Ustalając limit na polisie turystycznej, trzeba brać pod uwagę koszty transportu medycznego. Warto też pamiętać, że ubezpieczyciele uważają narciarstwo i snowboarding za sporty wysokiego ryzyka
To, na jaką kwotę powinniśmy mieć polisę turystyczną, zależy od tego, jak rozliczane są koszty transportu medycznego. Najlepiej jeśli nie są one pokrywane w ramach sumy ubezpieczenia na koszty leczenia, ale jest na nie ustalony odrębny limit.

Urazy się zdarzają

Przed wyjazdem na zagraniczną wycieczkę szczególnie osoby uprawiające sporty zimowe powinny zadbać o to, żeby mieć dobrą polisę, która pokryłaby koszty leczenia powstałych za granicą urazów czy niespodziewanych chorób. Szczególnie dotyczy to właśnie narciarzy czy snowboardzistów, których dotykają nie tylko złamania kończyn, ale coraz częściej urazy stawów czy zerwania wiązadeł. Z danych zgromadzonych przez jednego z ubezpieczycieli, Wartę, wynika, że koszty leczenia takich urazów są dość wysokie, szczególnie jeśli są one poważne. Na przykład we Francji koszty pomocy ambulatoryjnej zerwania więzadeł zaczynają się od 250 euro, jeśli chodzi o leczenie ambulatoryjne. Jeśli urazy są poważniejsze i bardziej skomplikowane, i konieczne jest leczenie szpitalne, koszty rosną do nie mniej niż 1,5 tys. euro w przypadku zerwania wiązadeł i 2 tys. euro w przypadku złamania nogi.
– Coraz więcej jest też niestety poważnych urazów wynikających w wypadnięcia z trasy i zderzenia z drzewem lub inną przeszkodą – mówi Przemysław Makaro z Warty.
Dodaje, że ich główną przyczyną jest nadmierna prędkość i niedostosowanie sposobu jazdy do umiejętności.
Teoretycznie jeśli jedziemy do któregoś z krajów UE, to wyrabiając sobie przed wyjazdem tzw. Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego, możemy liczyć na pokrycie tych kosztów w ramach publicznego systemu. EKUZ to rodzaj zaświadczenia, że jesteśmy ubezpieczeni w NFZ i że Fundusz zwróci poniesione koszty leczenia zagranicznym placówkom medycznym.
– W większości krajów UE pacjenci korzystający z usług publicznej służby zdrowia pokrywają część kosztów leczenia, bez możliwości ich refundacji przez NFZ – przypomina Przemysław Makaro.

Bywa bardzo drogo

Jakie to mogą być kwoty, łatwo sprawdzić przed wyjazdem do danego kraju na stronie internetowej NFZ. Z danych tam zebranych wynika na przykład, że czasem opłaty te są symboliczne np. w Czechach czy na Słowacji. Ale już np. we Francji 20 – 40 proc. wystawionego przez placówkę medyczną rachunku trzeba będzie pokrywać z własnej kieszeni. Mając polisę kosztów leczenia, nie trzeba będzie się martwić o te dodatkowe koszty z dwóch powodów. Po pierwsze zwykle ubezpieczyciel kieruje poszkodowanych do prywatnych placówek, których usługi nie są i tak refundowane przez nasz NFZ. Po drugie, jeśli już jednak trafimy do publicznej placówki np. przywiezie nas karetka po poważniejszym urazie, to z polisy będzie można liczyć na pokrycie różnicy między tym co pokrywa NFZ, a całkowitymi kosztami leczenia.
Dlatego wybierając polisę, nie warto kupować najtańszej z sumą ubezpieczenia na 10 tys. euro, bo istnieje ryzyko, że ta kwota nie wystarczy na pokrycie wszystkich kosztów związanych z wypadkiem. Określając sumę na polisie, trzeba najpierw ustalić, czy koszty ratownictwa, transportu medycznego i repatriacji są pokrywane w ramach sumy ubezpieczenia kosztów leczenia, czy jest na nie wydzielony odrębny limit. A praktyka ubezpieczycieli w tym zakresie jest różna. Na przykład w PZU Wojażer transport ubezpieczonego do RP świadczony jest bez limitu kwotowego. Ale już na koszty poszukiwania i ratownictwa mamy po 5 tys. euro limitu. Z kolei w Ergo Hestii koszty ratownictwa są pokrywane do limitu 15 tys. zł bez względu na to, który z oferowanych przez firmę trzech wariantów wybierzemy. A koszty transportu i repatriacji są pokrywane do wysokości sumy ubezpieczenia kosztów leczenia, czyli odpowiednio 50, 150 i 300 tys. zł. Zdecydowanie lepsza jest opcja, w której limit na koszty transportu i ratownictwa jest odrębny, bo wydatki na transport nie zmniejszają kwoty, która może być przeznaczona na leczenie. A łącznie mogą to być spore kwoty.
– Na przykład w sprawie związanej z wypadkiem na stoku w Szwajcarii, w wyniku którego ubezpieczony doznał wieloodłamowego złamania prawego podudzia, łączne koszty pomocy wyniosły około 57 tys. zł – mówi Rafał Mrozowski, z Mondial Assistance.



