Polska otrzyma z Unii Europejskiej 11 mld euro na zwiększenie zatrudnienia i szkolenia. Ztej sumy 4,5 mld euro pochłoną koszty administracyjne.
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego (MRR) zamówiło w zewnętrznej firmie konsultingowej analizę kosztów ponoszonych na obsługę projektów przez firmy szkoleniowe oraz inne podmioty, które otrzymały dofinansowanie z Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS). Wynika z niej, że koszty obsługi szkoleń wynoszą od 20 do 36 proc. przyznanego dofinansowania.
Najwięcej na zarządzanie (średnio 36 proc.) przeznaczają realizatorzy szkoleń o wartości od 500 tys. do 1 mln zł. Właśnie w tym przedziale kwotowym mieści się większość projektów realizowanych przez firmy szkoleniowe w regionach. Oznacza to, że w przypadku średniej wielkości projektu z budżetem 660 tys. zł ponad jedna trzecia tej kwoty jest przeznaczona na koszty administracyjne.

Zawsze nowy laptop

Największa część wydatków administracyjnych (około 60 proc.) jest przeznaczana na wynagrodzenia etatowe personelu. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma zastrzeżenia do tego, że firmy szkoleniowe do obsługi prostych projektów zatrudniają kilku specjalistów, z których każdy zajmuje się odrębnymi zadaniami.
W MRR zarządzaniem całym Programem Operacyjnym Pomoc Techniczna z budżetem ponad 600 mln euro zajmują się trzy osoby. W Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki (PO KL) personel zatrudnia się na mniej rygorystycznych zasadach niż w przypadku szkoleń komercyjnych.
– Zdarza się, że osoby zatrudnione do zarządzania projektem dodatkowo dorabiają sobie na umowach cywilnoprawnych jako trenerzy – przyznaje Jacek Ostrowski z Fundacji Fundusz Współpracy.
Są wtedy opłacani z części budżetu przeznaczonej na działania merytoryczne w projekcie.
Koszty administracyjne są wysokie, ponieważ firmy próbują też przerzucać do projektów własne koszty.
– Jeżeli, realizując projekt, za każdym razem kupują nowy sprzęt do jego obsługi, to powstaje pytanie, czy muszą to robić za publiczne pieniądze – pyta Paweł Chorąży, dyrektor Departamentu EFS w MRR.



Mnożenie etatów

Koszty administracyjne w unijnych projektach szkoleniowych są bardzo niejasno zdefiniowane. Są nimi koszty zarządzania (m.in. wynagrodzeń koordynatora projektu oraz innego personelu etatowego w projekcie oraz wydatki na promocję), a także tzw. koszty pośrednie (czyli koszty obsługi projektu, których nie można bezpośrednio przyporządkować do konkretnego zadania).
Do tej ostatniej kategorii przedsiębiorcy mogą zaliczyć np. wynagrodzenia osób uprawnionych do reprezentowania jednostki, których zakresy czynności nie są przypisane wyłącznie do projektu, np. pensję kierownika jednostki, koszty obsługi księgowej, opłaty za energię elektryczną, sprzątanie pomieszczeń.
Nie ma jednak jednolitych standardów, według których ministerstwa, urzędy marszałkowskie i wojewódzkie urzędy pracy, które dzielą pieniądze unijne, powinny oceniać udział tych wszystkich kosztów w całym budżecie projektu.
Na ich brak skarżą się eksperci zasiadający w komisjach oceny projektów, a także przedsiębiorcy korzystający z unijnych dotacji.
– W każdym województwie zasady są inne. Gdyby zostały ujednolicone, wiedzielibyśmy, jakie maksymalne kwoty możemy wpisywać, i nikt nie kwestionowałby nam wyceny – podkreśla Krzysztof Joachimczak z Europejskiego Centrum Doradztwa Finansowego.
Joanna Czerwińska z Eficom mówi, że jej firma swoim klientom rekomenduje, aby koszty pośrednie nie przekraczały kilku procent, a koszty zarządzania – 30 proc. wartości przyznanego dofinansowania.
– To wydaje się dużo, ale zarządzanie projektami nie jest łatwe ze względu na ciągle zmieniające się procedury – podkreśla Joanna Czerwińska.



Limity z Pragi

MRR podjęło w ubiegłym roku próbę uporządkowania zasad konstruowania budżetów szkoleniowych w PO KL. Odłożyło jednak tę decyzję w czasie, ponieważ Komisja Europejska (KE) nie zatwierdziła zaproponowanej przez MRR metodologii obliczania kosztów pośrednich.
Jak ustaliliśmy, Komisja uważa, że wszystkie koszty zarządzania powinny się zawierać w kosztach pośrednich. MRR chce utrzymać podział na te dwie kategorie kosztów, a beneficjentów dyscyplinować za pomocą limitów. W zależności od wielkości projektu koszty zarządzania mają wynosić od 10 do 20 proc. Im mniejszy projekt, tym wyższy limit. W przypadku projektów o najwyższej wartości (powyżej 1 mln zł) obowiązywałby dodatkowo limit kwotowy, tj. 200 tys. zł rocznie.
Dla średniej wielkości projektów, których w PO KL realizuje się najwięcej (od 500 tys. do 1 mln zł), próg procentowy wyniesie 15 proc. Natomiast limity kosztów pośrednich będą ograniczone w przypadku projektów o średniej wielkości do 8–10 proc.
Taki system, który przewiduje sztywne progi dla projektów o poszczególnej wartości, funkcjonuje już w Czechach. MRR, jeśli uzyska zgodę Komisji Europejskiej, wprowadzi go w połowie roku.

Firmy się bronią

Pomysł rządu krytycznie oceniają realizatorzy unijnych szkoleń i firmy doradcze.
– Zdecydowanie pogorszy to jakość projektów, bo nikt już nie będzie się porywał na projekty innowacyjne, które są ciekawe. Rozwiązanie nie ograniczy natomiast kosztów biurokracji, bo nadal trzeba będzie zatrudniać ludzi do wypełniania wniosków o płatność i promocję – uważa Piotr Stronkowski, dyrektor z firmy konsultingowej PSDB.
Natomiast zdaniem Jacka Ostrowskiego nie pomogą limity, jeśli nie będzie lepszego systemu kontroli, który pozwoli wyeliminować ewidentne nieprawidłowości.
– W tej chwili kontrola polega na weryfikowaniu faktur, a nie na sprawdzaniu efektywności projektów. Ograniczenie kosztów zarządzania spowoduje próbę ich obchodzenia – uważa Jacek Ostrowski.
DGP