W czerwcu tego roku liczba emerytów w ZUS wzrosła jedynie o 10 tys. W tym roku o połowę zmalała liczba osób, które ubiegają się o emeryturę. Zatrzymanie przyrostu emerytów poprawi sytuację budżetu i na rynku pracy.
W ostatnim kwartale 2008 r. o emerytury z ZUS ubiegało się prawie 160 tys. osób. W II kwartale tego roku 77,3 tys. – wynika z najnowszych danych przygotowanych dla GP przez ZUS. Zakład przyznaje też coraz mniej emerytur. W tym roku nie powtórzy się więc ubiegłoroczny scenariusz, kiedy ZUS przyznał rekordową ich liczbę. Było ich prawie 350 tys.
To efekt wygaszenia w tym roku zdecydowanej większości przywilejów emerytalnych. Dzięki temu poprawi się w końcu wskaźnik aktywności zawodowej starszych osób. Lepsza będzie też kondycja ZUS, wyższe mogą być pensje.

Zahamowany wzrost

W styczniu tego roku wygasła większość przywilejów emerytalnych. Dla osób pracujących w tzw. szkodliwych warunkach została uchwalona ustawa o emeryturach pomostowych. Tylko ona ogranicza o ponad 800 tys. osób liczbę uprawnionych do wcześniejszego odchodzenia z rynku pracy. Ale prawdziwym sukcesem było wygaszenie tzw. wcześniejszych emerytur pracowniczych. Chodzi głównie o świadczenia dla kobiet mających 55 lat i posiadających 30-letni staż ubezpieczeniowy i 60-letnich mężczyzn posiadających 35 lat stażu. W efekcie obowiązywania tych przepisów średni wiek odejścia z rynku pracy od lat był bardzo niski i wynosił 56 lat dla kobiet i nieco ponad 60 dla mężczyzn.
Z danych ZUS za I półrocze tego roku wynika, że wprowadzone od stycznia tego roku zmiany zaczynają przynosić efekt. W 2008 roku na emerytury odeszło 340 tys. osób. W I kw. tego roku 87 tys., a w II już 69,2 tys. Bardziej drastyczny spadek dotyczy złożonych do ZUS wniosków o emeryturę. W IV kw. 2008 r. było ich 160 tys. W I kwartale tego roku 82,3 tys., a w II – 67,3 tys.
W efekcie przestało tak szybko jak w ubiegłych latach przybywać emerytów. W I półroczu 2008 r. przybyło ich 86 tys., a w lipcu ubiegłego roku kolejne 41 tys. W tym roku w tym okresie przybyło 70 tys. emerytów. Najważniejsze jest jednak to, że wzrost ten wyraźnie hamuje. W czerwcu przybyło tylko 10 tys. świadczeniobiorców, rok wcześniej – 40,8 tys.
Przestały też w końcu dynamicznie rosnąć wydatki na sfinansowanie emerytur. W I półroczu ubiegłego roku na emerytury ZUS wydawał w styczniu 6,31 mld, a w czerwcu 7,1 w czerwcu (wzrost o prawie 800 mln zł). W styczniu tego roku była to kwota 7,42 mld, a czerwcu tego roku 8,05 mld. To niższy wzrost (wynosi 630 mln zł) przy niemal takim samym wskaźniku waloryzacji.

Zmora rynku pracy

W konsekwencji może się w końcu zmienić obraz polskiego rynku pracy. W ciągu pięciu lat dokonała się na nim prawdziwa pozytywna rewolucja. Ogromnie zmalało bezrobocie, powstało też ponad 2 mln nowych miejsc pracy. Wskaźnik zatrudnienia, który obiektywnie wskazuje, ile spośród osób zdolnych do pracy rzeczywiście pracuje, w IV kwartale ubiegłego roku wyniósł 60 proc. Choć wciąż pozostaje na stosunkowo niskim poziomie, jest to najlepszy wynik w historii. W IV kwartale 2003 r. wynosił 51,4 proc.
Rewolucja ta ominęła praktycznie osoby starsze. Zmorą naszego rynku pracy pozostaje wciąż bardzo niski wskaźnik ich zatrudnienia. W 2008 roku wynosił w krajach UE dla osób w wieku 55–64 lata – 45,6 proc. W Polsce zaledwie 31,6 proc. To jeden z najgorszych wyników w UE. Na przykład w Czechach wynosi 47,6 proc., w Szwecji 70,1 proc., w USA – 62,1 proc.



Wyśniony raj i depresja

– Nie chodzi tylko o to, że tak niewielka liczba starszych pracujących osób jest zabójcza dla gospodarki – oznacza mniejszy dobrobyt, a ponadto trzeba im wypłacać, finansowane ze składek, świadczenia. Chodzi też o to, że często jest to zabójcze właśnie dla osób, które decydują się wcześniej odejść z rynku pracy – mówi Wiktor Wojciechowski z Fundacji FOR.
Tłumaczy, że takie osoby często po przejściu na świadczenie podupadają na zdrowiu, są mniej aktywne, mają obniżoną samoocenę i chorują na depresję. Potwierdzają to wyniki ubiegłorocznego badania Dezaktywizacja osób w wieku okołoemerytalnym, powstałego pod kierownictwem resortu pracy.
– Emerytura jest postrzegana jako zasłużony wypoczynek. Sprzyja temu zmęczenie pracą, które spowodowane jest często złą polityką kadrową firm. Jednak po przejściu na nią ludzie przekonują się, że nie byli do tego gotowi, że nie tego oczekiwali, że tęsknią za więzami społecznymi z pracy – mówi współautorka badań prof. Anna Giza-Poleszczuk.
Tłumaczy, że często przejście na emeryturę jest dla wielu osób wręcz traumatycznym przeżyciem. Na inny aspekt wczesnej dezaktywizacji zwraca uwagę Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan. Zauważa, że powoduje ona, że pracodawcy boją się inwestować w stosunkowo młode osoby.
– Firmy często nie szkolą czy nie inwestują w 45-letnich pracowników, bo boją się, że te osoby, mając 55 lat, odejdą na emeryturę. Przesunięcie tego wieku na pewno to zmieni – mówi Jeremi Mordasewicz.
Profesor Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej, zauważa z kolei, że dzięki niższym wydatkom na emerytury jest szansa na wzrost płac netto.
– W perspektywie czasu obniżenie dynamiki przyrostu emerytów pozwoli ludziom zarabiać więcej – mówi prof. Marek Góra.
OPINIA
AGNIESZKA CHŁOŃ-DOMIŃCZAK
była wiceminister pracy i polityki społecznej, odpowiedzialna za wdrożenie ustaw dotyczących przywilejów emerytalnych
Duża liczba nowych emerytur w końcu ubiegłego roku i na początku tego wynika po pierwsze z tego, że do końca 2008 roku można było nabywać uprawnienia do wcześniejszej emerytury na starych zasadach. Część osób zdecydowała się z tego skorzystać szybciej, obawiając się zmiany przepisów. Po drugie, na emerytury, po wyroku Trybunału Konstytucyjnego odeszli mężczyźni w wieku 60–64 lata. Po trzecie, część osób, obawiając się utraty pracy w kryzysie, też zdecydowała o przejściu na emeryturę. W efekcie w kolejnych latach napływ nowych emerytów będzie mniejszy. Ze względu na duże ograniczenie możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury mniejsza też będzie liczba osób, które będą nabywać prawo do emerytury. Do 2014 roku liczba nowych emerytur powinna więc maleć.
ZUS przyznaje mniej emerytur / DGP