Rząd zajmie się projektem tzw. ustawy żłobkowej, która ma zachęcić Polki do rodzenia.
Miniżłobki, nianie opłacane przez samorząd oraz świetlice dzienne – to nowe formy opieki nad dziećmi do 3. roku życia, których powstawanie ma umożliwić tzw. ustawa żłobkowa. W marcu, jak zapowiada minister pracy Jolanta Fedak, ma ona trafić pod obrady rządu. Dziś rygorystyczne prawo uniemożliwia tworzenie takich placówek. Żłobków jest dramatycznie mało, a to zdaniem ekspertów fatalnie wpływa na sytuację demograficzną w Polsce.
Z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w 2008 r. było zaledwie 392 żłobków, oferujących 27 tys. miejsc. Zaś na wsi do żłobków chodzi zaledwie 14 dzieci.
Dzieci, które nie ukończyły trzeciego roku życia, jest w Polsce ponad milion.
Problemy młodych rodziców ma zmienić tzw. ustawa żłobkowa. A w niej przepis, że żłobki nie będą już dłużej podlegać Ministerstwu Zdrowia. To z tego powodu założenie placówki opiekującej się najmniejszymi dziećmi przypominało stworzenie miniszpitala. Dla samorządów były to zbyt kosztowne działania, a dla osób prywatnych inwestycja była prawie niemożliwa. Teraz miałyby przejść pod resort pracy.
Ustawa regulująca kwestie żłobków miałaby ułatwić tworzenie elastycznych form opieki nad dziećmi, dostosowanych do potrzeb rodziców. Zaś w miejscowościach, w których nie ma tylu chętnych, aby otworzyć regularną placówkę, samorząd miałby wynajmować opiekunkę. Nowością w ustawie jest też propozycja zachęt dla firm do zakładania żłobków przyzakładowych: przedsiębiorcy mieliby mieć możliwość odliczenia od kosztów uzyskania przychodu koszty ich powstawania i funkcjonowania.
Jak zaznaczają eksperci, jeżeli ustawa wejdzie w życie, być może Polki chętniej zaczną rodzić dzieci. Obecnie bowiem zajmujemy drugie miejsce od końca w liczbie urodzeń w UE, ze wskaźnikiem 1,3 dziecka na jedną Polkę. Jak tłumaczy prof. Irena Kotowska z SGH, Polki nie decydują się na dzieci albo poprzestają na jednym, bo uważają, że potomstwo zablokuje im powrót do pracy. Tak właśnie było w przypadku Agnieszka Dąbkowskiej z Warszawy, której dziecko nie dostało się do żłobka. – Efekt jest taki, że wydaję prawie całą pensję na opiekunkę, co jest absurdalne. Nie stać mnie na powtórkę – mówi kobieta.
Nowe rozwiązania jednak nie tylko pozwoliłyby na łączenie macierzyństwa z karierą, ale także pomogłyby wyrównać szanse edukacyjne dzieci. – Jeżeli nie będą to przechowalnie, ale jakościowe placówki z wykwalifikowaną opieką, skorzystają na tym dzieci, które w tym wieku są bardzo chłonne. Zmieni się też obraz szkoły, do której będą trafiać mądrzejsze dzieci – mówi Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji A. Komeńskiego.
Czytaj więcej: Dziennik.pl
Pozostało
81%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama