Pracownicy mogą zapomnieć o podwyżkach i premiach. To efekt ograniczania kosztów w przedsiębiorstwach oraz wysokiego bezrobocia. Pracodawcy nie są skłonni do podnoszenia pensji, bo pracownicy nie mają dokąd odejść. Z kolei pracownicy boją się prosić o podwyżki, wiedząc, że na ich miejsce jest kolejka chętnych – tłumaczy Karolina Sędzimir-Domanowska, ekonomistka PKO BP.
Co prawda po lutowym szczycie, kiedy stopa bezrobocia osiągnęła poziom 13 proc., w kolejnych miesiącach znacznie spadła (obecnie 11,4 proc.), ale jesienią, kiedy skończy się zapotrzebowanie na pracowników sezonowych, bezrobocie znów wzrośnie. Do końca roku o niemal 80 tys. osób. Na odczuwalny jego spadek można liczyć dopiero w 2011 roku.
Wysoki poziom bezrobocia to znak, że fiaskiem zakończył się rządowy program aktywizacji bezrobotnych, na który tylko w tym roku Fundusz Pracy przeznaczy 6,4 mld zł. Z danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że średnio tylko co drugi bezrobotny znajduje zatrudnienie po zakończeniu szkolenia, prac interwencyjnych, robót publicznych, prac społecznie użytecznych czy stażu. – Te działania są nieskuteczne, bo zbyt rzadko uwzględniają wymogi lokalnego rynku pracy – tłumaczy prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Pracy dla bezrobotnych nie mogą znaleźć też agencje zatrudnienia. Choć w ubiegłym roku skorzystało z ich usług 1,7 mln osób poszukujących pracy (o 12 proc. więcej, niż rok wcześniej) tylko 10 proc. spośród nich znalazło zatrudnienie. Osoby te najczęściej były kierowane do prac jako robotnicy, sprzedawcy czy pracownicy obsługi biurowej.
Otuchą napawają jedynie dane GUS. Zatrudnienie wzrosło w lipcu o 1,4 proc. w stosunku do roku poprzedniego. – Poszukiwani są programiści oraz informatycy. Firmy potrzebują też zarządców projektów, np. telekomunikacyjnych. W związku z ożywieniem rynku budowlanego potrzeba też inżynierów budowlanych. Wśród poszukiwanych pracowników są także przedstawiciele handlowi – mówi head hunter Agnieszka Kaczmarczyk z Grafton Technologies.
Gospodarka wyczekuje
Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP
Przedsiębiorcy nie są dziś skorzy do podwyżek i zatrudniania nowych pracowników. Cała polska gospodarka znajduje się w fazie wyczekiwania, jak rozwinie się sytuacja na międzynarodowych rynkach finansowych i jaki wpływ na polską gospodarkę będzie miała decyzja o podniesieniu VAT. Niepokój budzą też zapowiedzi rządu, że na podwyżce VAT może się nie skończyć i konieczne będą kolejne działania, które wyciągną pieniądze z kieszeni przedsiębiorców.
Tymczasem 95 proc. naszych przedsiębiorstw to mikro firmy, które są słabe ekonomicznie i dla nich ryzyko decyzji finansowych jest największe.
Czekają więc na pełniejsze informacje, które podpowiedzą im, czy warto inwestować i tworzyć nowe miejsca pracy. Ale sytuacja wyjaśni się już w trzecim kwartale i wtedy przekonamy się, jaka będzie skala ożywienia na rynku pracy. Na razie jedyne nowe miejsca pracy powstają w dużych firmach, które wykorzystują środki unijne i są zaangażowane w realizację dużych projektów infrastrukturalnych.