Rząd chce dać Polakom większy wybór, co zrobić z pieniędzmi gromadzonymi w OFE. Będzie je można np. wpłacić na konto. To marchewka. Niestety w tej propozycji tkwi też kij – większy niż zachęta.
Prawdziwą przyczyną tych zmian jest fatalna kondycja budżetu. W ślad za swobodniejszym decydowaniem o emerytalnym kapitale podąża propozycja obniżania składki, do OFE. To niekonsekwencja. Z jednej strony mówi nam się: sami zdecydujecie, na co chcecie wydać oszczędności z II filaru. Z drugiej powstaje pytanie, czy w ogóle będzie o czym decydować, skoro trafi tam zdecydowanie mniej pieniędzy.
Kolejnym zagrożeniem jest ustalenie niskiego świadczenia – dwie minimalne emerytury – jakie ubezpieczony musi uzyskać, aby móc wypłacić nadwyżkę z OFE. Rodzi to niebezpieczeństwo ubóstwa starszych osób. Rząd powinien więc zaproponować wyższą kwotę gwarancji, ale wtedy nie mógłby obniżać składki do OFE.
Propozycja rządu jest więc raczej zasłoną dymną dla chęci przejęcia przez państwo ponad 13 mld zł rocznie, które trafiają do OFE. Więcej wolności w decydowaniu o własnych pieniądzach to zmiana potrzebna, ale w połączeniu z większym transferem składki emerytalnej do ZUS zostanie skompromitowana.