W realnym systemie zryczałtowanym pod nóż poszłyby m.in. KRUS i pomostówki.
Egzotyczne sojusze nie są niczym nowym. Teraz jednak jesteśmy świadkami superegzotycznej koalicji emerytalnej. Waldemar Pawlak, wspierany przez Jolantę Fedak (oboje z PSL), wspólnie z liberałami z Centrum im. Adama Smitha domagają się wolnościowej rewolucji w emeryturach. Naprzeciwko stoi m.in. Michał Boni. Spór dotyczy rzeczy fundamentalnej – wolności obywateli do decydowania o swoim losie vs. paternalistycznej wizji zabezpieczania na siłę „głupich” jednostek, które na pewno same, bez decyzji państwa, nie dadzą sobie rady. I dobrze, że trwa. Problem w tym, że w pawlakowej propozycji brzmią nuty fałszu. Wprowadzenie systemu minimalnego wymaga bowiem rzezi przywilejów i odstępstw od reguł (np. KRUS).

Nieprawdziwa propozycja

Pawlak mówi, że każdy niech płaci na emeryturę minimalną składkę 120 zł miesięcznie i z tego uzbiera mu się tyle, żeby na starość zapewnić sobie nie tylko bezpieczeństwo socjalne (minimalna emerytura to nieco ponad 800 zł), ale 1200 zł. Propozycja kusząca. Ma też ładunek wolnościowego myślenia mówiącego o tym, że każdy powinien troszczyć się o siebie. Państwo zmusza tylko do oszczędzania minimum, by zabezpieczyć się przed ryzykiem konieczności wypłacania w przyszłości świadczeń z pomocy społecznej. Unika w ten sposób zjawiska, które ekonomiści od ubezpieczeń nazywają free rider. Wskazują, że gdy nie ma przymusu ubezpieczeń, część osób nie odkłada na starość i nie ma z czego żyć. Utrzymać je musi reszta społeczeństwa. Tyle tylko, że propozycja Pawlaka jest nieprawdziwa. Kryje się za nią obrona KRUS.
Nie da się otrzymać emerytury w wysokości 1200 zł za składkę w wysokości 120 zł. Dowodzi tego właśnie sytuacja w KRUS. Rolnicy płacą miesięcznie 100 zł na emeryturę i rentę, więc to budżet musi finansować 95 proc. ich świadczeń. Trzeba pamiętać, że osoba 60-letnia ma średnio do przeżycia 20 lat, a wcześniej oszczędza około 35 lat. Nie może więc, płacąc przez te lata 120 zł, otrzymywać do śmierci 1200 zł. Tego się nie da zrobić – nawet biorąc pod uwagę tzw. procent składany. Trzeba też pamiętać, że emerytura jest waloryzowana – czyli co roku przez 20 lat jej pobierania rośnie. No chyba że premier Pawlak chce podnieść wiek emerytalny do 80 lat. Wtedy taka składka mogłaby obowiązywać. Na podniesienie tego wieku nawet do 65 lat dla kobiet nie zgadza się jednak Jolanta Fedak.



System marzeń

Podpowiadam więc premierowi Pawlakowi, że w Polsce istnieje już system, o którym marzy. Jest nim sposób opłacania składek i wypłaty świadczeń samozatrudnionym. Płacą zryczałtowaną składkę od 60 proc. średniej płacy. Nie mają żadnych przywilejów emerytalnych i ich składka wystarcza im na świadczenie. Tyle tylko, że po pierwsze ich składka tylko na emeryturę wynosi 368,5 zł (3 razy więcej, niż mówi Pawlak), a większość z nich otrzymuje świadczenie w wysokości 900 – 1100 zł. Płaci więc więcej, a dostaje mniej. Gdyby więc Waldemar Pawlak uczciwie powiedział, że dąży do systemu ryczałtowego i przedstawił rzetelne rachunki, opinia publiczna uwierzyłaby, że jest to propozycja do dyskusji. Jednak wtedy domagałby się też urealnienia wpłat do KRUS, czego wicepremier zapewne nie chce.
System samozatrudnionych czy słynny kanadyjski dowodzą, że można dyskutować nad zmianami w naszym systemie emerytalnym. Nie jesteśmy skazani na to, że historia się skończyła i nic nie można zmienić czy poprawić. Sęk jednak w tym, by unikać – najpierw demagogii, a później, ale co ważniejsze, konieczności dopłacania jednym przez drugich. System zryczałtowany może być oparty na jednej składce i niewysokim świadczeniu. I wcale nie będzie tak, że głupi ludzie nie zaoszczędzą, a później będą żebrać albo zrobią rewolucję. Tyle tylko że nie może być w nim żadnych wyjątków – równy, wyższy wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn, żadnych przywilejów, składka wystarczająca na sfinansowanie świadczenia.
A wtedy pod nóż muszą pójść KRUS, pomostówki, emerytury górników, służb mundurowych czy świadczenia kompensacyjne dla nauczycieli. Może to jest właśnie prawdziwy powód, dla którego premier Pawlak rzuca nierealne propozycje. Wie, że wprowadzenie realnego systemu zryczałtowanego musi rodzić takie konsekwencje. Pewnie nie jest przygotowany, aby to powiedzieć.