W ciągu ostatnich trzech lat Polska bardzo istotnie zredukowała narzuty na płace. Nie jesteśmy już dzięki temu jednym z liderów fiskalizmu.
Najwyższe koszty zatrudnienia, biorąc pod uwagę osobę bezdzietną zarabiającą średnią pensję, ponoszą pracodawcy w krajach UE – wynika z opublikowanego wczoraj raportu OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) Taxing Wages. OECD to organizacja skupiająca 30 najlepiej rozwiniętych gospodarek świata. Kraje Unii pod względem wysokości tzw. klina podatkowego zajmują 14 pierwszych miejsc. Na czele najbardziej fiskalnych krajów są Belgia, Węgry i Niemcy. Tam koszt danin państwowych wynikających z zatrudnienia pracownika przekracza jego pensję netto. Na następnych miejscach znajduje się 9 kolejnych krajów UE. Unijny peleton przerywa na 15. miejscu Turcja, a za nią są Norwegia i Portugalia.
Polska zajęła w tegorocznym zestawieniu 18. miejsce. Obciążenie kosztów pracy wynosi u nas 34 proc. Oznacza to, że z każdego 1000 zł, które zarabia pracownik, 340 zł wędruje do ZUS, NFZ lub fiskusa. A jeszcze w latach 2006–2007 byliśmy na 10. miejscu. Wtedy tzw. klin podatkowy wynosił u nas ponad 43,5 proc. W 2007 roku przesunęliśmy się na miejsce 11., w 2008 na 14. Tak szybka i zdecydowana poprawa naszych notowań to efekt wprowadzanych w latach 2007–2009 obniżek składki rentowej, ulg rodzinnych i podwyżki progów podatkowych. To właśnie dzięki temu istotnie maleją koszty zatrudnienia pracownika.



W UE najniższe obciążenia pracy notują kraje anglosaskie – Irlandia i Wielka Brytania. Także w pozostałych krajach anglosaskich – USA, Australii czy koszty te są poniżej przeciętnej OECD i wahają się od 18,4 do 30 proc. Najmniej – poniżej 20 proc. – obciążeni są pracownicy i pracodawcy w Meksyku i Nowej Zelandii.
Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha studzi jednak optymizm wynikający z danych podawanych przez OECD. Tłumaczy, że państwo rekompensuje sobie obniżenie danin nakładanych na pracę innymi obciążeniami, na przykład podwyżkami akcyzy. Jednak obniżkę opodatkowania pracy widać też w danych Eurostatu. W 2006 roku do publicznej kasy wpływała równowartość 40,2 proc. polskiego PKB. W ubiegłym roku było to 37,4 proc.
Eksperci wskazują też, że wysoki klin podatkowy ma szczególnie negatywne konsekwencje dla rynku pracy. Maleją pensje netto, a tym samym osłabia się motywacja do szukania zatrudnienia. Rośnie też szara strefa.
340 zł z każdego zarobionego przez Polaka 1000 zł wędruje do fiskusa, ZUS i NFZ