Spowolnienie gospodarcze w Europie zamraża ruch emigrantów poszukujących pracy. Emigranci wracający do Polski mają problem z dostosowaniem się do polskiego rynku pracy, a wysokie ceny mieszkań w kraju i wzmacniający się złoty zniechęcają Polaków do powrotów.
Joanna Nagórek, dwudziestosześcioletnia mieszkanka Sierpca, która od lipca 2005 roku przebywa w Londynie, zaczynała od pracy w restauracji i opieki nad dziećmi. Obecnie pracuje w hurtowni farmaceutycznej. Wspólnie z mężem nie planują teraz powrotu.
– Moja branża nie ucierpiała. Od początku zakładaliśmy, że zostaniemy w Anglii co najmniej 10 lat – mówi.
To tylko jedna ze strategii, jakie przyjęli Polacy, którzy skorzystali z otworzenia rynków pracy krajów UE. Masowych powrotów nie ma, bo także w Polsce pogorszyła się sytuacja na rynku pracy (bezrobocie wynosi już 13 proc.), ceny mieszkań wciąż pozostają na wysokim poziomie, a za granicę wyjechały głównie osoby zamieszkujące wcześniej na tzw. ścianie wschodniej, gdzie trudno znaleźć pracę.
Jak wskazują eksperci, wracają głównie te osoby, które nie dały sobie rady przez dłuższy czas lub od początku planowały wyjazd na krótki okres.

Trudny rynek pracy

– Do Polski wróciło blisko 60 tys. osób, z czego 40 tys. z Wielkiej Brytanii. A przecież przebywa tam wciąż ponad 650 tys. naszych rodaków – mówi prof. Krystyna Iglicka, demograf Fundacji Centrum Stosunków Międzynarodowych, która zakończyła niedawno badania nad emigrantami z Polski.
Dodaje, że w trakcie każdego kryzysu generalnie zmniejsza się mobilność poszukujących pracy. Polaków do wyjazdów za granicę zniechęca sytuacja na zagranicznych rynkach pracy. Bezrobocie w Irlandii wynosi już 13,8 proc., w Hiszpanii 18,8 proc., a w Wlk. Brytanii prawie 8 proc.
Niechęć do wyjazdów potwierdzają też dane brytyjskiego Home Office. W ostatnim kwartale 2009 r. na Wyspach zarejestrowało się 12,1 tys. Polaków, o 4 tys. mniej w porównaniu do IV kwartału 2008 r. Podobnie jest w Irlandii.
– Część osób zmienia kierunek migracji. Wyjeżdżają z Wysp, wracają na chwilę do Polski, żeby sprawdzić, czy zmieniła się sytuacja, i albo reemigrują, albo przenoszą się do Holandii, krajów skandynawskich, w tym do Norwegii – mówi Justyna Frelak, kierownik programu migracji Instytutu Spraw Publicznych.



Luki w CV

Do powrotów nie zachęca też emigrantów pogorszenie sytuacji na polskim rynku pracy. Wzrost pensji stanął, rośnie bezrobocie. Ponadto ci, którzy wyjechali, to w większości młodzi ludzie pochodzący ze wschodnich województw.
– Tam nie mógł ich wchłonąć rynek pracy – mówi prof. Marek Okólski, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego.
Jednak obecnie sytuacja na tamtejszym rynku pracy jest gorsza niż na zachodzie Polski czy w wielkich aglomeracjach.
Eksperci wskazują też, że wiele osób, które jednak decydują się na powrót, ma trudności ze znalezieniem zatrudnienia zgodnego z wykształceniem.
– Duży odsetek poakcesyjnej migracji to osoby z wyższym wykształceniem, dynamiczne i aktywne, które za granicą pracowały fizycznie. W Polsce też czeka na nich taka praca, ale wynagrodzenie za nią jest o wiele niższe w porównaniu do płacy brytyjskiej – mówi prof. Krystyna Iglicka.
Dodaje, że często mitem jest, że te osoby biegle mówią w obcych językach, bo często obracały się głównie w migracyjnym środowisku Polaków.
– Dla pracodawcy osoba, która np. przez kilka lat nie pracowała zgodnie z kwalifikacjami, nie jest dobrym kandydatem – mówi Mateusz Walewski z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych.
Dodaje, że długa przerwa w pracy powoduje zdecydowane obniżenie umiejętności.
Zdaniem prof. Urszuli Sztanderskiej z Uniwersytetu Warszawskiego problemu ze znalezieniem zatrudnienia nie ma ta mniejszość, która pracowała za granicą zgodnie z kwalifikacjami. Tych jednak jest bardzo niewielu. Dodaje, że w dobrej sytuacji są też budowlańcy, ale dla nich wciąż bardziej opłacalna jest praca za granicą. Do powrotów nie zachęcają też ceny nieruchomości w Polsce, które wciąż nawet na peryferiach są drogie. Co więcej, w ciągu ostatniego roku złoty umocnił się na tyle, że emigranci za zaoszczędzone pieniądze mogą kupić mniej metrów. W czerwcu ubiegłego roku funt kosztował 5,3 zł. Dziś kosztuje 4,3 zł.



Niższe transfery

Wojciech Warski z Business Centre Club zwraca uwagę, że te osoby, które wracają z zagranicy i mają zgromadzony kapitał, chętniej korzystają ze zdobytych doświadczeń i zakładają własne firmy. Taką osobą jest Ireneusz Szlachta.
– Przez wiele lat pracowałem w USA, potem w W. Brytanii. Wróciłem z powodów rodzinnych i po pracy na etacie zdecydowałem się na założenie własnej firmy – mówi.
Dodaje, że skorzystał ze środków unijnych i od ubiegłego roku prowadzi pod Rzeszowem pub.
Polacy, którzy zostają za granicą, starają się przeczekać kryzys, szukają nowej pracy, nawet jeżeli wiąże się to z niższą pensją.
– O ile Brytyjczyk otrzymuje pensję w wysokości 11,1 funta za godzinę, to Polak otrzymuje 7,3 funta, a Amerykanin aż 17,1 – tłumaczy prof. Marek Okólski.
Mimo kryzysu emigranci nie korzystają też w znacznym stopniu ze świadczeń socjalnych.
– Mylne przeświadczenie, że Polacy masowo otrzymują brytyjskie zasiłki, jest rozpowszechniane przez miejscowe media. W rzeczywistości korzysta z nich 12 proc. rodaków – mówi prof. Krystyna Iglicka.
Tłumaczy, że takie świadczenia nie są żadnym przywilejem, bo Polacy legalnie pracując, opłacają podatki i mają do nich prawo.
O tym, że emigranci nie korzystają masowo ze świadczeń socjalnych, świadczą też dane raportu o emigracji zarobkowej do Wielkiej Brytanii z nowych państw UE przygotowany przez waszyngtoński Migration Policy Institute. Pokazuje, że o ile bezrobocie w 2004 r. wśród nowych emigrantów wynosiło 7,6 proc., to już w 2008 r. spadło do 4,4 proc.
Maleją natomiast transfery pieniężne migrantów do kraju. Dane NBP za trzy kwartały ubiegłego roku wskazują, że było to 2,7 mld euro. Rok wcześniej emigranci przekazali do Polski 3,9 mld euro.