ZNP apeluje do MEN o sprawdzenie, na co wykorzystywana jest wprowadzona w tym roku szkolnym dodatkowa godzina pracy nauczycieli. Miała być przeznaczona na udzielanie dzieciom dodatkowej pomocy, pogłębianie ich zainteresowań czy na zajęcia opiekuńczo-wychowawcze. Tymczasem - zdaniem związkowców - bywa przeznaczana np. na doraźne zastępstwa.

Jak powiedział w piątek na konferencji prasowej prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, z kwerendy przeprowadzonej przez związek wynika, że dochodzi do nieprawidłowości czy wręcz patologii związanych z wykorzystywaniem dodatkowej godziny.

"ZNP uznaje potrzebę wsparcia dzieci dodatkową pomocą, ale zdecydowanie sprzeciwiamy się wypaczaniu idei, która przyświecała wprowadzaniu jednej dodatkowej godziny zajęć" - podkreślił Broniarz.

Jak zaznaczył, nieprawidłowości zdarzają się zarówno w małych szkołach, jak i dużych, na wsi i w wielkich miastach.

Według Broniarza nieprawidłowe są m.in. działania oszczędnościowe samorządów takie jak: wykorzystywanie tej godziny na doraźne zastępstwa na lekcjach, zwalnianie wychowawców świetlic i zastępowanie ich etatów godzinami dodatkowymi innych nauczycieli, wymuszanie, by koła zainteresowań były organizowane tylko w ramach dodatkowych godzin. "Młoda nauczycielka WF mówiła, że w ramach właśnie dodatkowej godziny dyrektor kazał jej odśnieżać szkolne lodowisko" - powiedział prezes ZNP.

Wśród najczęściej pojawiających się nieprawidłowości wymieniane są: określanie minimalnej liczby uczniów - uczestników zajęć realizowanych w ramach dodatkowej godziny na np. 10-15, podczas gdy zgodnie z ustawą Karta Nauczyciela na dodatkowych zajęciach może być nawet jeden uczeń oraz wprowadzanie wymogu sprawdzania listy obecności uczniów na takich zajęciach.

Problemy mogą być nawet z terminem zajęć dodatkowych. Takie pojawiają się w wiejskich szkołach, gdzie ostatni gimbus odjeżdża np. o godzinie 15 oraz w dużych, pracujących na dwie zmiany szkołach, gdzie lekcje kończą się późnym popołudniem. "W Poznaniu nauczyciele, którzy nie mają kiedy zorganizować dodatkowych zajęć, proszą uczniów o przyjście do szkoły w sobotę" - poinformował Broniarz.

Zgodnie z ustawą Karta Nauczyciela od obecnego roku szkolnego każdy nauczyciel ma obowiązek przepracować dodatkowo jedną godzinę tygodniowo (rozliczaną w ciągu sześciu miesięcy, co umożliwiać miało np. w ramach tych godzin realizację różnych projektów, w tym np. wycieczek). Jest to godzina dodatkowej pracy z dziećmi nie wliczana do jego pensum (wynosi ono 18 godzin tzw. tablicowych, czyli lekcji). Od przyszłego roku szkolnego mają być dwie takie obowiązkowe godziny.

Prezes ZNP postuluje wstrzymanie wdrażania drugiej dodatkowej godziny pracy do czasu przeprowadzenia rzetelnej, wnikliwej analizy sposobu wykorzystania tej pierwszej godziny. Zaapelował do MEN także o przebadanie rzeczywistego czasu pracy nauczycieli. Według Broniarza, takie badanie mógłby przeprowadzić podlegający ministerstwu Instytut Badań Edukacyjnych.

"Obserwujemy z jednej strony nieuprawnione stawianie zarzutu nauczycielom związane z rzekomo krótkim czasem pracy wynikającym z wysokości pensum, z drugiej zaś nakładanie na naszą grupę zawodową kolejnych obowiązków" - zaznaczył.

Przypomniał, że nauczycieli obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy. Zaznaczył, że w czasie, gdy nauczyciele nie prowadzą lekcji, przygotowują się do nich, przygotowują klasówki i sprawdziany, później je sprawdzają, sprawdzają zeszyty uczniów, prowadzą koła naukowe i koła zainteresowań oraz zajęcia wyrównawcze, sporządzają dużo dokumentacji związanej z tokiem nauczania i ocenianiem uczniów, przygotowują uroczystości szkolne. Jak mówił, wycieczki i "zielone szkoły" to także dla nich praca. "To czas wypoczynku dla uczniów, a nie dla nauczycieli, którzy przez cały czas ich trwania są odpowiedzialni za dzieci" - zaznaczył.