Ubezpieczeni wpłacili od 1999 roku na emeryturę do ZUS prawie 400 mld zł. Rekordzista zgromadził już na koncie emerytalnym w I filarze prawie 280 tys. zł. Rządowa propozycja obniżenia składki do OFE spowoduje wzrost ukrytego długu w ZUS.
DGP po raz pierwszy od 1999 roku, tj. wprowadzenia reformy emerytalnej, podsumowuje, ile na emeryturę odłożyli Polacy. Jest to możliwe, ponieważ od 10 lat ZUS i OFE ewidencjonują pieniądze na indywidualnych kontach. Wcześniej ich nie było, więc ubezpieczony nie wiedział, ile pieniędzy odłożył. A rekordzista ma już zapisane w ZUS 278 tys. zł.
Kwota pieniędzy emerytalnych, jaką na naszą prośbę podał nam ZUS, jest ogromna. Przekracza znacznie całe nasze PKB (1,27 bln zł) i wynosi 1,77 bln zł. Do tego dochodzą jeszcze pieniądze zgromadzone w OFE.

Więcej niż PKB

Od 1999 roku, tj. momentu kiedy ZUS zaczął zapisywać na indywidualnych kontach wysokość wpłaconych na emeryturę składek, Polacy wpłacili tam 389 mld zł. Po waloryzacji (przeprowadzona za lata 1999–2007) kapitał ten na koniec sierpnia tego roku wynosi 495 mld zł.
Jeszcze większe są zobowiązania ZUS wobec przyszłych emerytów wynikające z tzw. kapitału początkowego. Te pieniądze to zobowiązania ZUS wobec ubezpieczonych z tytułu wpłacanych przez nich składek do końca 1998 roku. Mimo że kapitał ten policzyło dotychczas nieco ponad 7 mln osób z 11 mln uprawnionych, zobowiązania ZUS (uwzględniają waloryzację kapitału za lata 1999–2007) z tego tytułu wynoszą 1,27 bln zł. Dokładnie tyle samo, ile cały polski PKB.
Łącznie więc zobowiązania ZUS wobec przyszłych emerytów wynoszą obecnie 1,77 bln zł. Trzeba jednak pamiętać, że są to pieniądze wirtualne, gdyż składki są na bieżąco przekazywane na świadczenia, a pieniądze z kapitału początkowego dawno zostały już wydane.
Do tej kwoty trzeba jeszcze doliczyć środki, jakie przyszli emeryci zgromadzili w OFE. Na koniec października była to kwota 172,5 mld zł.
Wszystkie oszczędności emerytalne Polaków sięgają więc obecnie 1,94 bln zł, tj. 152 proc. PKB.
– Trzeba pamiętać, że to nie koniec emerytalnych zobowiązań ZUS – podkreśla Paweł Pelc, ekspert ubezpieczeniowy.
Zwraca uwagę, że trzeba jeszcze doliczyć te, które wynikają z przyznanych świadczeń ze starego systemu, świadczeń wciąż przyznawanych na starych zasadach oraz emerytur dla górników.
– Te osoby nie mają w ZUS indywidualnych kont i nie widać wobec nich zobowiązań ZUS – mówi Paweł Pelc.



Nie tylko inflacja

Stosunkowo szybki przyrost kapitału na emeryturę wynika też ze sposobu jego waloryzacji. Na przykład w 1999 roku z tytułu kapitału początkowego w ZUS było zaewidencjonowane 575 mld zł. Po waloryzacji, na koniec 2007 roku – 1,27 bln. Zanim ubezpieczeni przejdą więc na emeryturę, ich kapitał w ZUS jest sukcesywnie podnoszony.
Wskaźnik waloryzacji uwzględnia inflację z poprzedniego roku oraz tzw. realny wzrost sumy przypisu składek na ubezpieczenie emerytalne. Uwzględnia więc wzrost cen i dynamikę wpływu składek do ZUS. Jeśli gospodarka się rozwija, rosną pensje i coraz więcej osób pracuje, a składek wpływa coraz więcej. Wtedy wskaźnik jest wysoki. Tak było na przykład w 2007 roku, kiedy wyniósł prawie 13 proc.
Może się jednak zdarzyć, że składek w ZUS jest coraz mniej (dekoniunktura , malejąca liczba pracowników, malejące pensje). Wtedy wskaźnik nie może być niższy od inflacji.
– Nie uważam, aby waloryzacja była zbyt hojna. Gdyby uwzględniała wyłącznie inflację to, biorąc pod uwagę, że Polska jest stosunkowo biednym krajem i będzie się bogacić, ubezpieczeni nie uzyskaliby w przyszłości świadczeń odpowiadających wkładowi, jaki ponieśli – mówi Paweł Pelc.
Profesor Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej, wskazuje, że najlepiej byłoby waloryzować kapitał w ZUS wzrostem PKB, choć, jego zdaniem, można też pozostać przy obecnym wskaźniku.

Realne zobowiązania

Eksperci bardzo krytycznie odnoszą się natomiast do propozycji resortów finansów i pracy dotyczącej zwiększenia składki wpłacanej do ZUS kosztem składki do OFE.
– Wprowadzona w 1999 roku reforma urealniła zobowiązania systemu repartycyjnego, czyli wypłacającego świadczenia z bieżących składek – podkreśla prof. Marek Góra.
Tłumaczy, że do tamtej pory nie było to jasne. Jego zdaniem wszystkie kraje UE powinny podawać te dane, bo dopiero taki zabieg mówiłby w pełni o kondycji ich finansów i gospodarek. Dodaje równocześnie, że kapitał zgromadzony w OFE pomniejsza publiczne zobowiązania.
– Jeśli do ZUS trafia mniej pieniędzy i ewidencjonowany tam kapitał jest niższy, to niższe są też jego zobowiązania w przyszłości – tłumaczy Marek Góra.
A resorty pracy i finansów proponują, aby do ZUS trafiało nie jak obecnie 64 proc. składki emerytalnej, ale aż 85 proc.
– Niższa składka do OFE spowoduje szybsze niż dotychczas narastanie ukrytego długu publicznego, który wynika z zobowiązań emerytalnych zapisywanych na kontach w ZUS. To przerzucanie problemu na przyszłe pokolenia – mówi Wiktor Wojciechowski, z Fundacji FOR.
Paweł Pelc dodaje, że oprócz tego ZUS będzie musiał ponieść wyższe wydatki administracyjne. Będzie musiał obsługiwać dwa konta emerytalne, bo rząd proponuje stworzenie specjalnego subkonta z pieniędzy, które do tej pory trafiają do OFE. Ponadto będzie też otrzymywał mniej pieniędzy od OFE, które obecnie płacą za to, że ZUS przesyła im środki.
14,3 mln osób należy do OFE