Maturzyści w ciągu kilku najbliższych dni będą się zapisywać na studia. Nie ma limitu kierunków, na które można ubiegać się o przyjęcie. Uczelnie za każdy z nich mogą pobrać opłatę rekrutacyjną.
W tym roku ponad 366 tys. osób przystąpiło do egzaminu maturalnego. Wczoraj Centralna Komisja Egzaminacyjna podała wyniki matur. Zdało ją 81 proc. osób. Dzisiaj maturzyści otrzymają świadectwa i będą podejmować decyzje, jakie kierunki studiów wybiorą.
– Mimo że rekrutacja na studia trwa od kwietnia i obecnie zarejestrowanych jest już ponad 9 tys. osób, to spodziewamy się trzykrotnie większej liczby kandydatów w najbliższych dniach – mówi Agnieszka Niczewska z Politechniki Wrocławskiej.
Przy rejestracji na studia kandydat podaje swoje dane osobowe i wybiera kierunek studiów, następnie zaznacza te przedmioty, które chce, aby były wzięte pod uwagę w procesie rekrutacji.
– Uczelnie otrzymają wyniki egzaminów zarejestrowanych osób z Krajowego Rejestru Matur (KRM). W innym przypadku, to kandydat będzie zobowiązany przedstawić odpowiedni dokument – mówi Katarzyna Pilitowska z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dopiero osoba zakwalifikowana na studia będzie musiała złożyć m.in. oryginał (lub w uzasadnionych przypadkach odpis) świadectwa maturalnego, kopię dowodu osobistego oraz fotografie.
Nie ma limitu kierunków, na które można zdawać. Niektórzy maturzyści w obawie, że nie dostaną się na wymarzony kierunek, składają dokumenty na kilka uczelni. Wtedy muszą jednak za każdy uiścić opłatę rekrutacyjną. W tym roku jej maksymalna wysokość za jeden kierunek wynosi 85 zł. Więcej zapłacą kandydaci na kierunki artystyczne (150 zł) lub sportowe (100 zł). Limity opłat obowiązują tylko szkoły publiczne.
Uczelnie zwracają wniesione opłaty jedynie w wyjątkowych sytuacjach.
– Opłata rekrutacyjna jest zwracana np. osobom, które nie zdały matury, a wcześniej zarejestrowały się w systemie i wniosły opłatę. Taka osoba w ogóle nie może podlegać procedurze rekrutacyjnej, więc otrzymuje zwrot pieniędzy – wyjaśnia Anna Korzewka z Uniwersytetu Warszawskiego.
Ale już na przykład Uniwersytet Jagielloński w ogóle nie przewiduje zwrotów.