Rząd przyjął wreszcie tzw. ustawę żłobkową. Zakłada m.in. likwidację absurdalnego przepisu wskazującego, że żłobki to zakłady opieki zdrowotnej. Przez niego mają one m.in. prowadzić dokumentację medyczną (sic!) zawierającą opis stanu zdrowia pacjenta (czyli dziecka). Rząd planuje też tworzyć kluby czy ogródki dziecięce. Ma to zachęcić gminy, osobyprywatne i firmy do ich zakładania. I wszystko brzmi cudownie.
Sęk w tym, że niewiele może z tego wyjść. Powodem są pieniądze, których rząd nie gwarantuje. Gminy, na które już teraz spada gros zadań związanych z edukacją i opieką nad dziećmi, od lat narzekają, że mają je realizować, ale bez zapewnionych pieniędzy. Podobnie będzie i teraz. Samorządy czy firmy nie mają wystarczających zachęt do tworzenia nowych form opieki.
A przecież wydatek na żłobki czy przedszkola to inwestycja. Więcej rodziców pracuje, zapewniona opieka pomaga im podjąć decyzję o posiadaniu potomstwa, a dzieci od wczesnych lat się uczą. Rząd nie powinien patrzeć na budżet jak księgowy, któremu musi się zamknąć rok. Tym bardziej że wciąż można tam znaleźć rezerwy. Teraz się zamknie, ale w przyszłości bez rodzących się obecnie dzieci – już nie.