Przedstawiciele firm produkujących aparaty słuchowe uważają, że przy badaniach słuchu protetyk mógłby zastąpić lekarza laryngologa. Dzięki temu pacjent nie czekałby na aparat w długich kolejkach. Zaoszczędziłby też NFZ, bo zmniejszyłaby się liczba wizyt u specjalistów.

Zły system zaopatrzenia

JÓZEF GÓRALCZYK
Generalnie celem naszego sejmiku, który skupia 50 organizacji, zajmujących się sprawami osób niepełnosprawnych, jest ułatwianie im życia i normalnego funkcjonowania. Dlatego w roku 2004 wystąpiliśmy o nowelizację przepisu, który utrudniał uzyskanie przez osobę niepełnosprawną właściwego zaopatrzenia protetycznego. Był to niejako zamknięty system, w którym urzędnik NFZ decydował, ilu firmom przyzna prawo wykonywania np. aparatów słuchowych. My uważaliśmy i nadal uważamy, że taki zamknięty system to błąd. Ogranicza konkurencję między wytwórcami, a ponadto tworzy możliwość powiązań korupcyjnych pomiędzy urzędnikiem a firmą wybraną do produkcji. Uważaliśmy za swój sukces fakt, że ten system udało się otworzyć. Niestety, w praktyce okazało się, że wcale nie jest lepiej. Prawo decyzji o wyborze firmy produkującej artykuły zaopatrzenia medycznego z urzędnika NFZ przeszło na lekarza. Pozostały te same utrudnienia, tyle że podejrzenia korupcyjne dotyczą lekarza, a nie urzędnika. A generalnie z zaopatrzeniem medycznym jest naprawdę źle. 20 maja skierowaliśmy w tej sprawie pismo do Ministerstwa Zdrowia. Jak na razie nie mamy odpowiedzi. A obecna sytuacja w zaopatrzeniu medycznym nie tylko w aparaty słuchowe, lecz także np. sprzęt z zakresu ortopedii, czym zajmuję się na co dzień, jest naprawdę fatalna. Limity finansowe są żałosne, a załatwienie np. aparatu słuchowego trwa dłużej niż kiedyś. Myślę, że nie można tego tolerować. Tym, co się dzieje obecnie z zaopatrzeniem medycznym, powinno jak najszybciej zająć się Ministerstwo Zdrowia, NFZ i organizacje osób niepełnosprawnych.
ANDRZEJ KONOPKA
Zajmuję się tylko aparatami słuchowymi, nie wiem więc, jak to jest w innych dziedzinach zaopatrzenia medycznego. W naszej branży wiele jednak zmieniło się na lepsze. Przed rokiem 1999 aparaty słuchowe kupowały wyłącznie szpitale, a kryterium podstawowym była niska cena. Potem aparat otrzymywał pacjent, nierzadko bez żadnych objaśnień dotyczących użytkowania i obsługi. Teraz ustalona jest kwota dopłaty do aparatu słuchowego. W przypadku osoby dorosłej wynosi 560 zł, w przypadku dziecka 1,2 tys. zł. Znana jest też droga, jaką musi przebyć pacjent, by aparat uzyskać. Tak więc najpierw trzeba odwiedzić lekarza rodzinnego, który wystawi skierowanie do specjalisty laryngologa. Laryngolog po badaniu wystawia wniosek o aparat, który musi zaakceptować NFZ. Z zaakceptowanym wnioskiem pacjent zgłasza się do firmy wykonującej aparaty. Z reguły w trakcie przygotowywania i dopasowywania aparatu będzie musiał złożyć w niej jeszcze trzy wizyty. Jak się orientuję, podobnie jest w wielu krajach na świecie, także w Niemczech. Tam również dochodzi do powiązań korupcyjnych pomiędzy lekarzem a gabinetem protetycznym. Moim zdaniem po to, by uniknąć takich przypadków, zamiast walczyć ze zjawiskiem korupcji, lepiej tak zmienić system, by przed nią zabezpieczał. Stąd pomysł, by pacjent, któremu potrzebny jest aparat słuchowy, szedł od razu do firmy, która go dopasuje. Jej wniosek, po dokładnym przebadaniu słuchu, czego przecież wymaga dopasowanie aparatu, trafiałby do NFZ. Można więc skrócić załatwianie wszystkich formalności i drogę pacjenta, rezygnując z jego wizyt najpierw u lekarza rodzinnego, potem u laryngologa, który wypisuje wniosek. I jeszcze jedna kwestia. Dopłata do aparatu przysługuje raz na pięć lat. Potem konieczne są znów wizyty u lekarzy. Po co, skoro wiadomo, że z czasem słuch się nie polepsza, a może jedynie pogorszyć. Da się to dokładnie stwierdzić w zakładzie, w którym trzeba dopasować kolejny aparat. Z tego uproszczenia korzyści są następujące: dla pacjenta krótszy czas oczekiwania i droga do uzyskania aparatu. A dla NFZ oszczędności na zmniejszeniu liczby wizyt u lekarzy.

