą debatę o ochronie zdrowia, to - tuż po rozpoczęciu prac Sejmu na początku października - ona jest gotowa do takiej rozmowy.

W ocenie innego uczestnika konferencji posła Wojciecha Żukowskiego, NFZ celowo niedoszacowuje plany finansowe, by potem móc dzielić pieniądze z tzw. funduszu zapasowego według własnego uznania. Poseł podkreślił, że przy podziale pieniędzy z tego funduszu nie został zastosowany algorytm, w myśl którego środki powinny być dzielone na wszystkie województwa, z uwzględnieniem m.in. liczby ubezpieczonych w danym regionie.

Z kolei Andrzej Troszyński z NFZ podkreślił w rozmowie z PAP, że dzięki nowemu algorytmowi podziału środków do najbiedniejszych regionów trafi więcej pieniędzy niż w poprzednich latach. "Uruchomienie funduszu zapasowego sprawi, że pozostałe województwa otrzymają nie mniej środków niż w ubiegłym roku" - dodał Troszyński.