To, czego przez lata nie mogły zrobić polskie rządy, zrobi Unia Europejska. Zreformuje nam system ochrony zdrowia. Rozwiną się szpitale dobre, bez względu na to, czy to prywatne, czy publiczne, a padną te, które na rynku nie dają sobie rady.
Dyrektywa „Pacjenci bez granic” otworzy rynek, zaostrzy konkurencję i – miejmy nadzieję – doprowadzi do spadku cen zabiegów. Jednak Ewa Kopacz, minister zdrowia, zapowiada, że z pełną determinacją będzie walczyć o to, aby nie refundować zabiegów w placówkach prywatnych, jeśli te nie podpisały kontraktów z funduszem. W przeciwnym razie jego budżet pęknie.
Dyrektywa przewiduje, że każda osoba ubezpieczona w NFZ będzie mogła leczyć się w dowolnej placówce. Jeśli będzie to klinika prywatna, to fundusz pokryje koszty zabiegu do wysokości kwoty, jaką płaci szpitalom publicznym. Ewentualne różnice w cenie pokryje sam pacjent.
Takie rozwiązanie spowoduje wzrost liczby pacjentów, którzy zamiast czekać w kolejkach na zabieg w publicznym szpitalu, wybiorą prywatny. Zwłaszcza że różnice cen wcale nie są tak duże, między innymi i z tego powodu, że prywatna placówka trzyma pacjenta np. 4 dni, publiczna – do 2 tygodni.
Efekt łatwo przewidzieć – wzrosną wydatki NFZ, zdaniem niektórych ekspertów nawet o 15 mld zł rocznie. Inni są bardziej ostrożni. Adam Kozierkiewicz, który szacował koszt wejścia w życie unijnych przepisów dla rządu, mówi o 1,5 – 2,5 mld zł. Budżet funduszu to w tym roku 56 mld zł.
Pieniądze pójdą za pacjentem. Poprawi się jakość udzielanych usług, szpitalne kolejki będą krótsze, silniejsza będzie pozycja pacjenta. Dziś chory ma bardzo ograniczony dostęp do dokumentacji medycznej, świadczeń i nowoczesnych terapii. Nic dziwnego, skoro ma tylko obowiązek opłacać składki, a nikt nie konkuruje o jego pieniądze.
Nowe unijne rozwiązanie może się też okazać motorem przekształceń publicznych szpitali w spółki prawa handlowego. – Obecnie brakuje zachęt, żeby to robić. Samorządy nie zmieniają formy prawnej, co wiązałoby się z większą odpowiedzialnością i nikłymi korzyściami – uważa Adam Rozwadowski, prezes Enel-Medu.

Prywatni wyleczą szybciej i taniej

Wejście w życie dyrektywy o wyborze miejsca leczenia może, zdaniem rządu, zrujnować NFZ. Eksperci mówią, że wymusi reformę systemu lecznictwa.

Już teraz na prywatne leczenie Polacy wydają 28 mld zł – wynika z raportu przygotowanego przez firmę badawczą Pharmaceutical Market Analyst (PMR). A jeśli będą mogli, tak jak przewiduje unijna dyrektywa „Pacjenci bez granic”, uzyskać refundację części tych wydatków od NFZ, liczba klientów prywatnych placówek się zwiększy. A to może się okazać katastrofalne dla funduszu, którego – jak twierdzi rząd – nie stać nawet na częściową ich refundację. – Chcąc temu sprostać, NFZ będzie musiał inaczej planować wydatki – dodaje Rafał Janiszewski, ekspert ds. ochrony zdrowia. A to wiąże się z uszczelnianiem systemu: ograniczeniem wyłudzania leków, obniżeniem kosztów zatrudnienia w szpitalach (dziś to nawet 70 proc. ceny danego świadczenia), racjonalnym gospodarowaniem miejscami w szpitalach i badaniami.

Przedstawiciele prywatnych placówek ochrony zdrowia widzą w unijnej dyrektywie szansę na rozwój swoich klinik. – Już teraz w naszych placówkach leczymy chorych z Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Dyrektywa ułatwi ich dopływ – potwierdza Edyta Karasek, dyrektor medyczny EMC Instytutu Medycznego SA.

– Pieniądze będą szły za pacjentem, który mając prawo wyboru, gdzie chce się leczyć, będzie wybierał najlepsze placówki – dodaje Dorota Karkowska, ekspert Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej ks. Adama Nowaka.

To szansa na poprawę jakości udzielanych usług, skrócenie szpitalnych kolejek, a także wzmocnienie pozycji pacjenta. Ta wciąż bowiem jest bardzo słaba. W międzynarodowym rankingu (Euro-Canada Health Consumer Index 2010) dotyczącym przestrzegania praw pacjenta Polska zajęła piąte miejsce od końca (czyli 30.).

Jednak Ewa Kopacz, minister zdrowia, uważa, że wprowadzenie unijnych przepisów w życie oznacza brak kontroli nad wydawaniem pieniędzy z NFZ. – I jeszcze gorszy dostęp do świadczeń dla najbiedniejszych, których nie stać na dopłaty czy częściową refundację leczenia za granicą – dodaje.

Unijna dyrektywa ma wejść w życie za 2,5 roku.