Ministerstwo Edukacji Narodowej przesuwa terminy realizacji projektów, którymi zarządza. Opóźnione jest m.in. przekazanie szkołom 600 mln na dodatkowe zajęcia w klasach I–III.

Ministerstwo Edukacji Narodowej, które ma do dyspozycji do 2013 roku gigantyczną dla polskiej oświaty kwotę ponad 1 mld euro, słabo radzi sobie z jej wydawaniem.

Na półmetku okresu przewidzianego na wdrożenie programu MEN zakontraktowało niecałe 40 proc. tej kwoty. Inne resorty wydały już ponad połowę dostępnych środków. Najwolniej są realizowane tzw. projekty systemowe, na które MEN otrzymało ponad 0,5 mld euro.

Kilkoma z nich zarządzają urzędnicy MEN. Ponieważ terminy ich rozpoczęcia w niektórych przypadkach były przesuwane nawet kilka razy, na efekty projektów trzeba będzie poczekać jeszcze dwa – trzy lata. Już widać, że unijne pieniądze znacząco nie wpłyną na przyspieszenie reform w edukacji. Co gorsza, spora część środków, które ma do dyspozycji MEN, zostanie wydana nieefektywnie – głównie na raporty z badań diagnozujących obecny stan szkolnictwa. Za raportami nie idą nawet propozycje nowych rozwiązań systemowych.

Tak jest np. w projekcie o wartości 757 tys. zł zarządzanym przez MEN, a dotyczącym doskonalenia zawodowego nauczycieli. W jego ramach została wykonana analiza obowiązujących przepisów z tej dziedziny. Departament kształcenia ogólnego i wychowania MEN, który zarządza projektem, chce jego przedłużenia. W drugim etapie ma być wdrażana koncepcja zmian przepisów dotyczących doskonalenia zawodowego. Co więcej, jak usłyszeliśmy od jednego z urzędników MEN, koncepcja może się jeszcze zmienić.

Zdaniem Sławomira Broniarza, szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego, środowisko nauczycielskie nie jest informowane o sposobie wykorzystania unijnych środków przez MEN, a powinien on być bardziej przejrzysty.

– Czasami mamy wrażenie, że głównym beneficjentem tych środków są hotele, i to najwyższej kategorii – uważa Sławomir Broniarz.

Ponad 1 mld euro, które ma do dyspozycji Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN), miało być wykorzystane m. in. do reformowania programów nauczania, opracowania nowych podstaw programowych czy systemu kształcenia nauczycieli. MEN oprócz tego, że samo realizuje część tych projektów, zleciło to zadanie innym instytucjom – m.in. Centralnej Komisji Egzaminacyjnej czy Instytutowi Badań Edukacyjnych.
Jednak w połowie okresu wdrażania Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki dopiero zaczyna się realizacja ważnych dla reformy projektów systemowych MEN. A to spowolni reformy.

Reforma w 2017 roku

Na przykład projekt zmian w systemie kształcenia zawodowego miał być gotowy w 2012 roku. Jednak dwa unijne projekty dotyczące szkół zawodowych dopiero startują, a na ich efekty trzeba będzie poczekać dwa-trzy lata. Od stycznia formalnie ruszył projekt dotyczący potwierdzania kwalifikacji zawodowych, ale dotąd odbyło się tylko jedno posiedzenie tzw. grupy sterującej oraz dwa spotkania z ekspertami.
– Zanim weźmiemy się do reformowania, najpierw trzeba zinwentaryzować obecny system egzaminów zawodowych – mówi Maciej Prószyński ze Związku Rzemiosła Polskiego. Piotr Sarnecki z PKPP Lewiatan dodaje, że termin rozpoczęcia reformy szkół zawodowych to rok szkolny 2016 – 2017.
– Z tymi zmianami nie można czekać, bo polskim firmom zabraknie fachowców – ocenia prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.



Są pieniądze, nie ma koncepcji

Dopiero teraz rusza projekt zarządzany przez urzędników MEN, w ramach którego ma powstać strategia zarządzania oświatą w regionach. Za kwotę 6 mln zł zostaną opracowane m. in. 4 raporty (jeden z nich ma np. dotyczyć rozszerzania opieki przedszkolnej), oraz założenia zmian w prawie. Projekt realizowany jest od lutego, ale dopiero w maju minister edukacji podpisał umowę z departamentem, który będzie go realizował.
Tempo prac jest wolne we wszystkich projektach zarządzanych przez MEN. Problemem są prace koncepcyjne. Na przykład projekt dotyczący nadzoru pedagogicznego jest realizowany od 2008 roku, obecnie trwa jego drugi etap i już wiadomo, że będzie musiał być przedłużony do końca obecnej perspektywy finansowej 2007 – 2013.
– Musieliśmy wypracować modelowe rozwiązania dotyczące systemu, a to trwa. W trakcie realizacji projektu koncepcje się zmieniały. Nie można było tego, ani przewidzieć ani zaplanować – mówi Joanna Berdzik, była koordynatorka projektu.

Euro dla sześciolatków

Zdaniem ekspertów problemem projektów MEN jest słabe zarządzanie. Dlatego resort, przekazał urzędom marszałkowskim duży projekt systemowy, dotyczący tzw. indywidualizacji nauczania w klasach I – III. 600 mln zł, które oddał regionom, miało wesprzeć szkoły w przyjmowaniu sześciolatków. Ponieważ założenia programu nie zostały dobrze przygotowane, pieniądze są na razie niewykorzystywane. Projekty ruszą najwcześniej w przyszłym roku, a nie w tym.
Ze środków unijnych (tzw. pomoc techniczna POKL) finansowane są też prace 31-osobowego zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli. Został powołany w marcu. Ma zdecydować, w jakim zakresie zostanie znowelizowana Karta nauczyciela. Zespół spotkał się zaledwie dwa razy. Sami jego członkowie mają wątpliwości, czy uda mu się wypracować wspólne stanowisko.
– Będzie to trudne ze względu na opór środowiska nauczycieli – przyznaje Edmund Wittbrodt, senator PO, jeden z członków zespołu.
Natomiast zdaniem Sławomira Broniarza, szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego, coraz więcej uczestników zespołu nie chce żadnych zmian w Karcie.
– Jest pytanie, jak minister rozliczy się z wykorzystania środków UE, gdy zespołowi nie uda się wypracować żadnej nowej koncepcji – zastanawia się Sławomir Broniarz.
Problem z wydawaniem pieniędzy przez MEN dostrzega też Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Wiceminister Waldemar Sługocki mówi, że MRR widzi konieczność przyspieszenia tempa wdrażania działań, za które odpowiada MEN.