Szybkiej kariery i dobrze płatnej pracy oczekuje zaraz po studiach 40 proc. studentów uczelni technicznych. Kryzys sprawił, że wybierają masowo kierunki inżynieryjne, jak kiedyś marketing i zarządzanie.

To wyniki najnowszego badania Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. Coraz więcej studentów upatruje w wyborze studiów technicznych szansy na niezłe zarobki. Natomiast ich oczekiwania finansowe są wyższe niż w rok wcześniej. Już w pierwszej pracy chcieliby zarabiać przynajmniej 2 – 3 tys. zł na rękę. Rok wcześniej byli skłonni zgodzić się na zarobki w wysokości 1,5 – 1,8 tys. zł netto.

Zabraknie inżynierów

Wzrost zainteresowania takim kierunkami potwierdzają wyniki tegorocznej rekrutacji na studia. Ten rok był przełomowy. Po raz pierwszy od lat tyle samo chętnych zgłosiło się na studia techniczne co na uniwersytety. O miejsce na obu typach uczelni biło się średnio 3,5 studenta. W poprzednich latach chętnych na kierunki ekonomiczno-społeczne było średnio czterech, na politechniki – dwóch.

Nie mamy jednak do czynienia z niezwykłym wzrostem zainteresowania naukami technicznymi. Raczej zmianami na rynku pracy. – Doszło do zaczopowania rynku młodą kadrą biznesową, specjalistami od zarządzania. Oni zalali rynek w latach 90. Teraz nie ma już dla nich miejsca – mówi Krzysztof Pawłowski, prezydent Wyższej Szkoły Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu.

Na rynku, gdzie roi się od wykwalifikowanych menedżerów, brakuje inżynierów. Z szacunków Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego wynika, że do 2013 roku może zabraknąć nawet 50 tys. inżynierów czy informatyków. W perspektywie pięciu lat największe, bo aż 50-procentowe zapotrzebowanie na rynku pracy będzie na absolwentów kierunków technicznych.

Studenci oblegają więc tzw. kierunki zamawiane. To studia kluczowe dla rozwoju gospodarki i odpowiadające na zapotrzebowanie ze strony przedsiębiorców. Ministerstwo wybrało ich 14. Pięć z nich znalazło się w pierwszej „20” najbardziej pożądanych kierunków. Największy skok zaliczyło budownictwo – było czwartym najczęściej wybieranym kierunkiem. Jeszcze dwa lata temu znajdowało się na 11. miejscu.



Liczy się dobra pensja

Sami studenci przyznają się, że przy wyborze studiów kierują się teraz pragmatyką. – Chciałam iść na Politechnikę Warszawską, bo wiedziałam, że potem łatwo będzie mi znaleźć pracę – mówi Agnieszka Lewalska, studentka I roku technologii chemii. Dodaje, że aż jedna trzecia osób z jej licealnej klasy wybrała budownictwo. – Wiedzieli, że po tym mają zapewniony byt – przyznaje Lewalska.

Studenci liczą, że natychmiast po studiach znajdą dobrze płatną pracę w zawodzie. Ale sami przyznają, że uczelnie nie najlepiej przygotowują ich do objęcia posady. Ośmiu procentom na dziesięć brakuje połączenia nauki z praktyką. Wielu zwraca też uwagę na brak powiązania teorii z nowinkami technologicznymi. – A pracodawcy poszukują osób, które będą elastyczne i będą umiały się szybko przystosować. Przedsiębiorcy jednego roku inwestują w konkretną technologię, a już w kolejnym zmieniają profil i chcą mieć pracownika, który za tym będzie nadążał – mówi Krzysztof Pawłowski.

Biznes nie dopłaca do nauki

Ale do tego jest daleko. Dziś uczelnie stawiają na tradycyjne kierunki. – Dlatego od tego roku wprowadzamy interdyscyplinarne kierunki zamawiane, żeby można było łączyć różne specjalizacje – mówiła w wywiadzie z „DGP” minister nauki Barbara Kudrycka. Ale to niejedyny problem. Polskie firmy mają oczekiwania, ale nie chcą się angażować w rozwój nauki. Zaledwie 8 proc. z nich uważa wydatki na działalność badawczo-rozwojową za skuteczny sposób uzyskania przewagi konkurencyjnej i źródło innowacyjności. To jeden z najgorszych wyników w Unii Europejskiej.