Lekarze nie podzielają obaw minister zdrowia Ewy Kopacz, która powiedziała stanowcze „nie” unijnej dyrektywie Pacjenci bez granic.
Ich zdaniem polscy pacjenci powinni mieć prawo swobodnego wyboru miejsca leczenia we wszystkich krajach UE. Zwłaszcza że – jak przypominają – główną bolączką systemu ochrony zdrowia są zbyt długie kolejki.
– Terminy operacji i zabiegów są często bardzo odległe, a cierpią na tym niestety pacjenci. Dlatego powinni mieć możliwość wyboru placówki na terenie całej Unii, gdzie zabieg zostałby wykonany szybciej. A i kolejki w Polsce stawałyby się dzięki temu krótsze – mówi dr Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.
Podobnego zdania jest krajowy konsultant ds. onkologii prof. Maciej Krzakowski. – Każdy powinien mieć możliwość leczenia się tam, gdzie zabieg zostanie wykonany najszybciej i lepiej – uważa konsultant.
Przed sądem

Na razie jednak polski pacjent nie ma takiej możliwości. Doskonale wie o tym Ireneusz K., który cierpiał na złośliwego czerniaka oka. W Polsce lekarze proponowali mu leczenie, jednak ostrzegali, że grozi ono utratą wzroku. Rok temu znalazł klinikę w Berlinie, która wykonuje operacje oczu znacznie bezpieczniejszą metodą. Nie czekając na zgodę Narodowego Funduszu i Ministerstwa Zdrowia, Ireneusz K. poddał się zabiegowi. Po trzech miesiącach dowiedział się jednak, że nie dostanie za niego nawet częściowej refundacji.

Mężczyzna rozważał wniesienie sprawy do Europejskiego Trybunałem Sprawiedliwości, bo dowiedział się, że kilka osób wygrało już procesy w podobnych przypadkach. – Zaczęło się od prawnika z Luksemburga, który kupił okulary w Belgii, po czym zwrócił się do swojego ubezpieczyciela o zwrot kosztów. Kiedy mu odmówili, poszedł z tym do Trybunału i wygrał – opowiada jeden z dyrektorów zajmujących się zdrowiem publicznym w Komisji Europejskiej. Dlatego, jak tłumaczy, przyjęcie dyrektywy Pacjenci bez granic oznaczałoby jedynie przyznanie polskim pacjentom prawa, które i tak mogą wywalczyć sobie sądownie.
Porody za granicą
Już teraz zresztą Polacy omijają sztywne przepisy i wyjeżdżają do zagranicznych szpitali. W niemieckim przygranicznym miasteczku Schwedt urodziło się już kilkaset polskich dzieci. Porody refundował NFZ, bo kobiety przyjeżdżały do niemieckiego szpitala, kiedy już zaczynały rodzić. Funduszowi nie podobała się jednak skala zjawiska, więc sprawa trafiła do prokuratury. – Gdyby dyrektywa weszła w życie, Polki mogłyby rodzić w Niemczech legalnie. Musiałyby tylko dopłacić różnicę między polskim a niemieckim porodem – tłumaczy ekspert z Komisji Europejskiej.
Nowe przepisy umożliwiałyby także szukanie za granicą ekspertyzy w sprawie rzadkich chorób albo niestandardowych przypadków.
W Polsce leczy się najlepiej
Nie wszyscy jednak popierają wprowadzenie dyrektywy.
– W Polsce są świetni specjaliści i nie ma potrzeby szukać lekarzy za granicą. A pieniądze dla wyjeżdżających pacjentów mogłyby być przekazane polskim placówkom, które zwiększyłyby limity przyjęć – mówi kardiochirurg prof. Antoni Dziatkowiak.
Innego zdania jest profesor Alicja Chybicka, która uważa, że na zagraniczne leczenie decydowaliby się tylko ci pacjenci, dla których nie ma ratunku w Polsce. Inni eksperci dodają, że Polska tylko by na dyrektywie skorzystała, bo przyjeżdżaliby do nas pacjenci z innych krajów.