Rząd chce żeby, Ukraińcy szybciej otrzymywali zezwolenia na pracę. Ułatwienia w zatrudnianiu cudzoziemców będą obowiązywać na stałe.
Rząd chce, żeby uproszczona procedura zatrudniania cudzoziemców ze Wschodu była kontynuowana bez ograniczenia czasowego. Zgodnie z obowiązującymi przepisami może być ona stosowana tylko do końca tego roku. W konsultacjach społecznych są dwa rozporządzenia w tej sprawie. Za ich przygotowanie odpowiada Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS).

Praca na 6 miesięcy

Pierwszy projekt rozporządzenia przewiduje, że firmy i osoby fizyczne będą mogły zatrudniać Ukraińców, Rosjan, Białorusinów, Mołdawian i Gruzinów według uproszczonej procedury. Polega ona na tym, że przedsiębiorca, który chce, aby u niego pracował cudzoziemiec ze Wschodu, rejestruje jedynie (bezpłatnie) oświadczenie o zamiarze powierzenia mu pracy w powiatowym urzędzie pracy (PUP). Maksymalnie na podstawie takiego oświadczenia cudzoziemiec może pracować w Polsce przez pół roku w ciągu roku. Czyli po upływie sześciu miesięcy musi wracać do siebie do domu.
W projekcie (co jest nowością) określono, jakie informacje musi poświadczyć przedsiębiorca w oświadczeniu o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca. Muszą tam się znaleźć takie dane, jak m.in., że nie ma długów składkowych i podatkowych oraz że nie mógł znaleźć pracowników na lokalnym rynku pracy.
– Przedsiębiorca nie musi przedstawiać dowodów potwierdzających okoliczności, których dotyczy oświadczenie – mówi Hanna Świątkiewicz-Zych, dyrektor departamentu rynku pracy w MPiPS.
To oznacza, że nie musi przedstawiać ksero zamieszczonych np. w gazetach ofert pracy.

Bez testu rynku pracy

Drugi projekt rozporządzenia w sprawie zatrudniania cudzoziemców przewiduje, że przedsiębiorca będzie mógł łatwiej i szybciej go zatrudnić (na przykład Ukraińca) po upływie pół roku. Jeśli po tym czasie pracodawca nadal oferuje mu pracę, musi uzyskać zezwolenie od wojewody. Może je mieć szybciej, bo nie przechodzi tzw. testu rynku pracy. Jest tak wtedy, gdy cudzoziemiec ze Wschodu w okresie bezpośrednio poprzedzającym złożenie wniosku o wydanie zezwolenia pracował w tej samej firmie przez co najmniej 3 miesiące. Pracodawca musi także przedstawić w urzędzie wojewódzkim oświadczenie o zamiarze jego zatrudnienia, umowę z cudzoziemcem oraz kopię dokumentów potwierdzających opłacanie składek na ubezpieczenie społeczne (jeżeli były wymagane w związku z wykonywaniem pracy).
Takie rozwiązanie obowiązuje obecnie, jednak tylko do końca tego roku. Projekt przewiduje, że będzie ono stosowane bez ograniczenia czasowego.
– Dzięki takiej polityce firmy będą mogły realizować większą liczbę kontraktów oraz zyskają łatwiejszy dostęp do tańszej siły roboczej – mówi Zbigniew Bachman, przedsiębiorca i prezes zarządu Fundacji Wszechnicy Budowlanej.
Brak tzw. testu rynku pracy w stosunku do cudzoziemców ze Wschodu jest wyjątkiem od zasady, bo obowiązuje on wobec wszystkich innych pracowników spoza UE, o ile nie chcą pracować w zawodach deficytowych. Firmy nie muszą go więc przechodzić, jeśli chcą zatrudnić cudzoziemca do pracy, do wykonywania której nie ma chętnych Polaków. W pozostałych sytuacjach, kiedy chcą zatrudnić cudzoziemca, ale nie do wykonywania zawodu deficytowego, firmy są objęte testem rynku. Polega on na tym, że starosta musi przedstawić w urzędzie wojewódzkim informację o tym, że nie może znaleźć bezrobotnego lub poszukującego pracy z odpowiednimi kwalifikacjami, a także o negatywnym wyniku rekrutacji organizowanej dla pracodawcy.



Pracują w rolnictwie

Wprowadzane stopniowo od 2006 roku ułatwienia w zatrudnianiu cudzoziemców ze Wschodu spowodowały, że liczba oświadczeń od tego roku stale rosła. Z danych resortu pracy wynika, że w II połowie 2007 r. polskie firmy złożyły 23 tys. takich oświadczeń, w 2008 roku – 156 tys., a w 2009 r. – 189 tys. W I połowie 2010 roku było ich 55 tys. Ponad 90 proc. oświadczeń dotyczyło Ukraińców. Firmy zgłaszały coraz większe zapotrzebowanie, mimo że rośnie liczba bezrobotnych. Na koniec 2009 roku 1,89 mln osób nie miało pracy (w grudniu 2008 roku – 1,47 mln).
– Cudzoziemcy nie zabierają im jednak pracy – mówi profesor Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Podkreśla, że nasi bezrobotni często niechętnie wykonują niskopłatną i niedającą stabilizacji pracę sezonową, głównie w rolnictwie i sadownictwie, budownictwie czy jako opiekunki i sprzątaczki. Dlatego kontynuacja możliwości zatrudniania cudzoziemców ze Wschodu na podstawie uproszczonej procedury jest dobrym rozwiązaniem.
Szczególne zapotrzebowanie na kolejnych pracowników zza wschodniej granicy będzie miała teraz branża budowlana. To efekt tego, że rośnie liczba zamówień, które do nich trafiają. Ukrainki natomiast, które najczęściej opiekują się dziećmi, pozwalają wielu Polkom na powrót do pracy po zakończonym urlopie macierzyńskim. Bez nich nie mogłyby tego zrobić, bo dla części z nich zatrudnienie polskiej opiekunki jest zbyt drogie. Im dłużej kobieta nie pracuje, tym trudniej potem wrócić jej na rynek.

Dalej liberalizować

Zdaniem Jana Rutkowskiego z Banku Światowego, rząd powinien wprowadzać dalsze ułatwienia w sposobie zatrudniania cudzoziemców m.in. z Rosji, Ukrainy czy Białorusi, na przykład wydłużając termin ich zatrudniania na podstawie oświadczenia do dziewięciu miesięcy. Uproszczoną procedurą powinni być objęci obywatele także innych krajów, na przykład z Armenii czy Wietnamu.
– Na rynku będzie coraz mniej polskich pracowników. Musimy więc korzystać z zagranicznej siły roboczej do coraz bardziej skomplikowanych prac, bo tych najprostszych będzie coraz mniej – mówi Jan Rutkowski.
Eksperci podnoszą, że Polska konkuruje o pracowników z innymi krajami UE.
– W przeciwnym razie Polska będzie tylko przystankiem dla cudzoziemców w drodze do innych krajów UE – mówi Mirosław Bieniecki z Caritas.
Jeśli więc nie możemy o nich konkurować płacami, upraszczajmy maksymalnie procedury ich zatrudniania. W wielu krajach unijnych cudzoziemiec zdecydowanie więcej zarobi niż w Polsce. Zdarza się, że na Ukrainie specjaliści, np. glazurnicy czy spawacze, zarabiają podobnie jak Polacy.