Nowoczesne państwo to nie tylko autostrady, ale to także takie państwo, które potrafi zadbać o osoby najsłabsze, także o dzieci, które nie mają swoich rodzin - mówił Jarosław Kaczyński, który w niedzielę odwiedził rodzinę Urszuli i Wojciecha Milczarków, prowadzących rodzinny dom dziecka w Wiktorowie pod Warszawą.

Przy okazji spotkania z wychowującą dziewięcioro dzieci rodziną Milczarków Kaczyński skrytykował pomysł wprowadzenia odpłatności za drugi kierunek studiów. Jego zdaniem państwo powinno też zadbać o wyższe nakłady na badania naukowe.

Wizyta Kaczyńskiego w Wiktorowie związana była z przypadającym w niedzielę Dniem Rodzicielstwa Zastępczego.

Po spotkaniu z rodziną Milczarków kandydat PiS na prezydenta przekonywał, że w Polsce potrzebna jest ustawa o rodzicielstwie zastępczym. Jak mówił, rodziny zastępcze są bardzo dobrą alternatywą dla dużych, państwowych domów dziecka.

"Bardzo źle się dzieje, że nie mamy ciągle ustawy o rodzicielstwie zastępczym (...) nowoczesne państwo to nie tylko autostrady i inne nowoczesne rozwiązania, ale to takie państwo, które potrafi zadbać o osoby najsłabsze, także o dzieci, które nie mają swoich rodzin" - podkreślił Kaczyński.

"Mój rząd przygotował taką ustawę"

"Mój rząd przygotował taką ustawę. Została złożona już po upadku rządu, w styczniu 2008 r., ale do dziś jakoś nic nie zrobiono" - mówił Kaczyński. Przypomniał, że projekt ustawy był autorstwa Joanny Kluzik-Rostkowskiej - ministra z jego rządu, a dziś - szefowej jego kampanii.

W opinii Kaczyńskiego, przykład rodziny Milczarków daje podstawę, by jak najszerzej propagować ideę rodzinnych domów dziecka. "W Polsce, jak w każdym społeczeństwie jest grupa ludzi dobrych, można powiedzieć w wyższym stopniu niż przeciętnie, ludzi, którzy potrafią być czynnie bardzo dobrzy. Wykorzystujmy to, bo są oni wielkim społecznym potencjałem, który powinien nam wszystkim służyć, a kiedy to służy dzieciom to jest chyba najlepsze ze wszystkiego co może być" - mówił kandydat na prezydenta.

Zdaniem Kaczyńskiego, finansowane przez państwo wychowanie przedszkolne oraz oświata na poziomie podstawowym i wyższym nie powinny być odpłatne.

"Mamy ciągle problem niepełnej równości, jeżeli chodzi o dostęp do oświaty, zarówno tej niższej, jak i tej wyższej, gdzie nie ma ani odpowiedniego systemu stypendialnego, a są jeszcze do tego zakusy, żeby uczynić kształcenie wyższe płatnym, przynajmniej jeśli chodzi o drugi wydział" - mówił. Jak przekonywał, podejmowanie drugiego kierunku studiów jest obecnie powszechne i potrzebne, bo przekłada się na realne życiowe szanse.



Kaczyński zauważył także, że w Polsce w niedostatecznym stopniu finansuje się badania naukowe. "Strategia lizbońska wymagała od państw europejskich, żeby wyraźnie zwiększyć wydatki na naukę, w wielu krajach, też niespecjalnie bogatych, też nowych w Unii Europejskiej, jednak coś w tym kierunku zrobiono, w Polsce nic" - mówił.

"Te sprawy powinny być przedmiotem spokojnej, merytorycznej dyskusji w tej kampanii" - ocenił.

Apel o zakończenie "wojny polsko-polskiej"

Kaczyński pytany był też przez dziennikarzy o swój sobotni apel o zakończenie "wojny polsko-polskiej" i o komentarze, według których mówi językiem PO. "Odsyłam do ówczesnych tekstów. Kto je przeczyta, sam sobie odpowie" - odpowiadał lider PiS.

Więcej na ten temat mówiła szefowa jego sztabu Joanna Kluzik-Rostkowska. "Przypomnę, że w październiku ubiegłego roku to Donald Tusk mówił, że wypowiada nam wojnę, w marcu tego roku zrezygnował z retoryki wojennej i mówił o pokoju, więc ja już proponowałabym nie licytować się, kto pierwszy mówi o pokoju, kto pierwszy mówi o wojnie, bo ja dokładnie pamiętam październik ubiegłego roku, kiedy do wojny przeciwko nam wzywał Donald Tusk" - powiedziała Kluzik-Rostkowska.

"Mam takie przeświadczenie, że po tym, co się wydarzyło, tak zmieniliśmy się wszyscy i tak zmienił się nastrój w Polsce, że mówmy o tym, co w przyszłości, a nie wypominajmy sobie różne słowa wypowiadane w przeszłości" - apelowała.

Przed wizytą Kaczyńskiego w domu państwa Milczarków jego gospodarze przedstawili dziennikarzom wychowywane przez siebie dzieci. Nie kryli, że Jarosław Kaczyński to ich kandydat w nadchodzących wyborach.

Dziennikarzom opowiadali, że inicjatywa prowadzenia rodzinnego domu dziecka wynikała z "chęci podzielenia się dobrem z innymi". Razem wychowują syna Adama, który ma 17 lat oraz ośmioro dzieci: 15-letniego Adriana, 13-letniego Pawła, 12-letnią Justynę, 9-letnią Patrycję, 7-letnią Magdę, 6-letnią Patrycję, 5-letnią Kasię i 4-letnią Anię.

W czasie wizyty prezesa PiS, po domu i jego obejściu, oprowadzał go pan Wojciech. Po obiedzie, na którym podano m.in. karkówkę w sosie cebulowo-grzybowym, Kaczyński miał okazję zobaczyć podwórze z placem zabaw dla dzieci.

Prezes PiS zwrócił też uwagę na wiele zwierząt, które zgromadziła rodzina Milczarków. Jak mówił podczas spaceru, dom i miejsce "wydały mu się zaczarowane".

"Wizyta pana Kaczyńskiego to dla nas zaszczyt. Uważamy, że zawsze warto rozmawiać o sytuacji dzieci, które potrzebują pomocy, a także o przepisach prawa, które mogłyby poprawić ich los" - powiedział PAP pan Wojciech. Jak żartował, jego dzieci już od rana wspinają się na przydomowe sosny. "Sąsiedzi się już przyzwyczaili" - mówił z uśmiechem.

Zgodnie z uchwałą Sejmu z 24 maja 2006 r., ustanowienie Dnia Rodzicielstwa Zastępczego ma przyczynić się do zwrócenia uwagi na los dzieci odrzuconych i osieroconych oraz działania na rzecz rozwoju i popularyzacji ruchu rodzicielstwa zastępczego w Polsce.