Szwedzki parlament dostosował dziś lokalne przepisy dotyczące rynku pracy do prawa unijnego. Dzięki temu związki zawodowe nie będą mogły blokować często tańszych firm z zagranicy, jeśli te będą płacić swoim pracownikom mniej, niż zarabia szwedzki robotnik.

Decyzja szwedzkiego Riksdagu jest konsekwencją wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z 2007 roku, który orzekł, że blokowanie przez szwedzkie związki zawodowe firm, które nie mają siedziby na terenie Szwecji, a delegują tam robotników, jest sprzeczne z prawem Unii Europejskiej, gdyż ogranicza swobodny przepływ usług.

Wyrok ETS dotyczył łotewskiej firmy Laval, która w 2004 roku na skutek interwencji związkowców z branży budowlanej i elektrycznej musiała opuścić teren budowy szkoły w podsztokholmskim Vaxholm, co w konsekwencji spowodowało jej bankructwo.

Źródłem konfliktu był fakt, że robotnicy z Łotwy zarabiali mniej niż ich szwedzcy koledzy po fachu, a pracodawca nie podpisał ze związkami gwarantującej im lepsze warunki umowy zbiorowej.

Historia ta, opisana przez szwedzkiego dziennikarza polskiego pochodzenia Macieja Zarembę, jest częścią wydanej w Polsce książki "Polski hydraulik i inne opowieści ze Szwecji".

Podobne problemy ze szwedzkimi związkami zawodowymi miały również polskie firmy. Ostatni taki przypadek miał miejsce w październiku 2009 roku w gminie Oskarshamn na południu Szwecji. Dotyczył robotników budowlanych.

Możliwość protestów, ale tylko w pewnych warunkach

Liberalizacja szwedzkiego prawa nie oznacza jednak, że firmy z innych państw UE będą mogły działać w Szwecji bez żadnych ograniczeń. Nowe przepisy, które wejdą w życie 15 kwietnia 2010 roku, nadal dają związkom zawodowym możliwość protestów, ale tylko w pewnych warunkach. Przede wszystkim chronią pracownika delegowanego do pracy w Szwecji.

Przyjęcie przez szwedzki parlament powyższych rozwiązań jest ostro krytykowane przez powiązaną ze związkami socjaldemokratyczną opozycję. Jej posłowie próbowali nie dopuścić do ich uchwalenia jako niezgodnych z konstytucyjnym prawem do zrzeszania się. Politycy opozycji odgrażają się również, że do tematu wrócą i ustawę zmienią, jeśli wygrają wrześniowe wybory parlamentarne.