Co sprzyja korupcji

AGNIESZKA JAGIEŁŁO-GRUSZFELD
Ważne, by podczas naszej dyskusji ustalić, czy są jakieś limity dotyczące aparatów słuchowych, które w określonym czasie i regionie mają trafić do pacjentów. Jeśli tak, to można sformułować stwierdzenie, że NFZ posługuje się lekarzami do limitowania tych świadczeń. A uproszczenie systemu, czyli rezygnacja z lekarza w wypisywaniu wniosków o aparat słuchowy i ustalenie, że mogą się tym zająć producenci, oznaczałoby niejako automatyczne zwiększenie liczby tych aparatów. W każdym zawodzie, także w moim – jestem lekarzem onkologiem – są osoby nieuczciwe. I ich postępowanie jest jednoznacznie naganne. Ale warto sobie uświadomić, że korupcja pojawia się wtedy, gdy do jakiejś usługi jest zbyt wąski dostęp. Wtedy sam pacjent czy jego rodzina stara się, by właśnie on uzyskał do niej dostęp. Dlatego warto ustalić, jak to jest z tym limitowaniem. Przecież bywa, że lekarz przyjmuje 20 pacjentów, bo taki ma limit, choć mógłby przyjąć 50 osób. Niestety, rola NFZ często polega na takim ustalaniu limitów.
ANDRZEJ RATYŃSKI
Z tego, co usłyszałem, wynika, że jakiś lekarz dogadał się z zakładem produkującym aparaty słuchowe i z tego tytułu czerpie zyski. Dla mnie jest to więc raczej rodzaj nieformalnego biznesu, działań w szarej strefie, na pewno niepolecanych, ale czy już korupcyjnych? Skoro chcemy mówić o korupcji, to skupmy się np. na łapownictwie wśród lekarzy, o czym w różnych środowiskach i mediach tak często można usłyszeć. Podczas dotychczasowych wypowiedzi kilkakrotnie padała nazwa i uwagi pod adresem mojej instytucji, czyli NFZ. Natomiast nie ma wśród nas przedstawiciela Ministerstwa Zdrowia ani resortu zajmującego się zwalczaniem korupcji. Brakuje mi także kogoś z organów ścigania, powołanych przecież do walki z korupcją, wyposażonych w odpowiednie środki i możliwości. Uważam, że z takich możliwości należy korzystać i jeśli zachodzi podejrzenie korupcyjnych działań, pisać doniesienia. Natomiast generalnie w sprawie zaopatrzenia medycznego mogę stwierdzić, że dla NFZ jest to jedna z najważniejszych spraw. I w odpowiedzi na słowa moich przedmówców o konieczności zmian w tej dziedzinie powiem, że jako osoba odpowiedzialna m.in. za tę kwestię czekam na propozycje, wnioski, korespondencję. Z pewnością nie pozostaną bez odpowiedzi.
LIDIA LIRO
O propozycjach zmian w sposobie załatwiania aparatów słuchowych dowiedziałam się jakiś czas temu i w pełni go popieram. Jako dyrektor szkoły kształcącej protetyków wiem, że jej absolwenci potrafią badać słuch, określać jego ubytek. Zresztą w poradni naszej placówki bezpłatnie badamy słuch. Uważam, że w centrum naszej dyskusji powinien znaleźć się pacjent i jego komfort. Obecnie musi on najpierw udać się do lekarza rodzinnego, co nierzadko oznacza wyczekiwanie przez kilka godzin od rana na szansę wizyty, po to, by uzyskać skierowanie do laryngologa. Ze skierowaniem na wizytę u specjalisty musi czekać np. trzy miesiące. Ten pacjent to często człowiek starszy, niezbyt sprawny ruchowo. Niedosłuch dodatkowo utrudnia mu życie, izoluje społecznie, pogłębia uczucie opuszczenia. Można skrócić jego drogę po aparat, eliminując wizyty u lekarzy. Jeśli liczba aparatów na dany region i okres są limitowane i trzeba się tego trzymać, to również w tym protetyk może zastąpić lekarza. A pacjent i tak zyskuje, bo skraca się jego czas oczekiwania na aparat.
ANDRZEJ RATYŃSKI
Mówiąc o potrzebach, nie możemy zapomnieć o środkach, jakimi dysponujemy. Konieczność ustalania limitów nie wzięła się z powietrza. Po prostu, doceniając sprawy zaopatrzenia medycznego, trzeba pamiętać i o innych potrzebach naszego lecznictwa.



