Związki zawodowe chcą, by płace w budżetówce wzrosły w przyszłym roku o 5,3 proc. Tymczasem z założeń do projektu budżetu na 2011, raczej pozytywnie ocenianych przez ekspertów, wynika, że wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej nie będzie.

"Nie zakładamy w budżecie 2011 wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej, to element oszczędnego i ostrożnego budżetu, który chcemy przedstawić na 2011 rok. Wskaźniki znalazły się już w porządku obrad czwartkowego Komitetu Stałego Rady Ministrów, w przyszłym tygodniu zajmie się nimi rząd" - powiedziało PAP źródło rządowe.

Budżet będzie skonstruowany przy założeniu wzrostu PKB o 3,5 proc. i inflacji średniorocznej wynoszącej 2,3 proc., stopa bezrobocia w grudniu 2011 ma wynieść 9,9 proc.

Ministerstwo Finansów nie chce komentować informacji o zamrożeniu płac w budżetówce. "Dopóki założenia nie będą oficjalnym dokumentem przyjętym przez rząd, dopóty nie będzie można mówić o założeniach do ustawy budżetowej" - powiedziała w środę PAP rzeczniczka resortu finansów Magdalena Kobos.

Zbigniew Kruszyński z prezydium Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", członek Komisji Trójstronnej ds. społeczno-gospodarczych powiedział PAP, że zdaniem związkowców w 2011 r. płace powinny wzrosnąć o 5,3 proc. Wyjaśnił, że wskaźnik ten, to suma, na którą składają się: zakładana na 2011 r. inflacja, połowa planowanego wzrostu PKB, oraz 1,3 proc. będące "wyrównaniem" wzrostu płac z powodu błędnie określonej inflacji na 2010 r.

"Liczymy na negocjacje w Komisji Trójstronnej, jeżeli rząd przedstawi nam założenia"

"Liczymy na negocjacje w Komisji Trójstronnej, jeżeli rząd przedstawi nam założenia" - powiedział Kruszyński. Zaznaczył, że do informacji o ewentualnym braku wzrostu płac w budżetówce w 2011 r. będzie można się ustosunkować dopiero, jak dokument zostanie przekazany komisji.

Przewodniczący OPZZ Jan Guz zwrócił uwagę, że brak nominalnej podwyżki płac w budżetówce o wskaźnik inflacji będzie oznaczał, iż wynagrodzenia w tym sektorze realnie spadną. "Kolejny raz społeczeństwo naiwnie dało się nabrać na obiecanki rządu" - ocenił Guz. Dodał, że rząd obiecywał wzrost wynagrodzeń m.in. nauczycielom, policjantom i pracownikom służby zdrowia. "Nie można wstrzymać obiecanych podwyżek" - powiedział.

Zdaniem Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek z PKPP Lewiatan, członka Rady Gospodarczej przy premierze, informacje o wstrzymaniu wzrostu płac w sferze budżetowej należy łączyć z informacjami o znacznym wzroście przeciętnych wynagrodzeń w niektórych ministerstwach. "Urzędnicy publicznej administracji centralnej specjalnie tego nie odczują (zamrożenia płac - PAP), bo to co mieli zarobić, to w ciągu ostatnich dwóch lat już dostali z nawiązką" - powiedziała.

Według niej czeka nas ograniczenie różnego rodzaju wydatków, co pozwoli poradzić sobie z rosnącym deficytem i relacją długu względem PKB. "Pewnie wszyscy będziemy musieli coś do tego koszyczka dołożyć. Dobrze by było, gdyby rząd pokazał, jaki będzie wkład do niego innych grup społecznych" - uważa ekonomistka.



"Przydałyby się jeszcze dodatkowe działania po stronie wydatkowej, aby zminimalizować ryzyko nadmiernego przyrostu długu"

Starczewska-Krzysztoszek wskazała, że w pakietach oszczędnościowych większości krajów znajdują się propozycje zamrożenia wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej, a w niektórych przypadkach nawet ich obniżka.

Zdaniem głównego ekonomisty BRE Banku Ryszarda Petru, brak podwyżek w sferze budżetowej, to - obok wprowadzenia reguły wydatkowej - niezbędne kroki, aby poziom długu publicznego nie przekroczył 55 proc. PKB. Według niego - poza tymi propozycjami - w założeniach do budżetu nie ma innych działań, które miałyby temu zapobiec.

"Budżet powinien być tak skonstruowany, aby takie ryzyko nie istniało (przekroczenia przez dług poziomu 55 proc. PKB - PAP). Brak podwyżek w sferze budżetowej, czy wprowadzenie reguły wydatkowej to działania niezbędne, by ten scenariusz się nie spełnił" - powiedział.

Dodał, że aby dług nie przekroczył poziomu 55 proc. PKB, zarówno wzrost gospodarczy jak i inflacja i płace musiałyby by być wyższe od przyjętych w założeniach. Zdaniem ekonomisty założenia dotyczące tych wskaźników są konserwatywne, ale zbliżone do jego oczekiwań. "Przydałyby się jeszcze dodatkowe działania po stronie wydatkowej, aby zminimalizować ryzyko nadmiernego przyrostu długu" - podkreślił ekonomista.

Nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw będzie na poziomie 4,0 proc.

Zgodnie z założeniami do budżetu, przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniesie 3359 zł, nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej 3,7 proc., zaś realny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej 1,4 proc.

Nominalny wzrost przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw będzie na poziomie 4,0 proc., przeciętne zatrudnienie w gospodarce narodowej wzrośnie o 1,9 proc.

Rząd wskazuje w założeniach na ryzyko przekroczenia progu 55 proc. dla relacji kwoty państwowego długu publicznego do PKB i konieczność podjęcia działań ograniczających to zagrożenie. Zapowiada także, że budżet będzie oparty na tzw. regule wydatkowej. Zakłada ona wzrost wydatków elastycznych i nowych wydatków sztywnych nie przekroczy 1 pkt. proc. powyżej inflacji.

"Rząd, zgodnie z zachowaniem zasady ostrożności, która powinna towarzyszyć planowaniu budżetowemu, zdecydował się na oparcie projektu budżetu państwa na konserwatywnym scenariuszu makroekonomicznym. Takie podejście pozwala ograniczyć konsekwencje zrealizowania się potencjalnych negatywnych ryzyk i wystąpienia niekorzystnych uwarunkowań dla budżetu państwa" - napisano w założeniach.