Samorządy będą zatrudniać tylko pracowników zajmujących się funduszami unijnymi. Mimo że kandydatów na jedno stanowisko jest więcej, brakuje wśród nich inżynierów. Gminy mimo trudnej sytuacji finansowej nie zamierzają zwalniać urzędników.
Pracownicy samorządowi nie otrzymają w tym roku podwyżek. Wójtowie i prezydenci miast wskazują, że od 1999 roku, czyli od powstania samorządów, nie było jeszcze takiego roku, kiedy trzeba byłoby zamrażać płace urzędników. Wszystko dlatego, że wpływy z podatków za poprzedni rok były mniejsze, niż spodziewały się tego np. gminy.
Co więcej, samorządy nie zamierzają też zatrudniać nowych pracowników, mimo że brakuje im m.in. specjalistów z wykształceniem technicznym. Jak sprawdziliśmy, najlepsza sytuacja pod względem kadrowym jest w urzędach marszałkowskich. Jednak i one zamierzają rekrutować tylko tych pracowników, których płace zostaną sfinansowane z pieniędzy Unii Europejskiej.

Gminy bardziej niezależne

Wejście w życie w ubiegłym roku ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych (Dz.U. nr 223, poz. 1458) pozwoliło gminom na bardziej elastyczne reagowanie na sytuację panującą na rynku pracy. Chodzi o umożliwienie im podejmowania samodzielnych decyzji w sprawie wynagrodzenia pracowników.
– Nowa ustawa doprowadziła do tego, że decyzje w sprawach zatrudnienia i płac pracowników samorządowych zapadają w gminach i pozostają w gestii kierowników urzędów. Oczywiście jest to uzależnione od środków, jakimi dysponują – ocenia Adam Leszkiewicz, przewodniczący Rady Służby Cywilnej, współtwórca ustawy.
Jego zdaniem, mimo obaw zgłaszanych w trakcie uchwalania tych elastycznych przepisów, samorządy nie zawyżają pensji pracownikom.



Pusta kasa

Główną przyczyną, dla której samorządy nie zamierzają zatrudniać nowych pracowników, są niższe wpływy do ich budżetów za ubiegły rok.
– Ze względu na niższe udziały w PIT, mamy o 7 mln zł niższe wpływy, niż planowaliśmy i dlatego nie będzie tak jak w 2009 roku pięcioprocentowej podwyżki. Na płace przewidzieliśmy 8 mln zł, czyli tyle, ile wydano w ubiegłym roku – mówi Tomasz Malepszy, prezydent Leszna.
Samorządy uzależniają podwyżki płac w drugim półroczu od wpływów do ich budżetów. Kierownicy urzędów zapewniają jednak, że nawet w trudnej sytuacji budżetowej nie zamierzają zwalniać pracowników.



Specjalista za unijne środki

Samorządy, jeżeli już chcą zatrudniać nowych pracowników, to tylko za pieniądze ze środków UE.
– Nie zamierzamy zwiększać zatrudnienia poza przyjęciem 30 osób, których wynagrodzenie jest opłacane z pieniędzy unijnych. Zajmą się one pozyskiwaniem funduszy UE – mówi Katarzyna Handz, kierownik do spraw personalnych z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego.
Tłumaczy, że jeszcze w połowie ubiegłego roku na jedno stanowisko składano średnio 11 ofert. Obecnie, głównie za sprawą pogorszenia sytuacji na rynku pacy, jest ich dwukrotnie więcej. Wciąż jednak wśród chętnych najwięcej jest kandydatów z wykształceniem prawniczym i administracyjnym. Brakuje natomiast inżynierów.
Podobnie jest w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Małopolskiego. Tam też zatrudniane będą osoby zajmujące się funduszami unijnymi. Gminy wciąż jednak poszukują pracowników o określonych specjalnościach.
– Mimo że możemy zaproponować pracownikowi z uprawnieniami budowlanymi od 3 do 6 tys. zł wynagrodzenia zasadniczego, wciąż mamy problem ze znalezieniem takich kandydatów – mówi Halina Adamska, kierownik działu kadr z Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie.
Dodaje, że urzędnik z uprawnieniami budowlanymi jest potrzebny do kontroli realizowanych inwestycji ze środków unijnych.



Zamrożone płace

Nowa ustawa o pracownikach samorządowych dała gminom prawo do ustalania maksymalnych stawek wynagrodzenia zatrudnianych przez nich osób.
– Dzięki tej zmianie stawki płac są znacznie wyższe od tych określanych wcześniej przez rząd – mówi Halina Adamska.
To miało samorządom umożliwić pozyskiwanie wysoko wykwalifikowanych specjalistów. W praktyce okazało się jednak, że gminy nie mogą takim osobom zaproponować pensji wyższej niż wynagrodzenie przysługujące wójtowi czy prezydentowi miasta. Natomiast poszukiwani pracownicy często mają wyższe oczekiwania płacowe niż te proponowane przez gminy. Kierownicy części z nich podkreślają jednak, że zyskały one na zmianie przepisów, bo stały się bardziej konkurencyjne dla prywatnych firm.
– Zapewniam naszym pracownikom stabilną pracę, szkolenia, wyjazdy na zagraniczne staże, finansowanie studiów podyplomowych – wylicza Halina Adamska.



Wciąż za niskie pensje

To jednak często nie wystarczy, aby zatrzymać w urzędzie doświadczonych pracowników. Odejścia jednak, jak wskazują gminy, nie są już tak częste jak w poprzednich latach.
– Z naszego urzędu odszedł dyrektor i jego zastępca zarządzający funduszami europejskimi i założyli własną firmę zajmującą się pozyskiwaniem środków z UE – wskazuje Halina Adamska.
Z urzędów odchodzą też pracownicy małych gmin, gdzie zarobki nie są tak wysokie jak w dużych miastach lub urzędach marszałkowskich.
– Zarobki osoby z kilkunastoletnim stażem wynoszą około 1,9 tys. zł. Młodych pracowników trudno zatrzymać za te pieniądze, jeśli nie zapewniamy im dodatkowych szkoleń lub nie opłacimy studiów podyplomowych – mówi Ryszard Gliwiński, wójt gminy Zamość.
Andrzej Iskra, burmistrz miasta i gminy Staszów, tłumaczy, że pracownicy gminy z pięcioletnim stażem zarabiają zaledwie 1,8 tys. zł, a to prowadzi do tego, że urzędnicy przechodzą do pracy w dużych miastach lub zakładają własne firmy.
– Dzięki zinformatyzowaniu urzędu nie będziemy zatrudniać nowych pracowników na miejsce tych odchodzących i zwiększymy pensje pozostałym – dodaje Andrzej Iskra.
Przewiduje, że jeśli w ciągu roku będą większe wpływy do urzędu, to pod koniec roku część pracowników może otrzymać około 800 zł podwyżek – ocenia.
1,8 tys. zł wynosi minimalne wynagrodzenie zasadnicze naczelnika wydziału zatrudnionego w gminie