Na koniec 2009 r. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych będzie zadłużony w bankach na 4,1 mld zł. W przyszłym roku w FUS zabraknie 49,2 mld zł – niedobór uzupełni dotacja, kredyt i środki FRD. Bez reform w ZUS z roku na rok będzie brakować coraz więcej pieniędzy na wypłatę świadczeń.
Z przyszłorocznego projektu ustawy budżetowej wynika, że tegoroczna sytuacja Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (administruje nim ZUS) nie będzie tak zła, jak spodziewały się tego nawet osoby kierujące ZUS. W maju tego roku Maria Szczur, odwołany już członek zarządu ZUS odpowiadający za jego finanse, przyznała w rozmowie z nami, że w tym roku w ZUS zabraknie 5 mld zł. Ostatecznie na koniec tego roku ZUS będzie musiał pożyczyć w bankach 4,07 mld zł. Mimo że z budżetu otrzyma 30,4 mld zł dotacji.
Gorsza sytuacja ma być w przyszłym roku. FUS otrzyma rekordową dotację z budżetu w wysokości 37,9 mld zł, a mimo to będzie mu brakować na wypłatę świadczeń. Dlatego dodatkowe 7,5 mld zł ma pochodzić z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Mimo to ZUS będzie musiał w bankach pożyczyć 3,8 mld zł. Łącznie więc w kasie FUS będzie brakować prawie 50 mld zł.
Taki scenariusz, wymuszany na ZUS przez ministra finansów, pozwala mu ukryć rzeczywisty deficyt budżetu państwa. Gdyby ZUS nie musiał pożyczać pieniędzy w bankach, a FRD nadal zabezpieczałby wypłatę przyszłych emerytur, deficyt budżetu, planowany w przyszłym roku na rekordową kwotę 52,2 mld zł, byłby wyższy o 11,3 mld zł.

100 mld zł na emerytury

FUS to największy fundusz celowy w Polsce. Dzieli się na cztery fundusze (emerytalny, rentowy, chorobowy i wypadkowy). Z projektu ustawy budżetowej wynika, że w 2010 roku jego przychody wyniosą 158,7 mld zł, a wydatki 157,3 mld zł.
Na przychody złożą się głównie wpływy ze składek (88,6 mld zł) i dotacja, która składa się z dwóch części. Pierwsza (37,9 mld zł) będzie przeznaczona na wypłatę świadczeń, druga (finansowana z rozchodów, a nie wydatków budżetu) na kwotę 22,5 mld zł wynika z tego, że ZUS przekazuje część otrzymywanych składek do OFE. Na uzupełnienie tej luki otrzymuje środki z budżetu.
Najwięcej pieniędzy w 2010 roku FUS przeznaczy na tzw. transfery na rzecz ludności. Składają się na nie głównie wydatki na emerytury (99,4 mld zł), renty z tytułu niezdolności do pracy (30,9 mld zł) oraz na dodatki do nich (4,1 mld zł), a także zasiłki chorobowe (6,0 mld zł).
Ze środków, które wpływają do FUS, głównie od ubezpieczonych i firm, utrzymywany jest administrujący nim ZUS (tzw. odpis na działalność). W tym roku działalność ZUS będzie kosztować 3,4 mld zł. Dokładnie tyle samo w przyszłym roku, mimo że ZUS będzie musiał wydać na obsługę zadłużenia osiem razy więcej. W 2010 roku – 163 mln zł, w tym roku – 20 mln zł.



Pomaga rynek pracy

Lepsza, niż się spodziewano tegoroczna sytuacja FUS to głównie efekt stosunkowo dobrej sytuacji na rynku pracy.
– W II kw. tego roku pracowało 15,85 mln osób. To o 150 tys. mniej niż w IV kw. 2008 r. Biorąc pod uwagę kryzys, nie jest to duży ubytek – mówi prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.
Potwierdzają to dane ZUS. Wynika z nich, że wpływy do FUS ze składek na ubezpieczenia społeczne w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku wyniosły 49,8 mld zł. To o 4,3 proc. więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Jak poinformował nas ZUS, przewidywane wpływy ze składek w całym 2009 roku wyniosą 86,4 mld zł, wobec planowanych 87,9 mld zł. Ubytek w stosunku do planu wyniesie więc 1,5 mld zł. ZUS będzie jednak musiał wydać więcej pieniędzy, niż się spodziewał i stąd konieczność pożyczenia ponad 4 mld zł w bankach.
– Wydamy więcej na emerytury i renty głównie w związku z wyższym niż planowano wskaźnikiem waloryzacji. Więcej, niż się spodziewaliśmy, będzie też kosztować wypłata emerytur mężczyznom, którzy ukończyli 60 lat. Tylko w I półroczu wydaliśmy na ten cel 2,2 mld zł – mówi Radosław Socha, wicedyrektor Departamentu Finansów Funduszy ZUS.
Ponadto ZUS musi wydać też więcej pieniędzy na zasiłki chorobowe – nie tylko w związku z tegoroczną ucieczką Polaków na zasiłki, lecz także w związku ze skróceniem z 33 dni do 14 dni okresu wypłaty wynagrodzenia za czas niezdolności do pracy za pracownika, który ukończył 50 lat oraz podwyższeniem podstawy wymiaru zasiłków i świadczeń w wyniku realizacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Ten nakazał wliczanie do tej podstawy wszystkich składników wynagrodzenia, od których była opłacona składka chorobowa.



Ponad 2 tys. zł do ZUS

– Główną przyczyną problemów finansów publicznych są rozdęte wydatki socjalne. Nawet w 2008 roku, w okresie bardzo dobrej koniunktury, kiedy FUS uzyskiwał ponadprzeciętne wpływy ze składek, na wypłatę rent i emerytur zabrakło ponad 30 mld zł – mówi Wiktor Wojciechowski z Fundacji FOR.
Tłumaczy, że tę dziurę minister finansów zasypał pieniędzmi z podatków. Wskazuje, że niezależnie od obowiązkowych składek do ZUS w ubiegłym roku każdy podatnik pracujący poza rolnictwem zapłacił za łatanie dziury w FUS przeciętnie ponad 2,2 tys. zł.
– Dopóki nie zlikwidujemy przywilejów emerytalnych, nie uszczelnimy systemu rentowego i chorobowego, nie zweryfikujemy niesłusznie przyznanych rent i nie podniesiemy wieku emerytalnego kobiet do 65 lat, FUS niezależnie od stanu gospodarki będzie notował powiększający się deficyt. Aby go sfinansować, państwo nałoży na nas jeszcze wyższe podatki lub zaciągnie dług, który będą spłacać nasze dzieci – mówi Wiktor Wojciechowski.
Maciej Krzak z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych wskazuje z kolei, że celem powołania FRD jest gromadzenie i pomnażanie środków finansowych, które mogą zostać wykorzystane na uzupełnienie niedoborów funduszu emerytalnego, wynikających wyłącznie z przyczyn demograficznych.
– W tym kontekście, próba wykorzystania 7,5 mld zl w 2010 roku jest naganna, bo aż tak dużych potrzeb nie ma – zauważa Maciej Krzak.