Jest szansa, by rodząca Polka wreszcie mogła liczyć na darmowe znieczulenie przy porodzie. Problem, którym jak zawsze są pieniądze, może rozwiązać propozycja dofinansowywania zastrzyków przez samorządy.
Jak ustalił DGP, propozycję rozwiązania problemu dostępu do znieczulenia w czasie porodu ma przedstawić specjalny zespół, w którym znalazło się całe grono autorytetów medycznych z dziedziny anestezjologii, położnictwa i ginekologii, neonatologii oraz położnych. Rzecznik Ministerstwa Zdrowia Piotr Olechno zastrzega, by z powołania zespołu nie wyciągać pochopnych wniosków. – To tylko próba porządkowania pewnych spraw – mówi.

Eksperci za kobietami

Ale skład ministerialnego zespołu jest nadzieją dla rodzących kobiet. Bo dominuje w nim pogląd, że trzeba zapewnić możliwie szeroki dostęp do znieczulenia.
– Już minęły czasy, kiedy mówiono: „Kobieto, w bólach rodzić będziesz” – mówi prof. Mirosław Wielgoś, konsultant mazowiecki w dziedzinie ginekologii i położnictwa, członek zespołu. Także prof. Ewa Karpel ze Śląska uważa, że ból porodowy należy łagodzić.



A może dadzą samorządy

Problemem mogą się okazać pieniądze. Chodzi nawet o kilkadziesiąt milionów złotych. Np. w warszawskim szpitalu św. Zofii opłaty przyjmowane od pacjentek za znieczulenie stanowią aż 30 proc. budżetu szpitala. Teraz musiałby te pieniądze wyłożyć Narodowy Fundusz Zdrowia. Prof. Wielgoś sugeruje jednak, że do finansowania znieczuleń mogłyby się przyłączyć samorządy. Minister Ewa Kopacz dotąd była przeciwna refundowaniu znieczulenia do porodu. Jeszcze niedawno, odpowiadając na apel Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego o darmowe znieczulenia, mówiła na naszych łamach, że budżetu państwa na to nie stać. – Poród to fizjologia, a nas, kobiety, tak stworzyła natura, że pewne rzeczy powinny się odbywać jej siłami – mówiła. Innym argumentem miała być niemożność zapewnienia wszystkim pacjentkom obsługi anestezjologów, bo takich lekarzy jest za mało.
W Polsce nadal nie istnieje standard zwalczania bólu porodowego. W szpitalach panuje wolna amerykanka. Znieczulenie, które jest normą w większości państw tzw. starej Unii, ale i w Czechach, na Słowacji czy Węgrzech, u nas jest luksusem. Trzeba za nie zapłacić nawet 700 zł. W niektórych miastach, jak np. we Wrocławiu, nie ma nawet możliwości dopłaty do znieczulenia. To skłania wiele kobiet do rezygnacji z naturalnego porodu i umówienia cesarskiego cięcia. Płacą za nie 3,5 tys. zł.

Wolna amerykanka z bólem

Anna Otffinowska z Fundacji Rodzić po Ludzku obawia się, że powołanie zespołu to mydlenie oczu. Postuluje, by doproszono do niego organizacje kobiece. Te od lat zwracają uwagę, że zespół nie powinien koncentrować się tylko na dostępie do farmakologicznych środków. Że metod zwalczania bólu jest wiele, a niektóre nie wymagają dodatkowych nakładów. Mimo to wciąż nie są powszechnie stosowane. Domagają się, by likwidować wszelkie patologiczne zjawiska, jak nagminne nadużywanie nacięć krocza czy podawanie oksytocyny, która przyspiesza poród, ale intensyfikuje doznanie bólu. – Powinny zostać określone warunki brzegowe ich użycia – twierdzi Anna Otffinowska.