Kryteria przyjęcia pacjentów do centrów urazowych z podpisanego już przez minister zdrowia rozporządzenia spowodują, że duża grupa pacjentów nie będzie kwalifikowała się do leczenia w centrach tak długo, aż będzie za późno - uważają lekarze.

To jedna z obaw sformułowanych podczas czwartkowego spotkania specjalistów z trzynastu polskich szpitali, w których zgodnie z nowelizacją ustawy o ratownictwie medycznym z lipca 2009 r., powstać mają tzw. centra urazowe. Spotkanie, podczas którego dyskutowano m.in. o finansowaniu procedur medycznych wykonywanych w centrach, odbyło się w Sosnowcu.

Tematem rozmów było też podpisane w ostatnich dniach przez minister zdrowia Ewę Kopacz rozporządzenie w sprawie centrów urazowych, które trafiło już do publikacji i zacznie obowiązywać w dwa tygodnie po opublikowaniu. Lekarze mówili, że w dokumencie są uchybienia, planują też powołanie Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Centrów Urazowych.

Ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w szpitalu św. Barbary w Sosnowcu dr Czarosław Kijonka przestrzegał m.in., że zamieszczone w rozporządzeniu kryteria przyjęć do centrów urazowych spowodują, że do leczenia tam nie będą kwalifikować się pacjenci w poważnym stanie, choć przytomni i wydolni krążeniowo oraz oddechowo.

"Czy tylko pacjenci we wstrząsie, niewydolni oddechowo i nieprzytomni będą kwalifikowani do centrum urazowego? () Cała grupa pacjentów z mnogimi obrażeniami ciała, urazem wielonarządowym, wielomiejscowym i ciężkim izolowanym, których można by uratować, nie będzie się kwalifikowała do leczenia w centrum tak długo, aż będzie za późno. Bardzo się tego boimy, tym bardziej, że takich chorych dzisiaj mamy i zdarza się, że umierają" - wskazał.

Kijonka ocenił, że kryterium leczenia w centrum urazowym powinien być poważny mechanizm urazu pacjenta jako czynnik predysponujący do mnogich obrażeń ciała, a nie tylko jego stan kliniczny. "Szybkie dotarcie zespołu ratownictwa medycznego do miejsca zdarzenia może skutkować dobrym stanem pacjenta wkrótce po wypadku i stanem krytycznym godzinę później" - wyjaśnił ekspert.

"Definicja tzw. pacjenta urazowego nie wyczerpuje wszystkich przypadków"

Ordynator sosnowieckiego szpitalnego oddziału ratunkowego dodał też, że zastosowana w ustawie o ratownictwie medycznym, do której odwołuje się nowe rozporządzenie, definicja tzw. pacjenta urazowego nie wyczerpuje wszystkich przypadków, w których pacjent powinien trafić do centrum urazowego.

Przytoczona przez ordynatora ustawowa definicja wskazuje, że "pacjent urazowy", to "osoba w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego spowodowanego działaniem czynnika zewnętrznego, którego następstwem są ciężkie, mnogie lub wielonarządowe obrażenia ciała".



Zdaniem Kijonki, do centrum urazowego powinien trafiać także m.in. pacjent z ciężkimi urazami izolowanymi, czyli obrażeniami obejmującymi jeden narząd, np. pękniętą wątrobą, złamaną miednicą czy ciężkim urazem czaszkowo-mózgowym, mimo że będzie wydolny krążeniowo, oddechowo i przytomny.

Odnosząc się do wymogów kadrowych w centrach urazowych i wskazując na niedobór specjalistów medycyny ratunkowej dr Kijonka zaproponował, żeby mogli do niej wchodzić lekarze po dwóch latach tej specjalizacji - posiadający już specjalizację z głównych dziedzin zabiegowych. "Naszym zdaniem, dobrym rozwiązaniem jest zbudowanie "trauma team" centrum na bazie lekarzy szpitalnych oddziałów ratunkowych" - wskazał.

Dr Kijonka pytał też, kto pokryje koszty leczenia w centrach pacjentów nieubezpieczonych - wskazując, że jego oddział ratunkowy w Sosnowcu, wobec niedoszacowanych wycen NFZ, generuje dla szpitala znaczne zadłużenie.

Śląski wojewódzki konsultant chirurgii ogólnej prof. Jacek Starzewski, który prezentował rozwiązania podobnych centrów urazowych w Stanach Zjednoczonych, ocenił m.in. że nowe rozporządzenie ministerstwa zdrowia o centrach urazowych daje nadzieje na poprawę sytuacji, mimo widocznych już teraz uchybień w jego treści.

Wojewódzki konsultant medycyny ratunkowej z woj. małopolskiego prof. Leszek Brongel mówił w czwartek, że obecnie tylko trzy z trzynastu wytypowanych szpitali spełniają kryteria funkcjonowania centrów urazowych. Zaznaczył, że szpitale, które zdecydowały się na uruchomienie centrów, przyjęły na siebie zobowiązanie leczenia pacjentów z ciężkimi urazami, nie mając pewności otrzymania za to zapłaty.

Brongel ocenił też, że szpitale te "chyba słusznie powołują związek pracodawców, żeby bronić się przed fatalnymi konsekwencjami", jakie uruchomienie centrów może na nie ściągnąć. Wskazał, że szpitalne oddziały ratunkowe, często leczą dziś "odrastające paznokcie", natomiast NFZ karze za odsyłanie z nich pacjentów - stąd wzięły się ostre kryteria przyjmowania pacjentów do centrów urazowych.

Obecni w czwartek w Sosnowcu przedstawiciele resortu zdrowia sygnalizowali, że uwagi lekarzy są cenne, natomiast przepisy dotyczące centrów urazowych - pierwsze dotyczące tej materii - mogą być zmienione lub uzupełnione. Resort chwali też plany powołania związku pracodawców centrów - jako gremium, które może dostarczać cennych opinii.