Czy można winić osoby, które w zamian za szybszą adopcję dziecka zapłacą każde pieniądze? Przecież nie robią tego z własnej woli, ale z desperacji. Wadliwy system w Polsce uniemożliwia szybką adopcję. Jeżeli więc ktoś chciałby przyjąć noworodka, często ma tylko jedno wyjście: znaleźć rodzinę, która zgodzi się przekazać mu dziecko od razu po porodzie. Jednak dzieci do oddania jest mniej niż chętnych. W grę wchodzą więc te same reguły, które rządzą rynkiem: jest popyt, jest i podaż. Efekt jest taki, że wygrywa ten, kto zaoferuje więcej. Do tej pory państwo przymykało na to oko. Sądy umarzały sprawy ze względu na dobro dziecka, bo najczęściej było one rzeczywiście szczęśliwsze w nowej rodzinie. I choć sytuacja wydaje się niemoralna, pojawia się pytanie, czy jednoznaczny zakaz płacenia za dziecko naprawdę poprawi sytuację? Efekt będzie jedynie taki, że wszystko zejdzie do jeszcze głębszego podziemia. Nie ma co udawać, że problemu nie ma. Ale zamiast zakazywać, państwo powinno przede wszystkim pomyśleć o sprawniejszej adopcji ze wskazaniem.