Funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej mają przepracowane ponad 8 mln nadgodzin, których nie mogą odebrać. Problem ten mają rozwiązać strażacy ochotnicy.
– Już w tym roku chcemy zmienić organizację akcji ratowniczych. Na terenach wiejskich i w małych miastach część z nich będą prowadzić strażacy z ochotniczych straży pożarnych – mówi DGP Zbigniew Sosnowski, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji.
Tłumaczy, że obecnie Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy jest tak rozbudowany, że będzie można dzięki niemu częściowo odciążyć Państwową Straż Pożarną (PSP).
Powodem planowanych zmian jest próba rozwiązania problemu nadgodzin strażaków. Obecnie 30 tys. funkcjonariuszy PSP ma ich ponad 8 mln. Rekordziści - ponad 4 tys. Nie mogą ich odebrać bo nie ma ich kto zastąpić na służbie. Powodem problemów są nie tylko braki kadrowe, ale także zasady rozliczania nadgodzin. Czas wolny od służby za nie może być udzielony bezpośrednio przed urlopem lub po jego ukończeniu. Zdaniem związków problemy z odebraniem dni wolnych nie upoważniają jednak rządu do wprowadzania tak radykalnych rozwiązań.



– To próba demontażu państwowego systemu gwarantującego bezpieczeństwo przeciwpożarowe. Nie można przerzucić na ochotników ochrony pożarowej gdyż te osoby nie mają odpowiedniego przygotowania – mówi Robert Osmycki, szef Krajowej Sekcji Pożarnictwa NSZZ Solidarność.
Zwraca uwagę, że w przypadku pożarów lasów, wypadków komunikacyjnych, skażeń środowiska akcję ratowniczą mogą prowadzić wyłącznie przygotowane do tego osoby.
– Z szacunków wynika, że tylko w 15 proc. zdarzeń mogą uczestniczyć ochotnicy. Pozostałe akcje są dla nich zbyt niebezpieczne – dodaje Robert Osmycki.
Obecnie działa 3765 jednostek ochotniczych straży pożarnych ze 123 tys. ochotników w wieku od 18 do 60 lat.
– Rząd, szukając oszczędności, może doprowadzić do tego, że w wielkich miastach nie będzie kto miał gasić pożarów – mówi Krzysztof Hetman z NSZZ Pracowników Pożarnictwa.