Platforma stara się wybrnąć z własnych obietnic. W kampanii prezydenckiej Bronisław Komorowski obiecał, że nie podniesie wieku emerytalnego, ale rząd wie, że bez tego budżet państwa się załamie. Resorty pracują nad tym po cichu.
W przyjętym na początku roku planie konsolidacji i rozwoju była mowa o rozpoczęciu dyskusji o zrównaniu wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn i podniesieniu go do 67 lat. W ostatnim rządowym „Wieloletnim planie finansowym państwa” nie ma o tym ani słowa.
Jednocześnie analitycy Ministerstwa Finansów przygotowali analizę, w której zachęcają do dłuższej aktywności zawodowej. Wynika z niej, że dłuższa praca oznacza wzrost emerytur od 9,4 do blisko 12 proc. Ile dokładnie, zależy od kilku zmiennych: wysokości zarobków, uzbieranej składki czy wskaźnika waloryzacji.
Takie dane mają przekonać opinię publiczną, bo według ostatnich sondaży tylko jedna trzecia badanych rozumie konieczność wprowadzenia takiego rozwiązania.
Rząd liczy, że dyskusja o reformach prowadzona w innych krajach oraz presja Brukseli spowodują, że wzrośnie akceptowalność takiego rozwiązania wśród Polaków.
Głośne poruszanie tej kwestii jest dziś dla rządu bardzo niewygodne, bo w gorącym okresie wyborczym PO nie chce drażnić wyborców. Eksperci przedstawiają jednak jednoznaczne wyliczenia, z których wynika, że wydłużenie wieku emerytalnego dałoby jednoznaczne korzyści. Choć na razie wygrywa polityka, to w rzeczywistości właściwym pytaniem nie jest czy, tylko kiedy rząd zdecyduje się na taki krok.
Aby jednak odsunąć to w czasie, proponowane rozwiązania idą w przeciwnym kierunku. Świadczy o tym ostatnia propozycja resortu pracy, który chce zakazać łączenia pobierania emerytury z pracą na etat.
W rządzie dyskusja na temat podniesienia wieku emerytalnego dopiero się zaczyna. Ścierają się tam dwie koncepcje. Szef strategicznych doradców premiera Michał Boni chce podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat. Minister finansów Jacek Rostowski i minister pracy Jolanta Fedak przekonują do wprowadzenia tzw. elastycznego wieku emerytalnego.
Pojawiał się też pomysł kompromisowy, by wiek emerytalny nie był sztywno ustalany przez Sejm, ale o jego wzroście decydowała rada złożona z ekspertów od demografii i ubezpieczeń społecznych.
Zupełnie inaczej podchodzą do sprawy eksperci, którzy nie kalkulują politycznie. Ich zdaniem – tym lepiej. Forum Obywatelskiego Rozwoju kierowane przez prof. Leszka Balcerowicza wyliczyło, że podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat jest nieuniknione i już w pierwszym roku da 2,5 mld zł oszczędności budżetowych.



– Taki krok wymusza sytuacja demograficzna. Najlepiej, by zdążyć z tą zmianą, by objęła duże roczniki urodzone w latach 50., i wydłużyć ich aktywność zawodową – mówi dr Agnieszka Chłoń-Domińczak z SGH.
Podwyższenie wieku emerytalnego miałoby olbrzymie znaczenie, bo podniosłoby tzw. efektywny wiek przechodzenia na emeryturę, który w Polsce wynosi niepełne 60 lat. To dwa lata krócej, niż średnio pracują Niemcy i trzy – niż Skandynawowie. Do tego takie posunięcie w znaczący sposób podniesie wskaźnik zatrudnienia osób w wieku 55 – 64 lata, który wynosi w Polsce 32 proc., podczas gdy unijna średnia to 46 proc.
Korzyść dla przyszłego emeryta i budżetu
OPINIA
Wiktor Wojciechowski
ekspert od ubezpieczeń społecznych z Forum Obywatelskiego Rozwoju
Wyliczenia rządu dotyczące korzyści z wydłużenia pracy o rok są zgodne z tym, co pokazują inne symulacje. Nowy system emerytalny istotnie wzmocnił bodźce pracowników do dłuższej aktywności zawodowej, bo każdy kolejny rok pracy oznacza wyższą emeryturę. Korzyści z dłuższej pracy odnosi nie tylko przyszły emeryt, ale także budżet. Jeśli nie będziemy pracować coraz dłużej, to system emerytalny będzie wymagał dotacji z podatków. Te pieniądze będą konieczne, aby spłacić zobowiązania państwa wobec dzisiejszych i przyszłych emerytów.
Dlatego alternatywą wydłużenia wieku emerytalnego jest podwyżka podatków. Lepszym rozwiązaniem jest jak najszybsze – najlepiej do końca tej dekady – podniesienie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67 lat. Oznacza to, że co roku ustawowy wiek emerytalny mężczyzn byłby wydłużany o ok. 3 miesiące. Natomiast kobietom, które obecnie mają granicę ustawowego wieku pięć lat niższą, trzeba by wydłużać wiek o ok. 9 miesięcy rocznie. Korzyści z tego faktu budżet odczułby natychmiast, bo z jednej strony ograniczono by wydatki na emerytury, a w efekcie dotację do FUS, a z drugiej strony więcej pracowników płaciłoby podatki i inne obowiązkowe składki. Te korzyści narastałyby w kolejnych latach.
Dłużej pracujesz - wyższa emerytura / DGP