Polscy menedżerowie mają o sobie doskonałe mniemanie – uważają, że są inteligentni, elastyczni, odporni na stres i potrafią zarządzać ludźmi.
Idealni jednak nie są, równocześnie bowiem przyznają, że w pracy zdarza im się obijać, a co gorsza, nie są w pełni przygotowani do pełnienia swojej funkcji w czasie spowolnienia gospodarczego. To nie przeszkadza im marzyć o wyższych zarobkach – wynika z najnowszego badania Talent Club „Polski menedżer 2009”. Dla menedżerów synonimem sukcesu w życiu są luksusowy samochód, domek letniskowy za granicą, markowy zegarek i przynależność do klubu golfowego. Prawie nikt nie utożsamiał natomiast sukcesu z poczuciem szczęścia czy udaną rodziną. W życiu zawodowym liczą się dla nich przede wszystkim pochwały szefa i uznanie klientów, a także złota karta kredytowa i gabinet na najwyższym piętrze.
– Znacznie więcej mamy dobrych specjalistów, którzy wchodzą w rolę zadowolonych z siebie prymusów, niż dojrzałych liderów, którzy umieją być skuteczni i z wyczuciem przewodzić ludziom. Stawiających na zewnętrzne atrybuty władzy i zamożności, a nie na wewnętrzne poczucie satysfakcji i własny rozwój – ocenia psycholog biznesu Jacek Santorski. Jego zdaniem sondaż wyraźnie pokazuje, że w Polsce są wprawdzie dobrzy specjaliści, ale brakuje liderów. – Znam firmy, które gorączkowo poszukują prezesów. Head-hunterzy proponują im różnych specjalistów, którzy są nieźli w swojej dziedzinie, ale rzadko mają solidne podstawy, aby być przywódcami – mówi Santorski.

Bez szans na rozwój

Kierownicy działów i menedżerowie mają do swoich firm sporo zastrzeżeń. Najbardziej przeszkadza im to, że praca nie daje im szans na rozwój. – To dlatego, że w naszym kraju ceni się inwestycje w maszyny i urządzenia, a nie w kształcenie ludzi. Teoretycznie szefowie wiedzą, że kapitał ludzki jest bardzo ważny, ale nie przekłada się to na praktykę – mówi Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”. Innego zdania jest Jacek Santorski. – To typowa postawa roszczeniowa. Pracownicy oczekują, że firma w nich zainwestuje, ale sami nie mają zamiaru wykazać się inicjatywą – mówi.
Szef Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową Jan Szomburg twierdzi z kolei, że szefowie uważają, iż powinni być najmądrzejsi, a ich obowiązkiem jest udowodnienie tego wszystkim dookoła. – Nie rozumieją, że rolą przywódcy jest znalezienie dobrych fachowców i wydobywanie ich talentów – tłumaczy.

Brak kompetencji

Co zaskakujące, menedżerowie szczerze przyznają, że nie mają kompetencji do zarządzania firmą w czasach gorszej prosperity. Otwarcie przyznają się też do zbyt małej efektywności. – Wbrew pozorom to wszystko składa się na spójny obraz: menedżerowie dobrze się oceniają, ale zarazem widzą, że nie są efektywni. To oznacza, że myślą całkiem trzeźwo. Wiedzą, że nikt ich nie nauczył funkcjonowania w gorszych czasach – mówi Artur Kazimierczak, dyrektor konsultingu HR w PricewaterhouseCoopers. Ta firma konsultingowa regularnie przeprowadza dla różnych przedsiębiorstw badania poziomu kompetencji ich kadry kierowniczej. Wyniki odbiegają od tych z Talent Clubu. – Sprawdzamy m.in., czy umieją myśleć strategicznie, zarządzać ludźmi i negocjować. Obraz, jaki się wyłania z tych testów, nie jest aż tak różowy – podsumowuje Kazimierczak.