Prace remontowo-budowlane, opieka nad dziećmi, catering, ale też szycie zabawek, tworzenie bombek choinkowych i projektowanie stron www - to niektóre zajęcia, wykonywane przez spółdzielnie socjalne, w których, dzięki specjalnym ułatwieniom, pracują osoby niepełnosprawne, chore psychicznie, wychodzące z alkoholizmu czy narkomanii, długotrwale bezrobotne. W czasach kryzysu ekonomicznego wiele z nich radzi sobie bardzo dobrze i zarabia.

Spółdzielnia socjalna to rodzaj firmy. Różni się od zwykłego przedsiębiorstwa tym, że jej założycielami w części muszą być osoby zagrożone wykluczeniem społecznym. Na rozpoczęcie działalności spółdzielnie socjalne zwykle otrzymują wsparcie finansowe np. z samorządu. Z czasem jednak muszą radzić sobie bez dodatkowego wsparcia, na normalnym, konkurencyjnym rynku.

"Ten rok jest dla nas lepszy niż poprzedni. Właśnie dostałyśmy zamówienie na 200 sztuk naszego produktu - węża spacerowego dla przedszkolaków" - mówi Krystyna Oleksy, wiceprezes spółdzielni socjalnej "Stara szkoła" w Prostkach w woj. warmińsko-mazurskim. Spółdzielnię założyło w 2007 r. pięć kobiet po 50. roku życia - bezrobotnych, w większości samotnie wychowujących dzieci. Obecnie pracuje w niej również dwóch panów, jeden z nich jest niepełnosprawny. Świadczą przede wszystkim usługi krawieckie.

Wąż spacerowy to sześciometrowa zabawka z ortalionu z dwudziestoma uchwytami po obu stronach i z miękkim wypełnieniem w środku. Kiedy przedszkolaki wychodzą na spacer, łapią węża za uchwyty - dzięki temu jest bezpieczniej, bo dzieci się nie rozbiegają. Kobiety ze "Starej Szkoły" wymyśliły węża i mają go w ofercie od roku. Produkt cieszy się dużym zainteresowaniem wśród przedszkoli w całej Polsce.

"Kryzys nas się nie ima, trzymamy się na rynku. Mamy specyficzne usługi"

Jerzy Lamprecht jest prezesem spółdzielni www.promotion.org.pl, która zajmuje się m.in. tworzeniem stron www i pozycjonowaniem witryn internetowych. Jest osobą niedowidzącą. Spółdzielnia skupia 12 członków - również z różnym stopniem niepełnosprawności, pięciu z nich aktywnie pracuje. "Zwykle to telepraca, bo są wśród nas osoby niepełnosprawne ruchowo" - wyjaśnia Lamprecht. "Kryzys nas się nie ima, trzymamy się na rynku. Mamy specyficzne usługi" - mówi.

Jego zdaniem, kluczem do sukcesu spółdzielni socjalnych - bez względu na to, czy działają w czasach kryzysu, czy nie - jest trafienie w niszę rynkową. "Spółdzielnia z czasem, po początkowym okresie, w którym może liczyć na wsparcie finansowe, zaczyna funkcjonować na normalnym, konkurencyjnym rynku, wśród zwykłych firm. Nie radzą sobie zwykle te spółdzielnie, które źle oceniły politykę rynkową, nie weszły w usługi niszowe" - tłumaczy.

Według niego, ważny jest też lider, czyli osoba, która będzie umiała podtrzymać działalność spółdzielni, kiedy skończy się początkowe wsparcie finansowe. "Wiele spółdzielni na początku ma tak duży parasol ochronny i pomoc finansową, że kupują sprzęt, maszyny, samochody, a kiedy pomoc się skończy i nie ma osoby, która ma pomysł na dalsze funkcjonowanie - nie radzą sobie" - wyjaśnia.

Na początku członkami byczyńskiej spółdzielni było 15 osób bezrobotnych

Zdaniem Marcina Juszczyka, szefa spółdzielni socjalno-usuługowo-handlowo-produkcyjnej w Byczynie, kluczem do sukcesu jest to, by członkowie założyciele zdefiniowali sobie cele i działali razem bezkonfliktowo. Spółdzielnia Byczyna funkcjonuje od 2005 r., właśnie zaczęła działać w nowych obszarach: szkoleniach, reklamie i promocji. "Myślę o tym, by przyjąć nową osobę jeszcze w tym roku, bo jest taka potrzeba" - wyjaśnia Juszczyk. "Możliwe, że po nowym roku zatrudnimy więcej osób" - dodaje.

Na początku członkami byczyńskiej spółdzielni było 15 osób bezrobotnych. Część przeszła już na emeryturę, część po jakimś czasie - skuszona lepszymi zarobkami - odeszła do prywatnych firm. "Jako spółdzielnia nie dawaliśmy ludziom wysokich pensji, ale - pewność zatrudnienia. Teraz mamy sygnały, że osoby, które od nas odeszły, straciły pracę. My ją mamy" - cieszy się Juszczyk. "Z rozmów z przedstawicielami innych spółdzielni wynika, że kryzys za bardzo nie wpływa na ich działanie" - dodaje.

W ocenie Przemysława Piechockiego, prezesa poznańskiego Stowarzyszenia na Rzecz Spółdzielni Socjalnych, kryzys nie wpływa zbyt dotkliwie na spółdzielnie socjalne, bo są to małe przedsiębiorstwa, świadczące lokalne usługi. "Jeśli kryzys na nie wpłynął - to minimalnie" - ocenia Piechocki.



W końcu 2007 roku w Krajowym Rejestrze Sądowym zarejestrowanych było 139 takich spółdzielni

W maju br. Sejm znowelizował ustawę o spółdzielniach socjalnych. Nowa ustawa umożliwiła założenie spółdzielni socjalnej organizacjom pozarządowym i samorządom. W nowo tworzonych spółdzielniach proporcje między osobami zagrożonymi wykluczeniem a pozostałymi członkami spółdzielni mają wynosić 50:50. Wcześniej stosunek ten wynosił 80:20, przez co obciążenia związane z zakładaniem spółdzielni i rejestrowaniem jej spoczywały głównie na osobach długotrwale bezrobotnych, niepełnosprawnych.

Ustawa wydłużyła z 12 do 36 miesięcy okres refundacji składek na ubezpieczenie społeczne, podniosła też dotację dla bezrobotnego na założenie spółdzielni socjalnej z 8 tys. zł do ponad 18 tys. złotych.

W końcu 2007 roku w Krajowym Rejestrze Sądowym zarejestrowanych było 139 takich spółdzielni. Większość (88 proc.) miała charakter usługowy; reszta - zajmowała się produkcją.

Najwięcej spółdzielni (20) było w województwach: śląskim, wielkopolskim i warmińsko-mazurskim. Najmniej (po jednej) w świętokrzyskim i kujawsko-pomorskim.