Młodych ludzi, którzy w tym roku wkraczają na rynek pracy, czeka miła niespodzianka. Ofert pracy jest o 41 proc. więcej niż w zeszłym roku. Wzrosła też o 75 proc. liczba płatnych praktyk i staży.
Sześciu na dziesięciu pracodawców zapowiedziało, że w tym roku będą zwiększać zatrudnienie. Na pracę i najwyższe zarobki mogą tradycyjnie liczyć absolwenci kierunków ścisłych. Studenci kierunków związanych z energetyką już od czwartego roku studiów są wyłapywani na uczelniach. Na dobrą pracę mogą liczyć także inżynierowie z innych kierunków, informatycy oraz matematycy, którym nie sprawia trudności opanowanie tajników programowania. Np. Aspire, związek firm branży IT, już zapowiedział, że zatrudni w tym roku 16 tys. nowych pracowników, w tym ponad 60 proc. absolwentów. – To było nie do pomyślenia jeszcze rok temu – mówi Andrew Samu z agencji zatrudnienia Simplika. Pojawiło się też sporo ofert w branży chemicznej. Z kolei absolwenci kierunków ekonomicznych mogą liczyć głównie na pracę jako przedstawiciele handlowi. O 30 proc. wzrosła liczba ofert pracy w bankowości i finansach, ale szczyt hossy w tych dziedzinach przewidywany jest za rok. Humaniści najwięcej ofert znajdą w administracji państwowej i szkolnictwie. – Obserwujemy również boom w branży budowlanej – mówi nam Elżbieta Flasińska z portalu Pracuj.pl. Od dna odbijają się także logistyka i transport – tu widać 12-proc. wzrost liczby ofert.
Na studentów i absolwentów czeka też więcej praktyk i staży. To konsekwencja większego o 324 mln zł zastrzyku finansowego z rządu do firm. – Przedsiębiorstwa nie płacą więc za zatrudnienie i szkolenie absolwenta ani złotówki – wyjaśnia Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan. Praktyki trwają od 6 miesięcy do roku, a 60 proc. praktykantów i stażystów znajduje pracę w macierzystej firmie.
Niestety na stażach i praktykach absolwenci nie zarobią kokosów. Płaci się za nie zaledwie 120 proc. zasiłku dla bezrobotnych, czyli blisko 900 zł. – To jednak najlepszy sposób, by zdobyć doświadczenie, nawet jeszcze na studiach – mówi Samu. Jego zdaniem to, że co czwarty absolwent jest bezrobotny, to nie wina złej sytuacji na rynku pracy, ale tego, że młodzi za późno zdobywają doświadczenie. W Wielkiej Brytanii, skąd pochodzi, absolwenci idą do pracy już po zdobyciu licencjatu. W Polsce – po magisterce. W efekcie, co podkreśla Ambroziewicz, ekspert od rynku pracy z Pracodawców RP, młodzi nie potrafią pracować w grupie, organizować się oraz nie są odporni na stres.