Z czego składa się rachunek

Mrozowski wylicza, że transport śmigłowcem z miejsca wypadku kosztował ponad 4,5 tys. franków szwajcarskich (choć przy korzystaniu z publicznego lotniczego pogotowia ratunkowego z ubezpieczenia społecznego te koszty są pokrywane do wysokości 2,5 tys. CHF rocznie). Pozostałe koszty transportu z lotniska do szpitala i po zakończeniu leczenia ze szpitala na lotnisko wyniosły 1,8 tys. CHF. Za sam pięciodniowy pobyt w szpitalu rachunek wyniósł 12,5 tys. franków szwajcarskich plus 5 tys. CHF za operację. Gdy tylko stan zdrowia klienta pozwalał przetransportować go do Polski, towarzystwo zorganizowało taki przewóz samolotem. Kosztowało to około 6 tys. zł.
– Taka cena uwzględnia konieczne koszty dodatkowe np. dodatkowe miejsce na nogę czy wynajem specjalistycznego wózka wymaganego przez linie lotnicze służącego do transportu ubezpieczonego na pokład samolotu – mówi Rafał Mrozowski.
Co ważne koszty transportu do Polski nie są pokrywane chyba w żadnym kraju. Dlatego warto przygotować się na najwyższy z możliwych wydatków i wybierać raczej polisy z kwotami 30 – 50 tys. euro.
Tym bardziej że zwiększenie limitów nie kosztuje tak wiele. Na przykład sama opcja kosztów leczenia na kwotę 10 tys. euro kosztuje 0,5 – 0,8 euro za każdy dzień, w zależności m.in. od zakresu usług assistance. Oznacza to, że ceny ubezpieczenia na 7 dni zaczynają się od około 14 zł. Jeśli chcemy zwiększyć ten limit dwukrotnie, do 20 tys. euro, składka wzrośnie zaledwie o kilka procent do około 17 zł. Dwukrotny wzrost składki (do około 28 zł) da dopiero podwyższenie limitu do 50 tys. euro. Z taką polisą można już śmiało wybierać się w zagraniczną podróż. Niestety, jeśli chcemy uprawiać sporty wysokiego ryzyka, do których większość ubezpieczycieli zalicza narciarstwo i snowboarding, trzeba te stawki pomnożyć przez dwa. Tak czy inaczej za około 100 zł na tydzień, można mieć dobre ubezpieczenie turystyczne, które da prawdziwą pomoc w razie potrzeby.
Ile trzeba płacić z własnej kieszeni, mimo że mamy ubezpieczenie zdrowotne
Francja – w przypadku korzystania ze świadczeń ambulatoryjnych najpierw opłaca się pełne koszty, a potem ubiega o zwrot ich części w lokalnej kasie chorych. Koszty badań i analiz laboratoryjnych zwracane są w 60 proc., a koszty porady ambulatoryjnej w szpitalu – w 75 proc. Leczenie szpitalne jest pokrywane w 80 proc. Koszty transportu sanitarnego na terytorium kraju zwracane są w 65 proc.
Austria – opłaty za każdy dzień pobytu w szpitalu to około 10 euro. (maks. przez 28 dni). Podwyższony standard opieki nie jest pokrywany w ramach ubezpieczenia społecznego. Transport do najbliższego szpitala jest nieodpłatny. Ratownictwo górskie w Austrii i transport lotniczy są odpłatne.
Szwajcaria – przy korzystaniu z porady lekarza ogólnego i specjalisty płaci się od 33 CHF (dzieci do lat 18) do 92 CHF (dorośli). Wniesiona opłata daje prawo do korzystania ze świadczeń przez kolejnych 30 dni. Obowiązuje limit pokrycia kosztów przewozu lotniczym pogotowiem ratunkowym z ubezpieczenia powszechnego w wysokości 2,5 tys. CHF rocznie.
Czechy – od 1 stycznia 2008 roku w obowiązuje współpłacenie za świadczenia medyczne (30 Kc za wizytę u lekarza) czy pobyt w szpitalu (60 Kc za dzień). Transport sanitarny na terytorium Czech jest nieodpłatny. Ratownictwo górskie jest odpłatne.
Słowacja – za świadczenia ambulatoryjne, wizytę na pogotowiu obowiązuje opłata ryczałtowa 1,99 euro. Transport medyczny jest płatny – 0,07 EUR/km, bezpośrednio na rzecz przewodnika. Ratownictwo górskie jest odpłatne.
Ważne! We wszystkich wymienionych krajach transport powrotny do Polski generalnie jest odpłatny przez pacjenta.
Źrodło: www.nfz.gov.pl,
zakładka Nasze Zdrowie w UE
Przykładowe koszty leczenia ambulatoryjnego za granicą związane z urazami narciarskimi (w euro) / DGP