Zdaniem pielęgniarek i położnych, nie we wszystkich szpitalach są przestrzegane minimalne normy ich zatrudnienia. Zagraża to, niestety, bezpieczeństwu pacjentów.
Pielęgniarki i położne domagają się realnego wprowadzenia minimalnych norm ich zatrudnienia w szpitalach i innych placówkach medycznych. Obecnie mimo że teoretycznie taki wymóg istnieje, ostateczną decyzję o tym, ile pielęgniarek ma pracować na danym oddziale, oraz o tym, ile jest niezbędnych do wykonywania konkretnego świadczenia podejmuje kierownik zakładu opieki zdrowotnej. Zdaniem pielęgniarek i położnych, brak przestrzegania tych norm zagraża bezpieczeństwu pacjentów.
– Zgodnie z prognozami, pielęgniarek będzie jeszcze mniej, a zapotrzebowanie na opiekę nad chorymi będzie wzrastało, ponieważ społeczeństwo się starzeje – mówi Dorota Gardias, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP).
Z danych związku wynika, że Polska zajmuje jedno z ostatnich miejsc w UE pod względem liczby pielęgniarek na tysiąc mieszkańców. Ten wskaźnik w kraju wynosi 5, a np. w Niemczech 9,6. Związek obliczył również, że obecnie w szpitalach brakuje około 50 tys. pielęgniarek i położnych. Nie do rzadkości należą sytuacje, gdy w czasie nocnych dyżurów na oddziale, na którym przebywa kilkudziesięciu pacjentów jest tylko jedna pielęgniarka.
Głównym powodem braku wystarczającej liczby pielęgniarek i położnych w placówkach ochrony zdrowia jest jednak przede wszystkim brak pieniędzy. W wielu placówkach właśnie z tego powodu nie zawsze są zachowane minimalne normy ich zatrudnienia. Powoduje to nadmierne obciążenie pracą.
– Na rynku szczególnie brakuje wykwalifikowanych pielęgniarek anestezjologicznych czy neurologicznych – mówi Kamila Wiecińska, rzecznik prasowy dwóch szpitali klinicznych z Bydgoszczy.
Dlatego związek zawodowy pielęgniarek i położnych przygotował własny projekt ustawy, który ma wprowadzić minimalne normy zatrudnienia pielęgniarek i położnych. Dzięki temu uzyskałyby one gwarancję zatrudnienia.
Projekt OZZPiP został przedstawiony ministrowi Michałowi Boniemu i premierowi.