Coraz więcej Polaków korzysta z sabbatical, czyli wielomiesięcznego urlopu. Korzyść w tym widzą także pracodawcy
Jaki jest najlepszy sposób na wypalenie zawodowe? Rok przerwy i podróże po najdalszych zakątkach świata. Na taki właśnie wyjazd decyduje się coraz więcej polskich pracowników. – Zachodni pracodawcy już dawno odkryli, że to świetna metoda motywowania, i nawet stworzyli specjalne zasady udzielania takich urlopów nazywanych sabbatical – mówi ekspert rynku pracy Wojciech Nagel.
Jeszcze trzy lata temu Maciej Hebda na pierwszym miejscu stawiał karierę. Jako doradca strategiczny w międzynarodowej korporacji przez ponad rok nie był ani razu na urlopie czy zwolnieniu lekarskim. – W pracy spędzałem nawet po pięćdziesiąt godzin tygodniowo – opowiada. Po zakończeniu jednego z projektów zaproponowano mu awans i zwiększenie obowiązków. Jednak wtedy Hebda, zamiast ucieszyć się z awansu, przestraszył się, że już całkiem wpadnie w wir robienia kariery. Zamiast więc przyjąć propozycję, razem ze swoją dziewczyną wyruszył w 9-miesięczną podróż po Afryce, Azji, Australii i Oceanii. – I to było najlepsze, co mogłem zrobić. Nie tylko nie straciłem szansy na awans, bo po powrocie nadal on na mnie czekał, ale jeszcze rozwinąłem się – opowiada. Teraz pracuje jako analityk w firmie Espirito Santo Investment Poland i jak przyznaje, jego wyjazd był ważnym punktem podczas rozmowy o pracę. – Moje nietypowe doświadczenia zainteresowały przyszłego pracodawcę – mówi Hebda.

Ścigali mnie nawet w Indiach

Podobnie jak on coraz więcej polskich młodych biznesmenów decyduje się na kilkumiesięczną przerwę w robieniu kariery i wyjazd na drugi koniec świata. Co ciekawe, wspierają ich w tym pracodawcy. – U nas to jeszcze nowość, na zastosowanie której w sformalizowany sposób decydują się na razie pojedyncze firmy. W większości są to międzynarodowe korporacje, które mają takie doświadczenie z Zachodu – mówi ekspert rynku pracy dr Wojciech Nagel.
W Polsce z takich nietypowych urlopów można skorzystać m.in. w Ernst & Young, IBM czy Pricewaterhouse- Coopers. Także w polskim McDonald’s wystarczy 10 lat stażu, by wyjechać na sabbatical, czyli urlop, który ma służyć zregenerowaniu sił.
Niektórzy pracodawcy zdają sobie sprawę, że to bardzo dobre rozwiązanie. Artur Kaźmierczak, dyrektor HR w PricewaterhouseCoopers, sam w 2003 roku wyjechał na roczną podróż dookoła świata. Pracował wtedy w Arthur Andersen i firma poszła mu na rękę. – Wiedzieli, że w ten sposób inwestują we mnie – mówi. I opowiada, jak wydzwaniali do niego przełożeni, gdy był w podróży po Indiach, żeby się upewnić, czy na pewno wróci do pracy. Dziś, gdy sam decyduje o karierze pracowników, mówi, że gdyby zjawiła się u niego taka osoba, wysłałby ją w taką podróż bez wahania. – Bo wiem, ile to daje – dodaje. W jego firmie z tej opcji skorzystało kilkanaście osób, od dyrektorów po szeregowych pracowników.



Bez wsparcia firmy

Co ciekawe, wielu pracowników w Polsce decyduje się na przerwę, nawet wtedy, gdy nie mogą liczyć na to, że ich pracodawca da im taki urlop. – Czułem takie wypalenie w mojej pracy, że nawet zmiana na inną nie pomogłaby mi wrócić do dobrego stanu psychicznego. Uznałem, że potrzebuję mocniejszego bodźca, więc zwolniłem się z pracy i na ponad rok wyjechałem do Londynu – opowiada nam Kamil Biegaj, dwa lata temu pracownik agencji reklamowej. – Świetnie mi to zrobiło. Nowi ludzie, dystans do pracy i całkiem nowy pomysł na siebie – dodaje ten 38-latek, który dziś jest szefem promocji w Operze Narodowej.
– Oczywiście można na taki urlop zdecydować się na własną rękę. Ale dla rynku pracy lepszym rozwiązaniem byłoby uregulowanie tego prawnie, tak by przedsiębiorstwa widziały zachętę do oferowania pracownikom podobnych urlopów – uważa dr Nagel.

Co piąty pracownik

– Na Zachodzie takie przerwy w pracy na odpoczynek, ale także rozwój pracownika, jego doskonalenie się w znajomości języków, znane są od wielu lat. I tak jak absolwenci studiów jeżdżą na gap year, czyli rok przerwy między ukończeniem studiów a rozpoczęciem kariery, tak pracownicy praktykują sabbatical – mówi profesor Elżbieta Kryńska, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego.
W kolebce urlopów sabbatical, czyli w w Stanach Zjednoczonych, na dodatkowy wypoczynek wybrać się mogą pracownicy już blisko co piątego przedsiębiorstwa. Niektóre państwa dostrzegły w tym szansę na walkę z bezrobociem. Finlandia pod koniec lat 90. włączyła sabbatical w program walki z bezrobociem. Wysyłając pracownika na taki urlop, fińskie przedsiębiorstwa zobowiązane zostały do zatrudnienia na czas urlopu osoby bezrobotnej. W zamian otrzymały spore wsparcie finansowe.
Rządowy pomysł na regenerację pracowników
Roczny płatny urlop zaproponował niedawno minister w kancelarii premiera Michał Boni w raporcie „Polska 2030”. W tym czasie pracownik mógłby zdobywać nowe kwalifikacje, zmienić zawód lub poprawić stan zdrowia. Takie roczne wakacje miałyby stać się naturalnym i stałym elementem kariery zawodowej dla osób około 45. – 50. roku życia. Po co? Dzięki temu osoby w tym wieku mogłyby później dłużej efektywnie pracować. To ułatwiłoby także wydłużenie wieku emerytalnego do 65. lub nawet 67. roku życia. W jaki sposób miałoby to być finansowane? Sam minister przyznaje, że ten aspekt może wzbudzić wiele kontrowersji. Jedną z opcji, jego zdaniem, jest opłacanie pracownika przez zakład pracy, ale ze wsparciem ze strony państwa. Z taką propozycją jednak nie zgadza się minister pracy Jolanta Fedak. Jej zdaniem mogłoby to prowadzić do trwałego bezrobocia. Minister pracy uważa, że jeżeli w ogóle rozważać pomysł rocznych urlopów, warto by wziąć pod uwagę osoby w wieku około 25 lat, które w tym czasie decydują się na dzieci.