"Podkarpacie to nie dziura zabita dechami, po której biegają niedźwiedzie, a życie naszych mieszkańców nie jest mniej warte niż życie warszawiaków" - mówi dyrektor jednego z podkarpackich szpitali. Jego opinię podziela 34 innych dyrektorów, którzy zawarli sojusz przeciw NFZ-owi.

Dyrektorzy nie podpisali kontraktów na 2010 rok i zapowiedzieli, że nie zrobią tego póki Narodowy Fundusz Zdrowia nie przestanie ich dyskryminować finansowo.

W tym roku podkarpacki NFZ dysponuje kwotą 2,6 miliarda. W przeliczeniu na jednego mieszkańca to około 1200 złotych na rok - o 400 złotych mniej niż w województwie mazowieckim i o 200 złotych mniej niż średnia krajowa.

"Nie każdy musi nosić ubrania od Armaniego. Ale gdy pacjent wymaga operacji wyrostka, to skalpel, lekarstwa i nici są potrzebne niezależnie od tego, czy region jest bogaty czy nie" - mówi Janina Dańczak-Balicka, wicedyrektor szpitala w Jarosławiu.

Dyrektorzy podkarpackich szpitali po raz pierwszy odmówili podpisania zaniżonych ich zdaniem kontraktów. Ale NFZ nie ma dla nich dobrych wiadomości. "W budżecie nie mamy żadnych rezerw, by spełnić postulaty protestujących" - mówi Marek Jakubowicz, rzecznik podkarpackiego NFZ.

Czytaj więcej: Dziennik.pl

Iwona Dudzik