Kreatywna księgowość

PAWEŁ JEZIERSKI
Skoro mówimy o podziale środków na różne procedury medyczne, to podam kilka wymownych przykładów. Otóż w polskich szpitalach zakłada się pacjentom wyjątkowo dużo stendów. Dlatego że jest to zabieg dobrze płatny przez NFZ. Na podobnej zasadzie kształtuje się liczba cesarskich cięć i innych zabiegów. Nie sprzyja to właściwemu leczeniu, pozostaje w sprzeczności z etyką lekarską, ale system wyceny procedur i sytuacja finansowa szpitala też, jak się okazuje, muszą być brane pod uwagę.
ANDRZEJ RATYŃSKI
Istotnie tak bywa, gdy szpital kieruje się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym, zapominając o swojej odmienności i specyfice. Słyszałem, że w niektórych placówkach dyrekcja najbardziej ceni lekarzy, którzy potrafią uprawiać nazwijmy to kreatywną księgowość, czyli znajdować i wpisywać w kartę pacjenta najlepiej wyceniane procedury. Jest to też sprawa etyki lekarzy. Nie zawsze takie leczenie jest potrzebne choremu, a poza tym nie zawsze wykonywane. Po prostu wpisane jest jako podstawa do rozliczeń z NFZ.
AGNIESZKA JAGIEŁŁO-GRUSZFELD
To prawda. Ja sama z powodu niestosowania takiej praktyki zostałam zwolniona z pracy. Sądzę jednak, że można by od niej uciec, gdyby pacjent przy wypisie ze szpitala dostawał wykaz wykonanych procedur i wyliczenie, ile kosztują. Identyczny wykaz podpisany przez pacjenta zostawałby w szpitalu. Do NFZ trafiałby wykaz podpisany przez pacjenta i na tej podstawie szpital dostawałby pieniądze. Tymczasem obecnie często jest tak, że inna karta pacjenta pozostaje w szpitalu do ewentualnej kontroli, inną zabiera on przy wypisie. Wiem oczywiście, że to nie rozwiązuje problemów zaopatrzenia medycznego, ale może stanowić jakiś krok naprzód.

Najważniejszy jest pacjent

LIDIA LIRO
Chciałabym jednak wrócić do problemów ludzi niedosłyszących. Naprawdę trzeba im pomóc. Powtarzam jeszcze raz, przy badaniach słuchu protetyk może zastąpić lekarza. Zdarza się, że po wniosek na aparat u laryngologa zamiast pacjenta zjawia się ktoś z jego rodziny, ponieważ wiadomo, że badanie słuchu odbędzie się w gabinecie protetycznym. Można więc formalnie rozszerzyć uprawnienia protetyka, by mógł wypisywać wniosek do NFZ. Można też dać pacjentowi do wyboru dwie drogi. Taką jak dotąd przez wizyty u dwóch lekarzy lub tę proponowaną – krótszą. I warto pamiętać, że obydwie te drogi są bardziej lub mniej uciążliwe, m.in. zależnie od miejsca zamieszkania. W małych miejscowościach często nie ma laryngologa ani zakładu, więc trzeba dojeżdżać w każdej sprawie do większego ośrodka. Im więcej razy, tym gorzej dla pacjenta.
JÓZEF GÓRALCZYK
W ubiegłym roku w niektórych województwach pacjent na aparat czekał rok. Co oznaczało gorsze funkcjonowanie, czasem wręcz jego izolację społeczną. Uważam więc, że na protetykę i materiały pomocnicze NFZ powinien przeznaczyć procentowo więcej funduszy. Wiemy, że obecnie na aparat NFZ przeznacza 560 zł. Zanim pacjent go otrzyma, musi przebyć drogę: lekarz rodzinny, laryngolog, wniosek do NFZ, zatwierdzenie go i kilkakrotnie gabinet protetyczny. Czasem gotowy aparat kosztuje np. 3,5 tys. zł. Często pacjent – rencista czy emeryt – nie ma pieniędzy. Wtedy z tzw. fakturą pro forma zgłasza się o pomoc do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Nierzadko słyszy, że faktura pro forma nie jest honorowana, a rozpatruje się wyłącznie faktury zapłacone. I wtedy może uzyskać pieniężną pomoc, jeśli akurat są środki. Dlatego tym bardziej nie wolno tolerować cichych umów pomiędzy lekarzem a firmą protetyczną. Jeśli lekarz ma coś od firmy otrzymać za kierowanie do nich pacjentów, to przecież ta kwota znajdzie się w kosztach aparatu. Chcę dodać, że długie oczekiwanie dotyczy nie tylko niedosłyszących, podobne problemy są z zaopatrzeniem ortopedycznym. Dlatego uważam, że koniecznie należy postarać się o większe pieniądze na szeroko rozumianą protetykę. Obecnie zdecydowanie większe fundusze przeznacza się na refundację leków.

Skrócić drogę po aparat

ANDRZEJ KONOPKA
Nikt, kto nie musi, nie chce mieć aparatu słuchowego. Średnia cena aparatu wynosi 2,4 tys. zł. O wypłacaną z NFZ kwotę 560 zł ubiegają się także ludzie w nie najgorszej sytuacji materialnej, bo jest to znacząca suma. Uważam, że najlepszym weryfikatorem jakości samego aparatu i drogi, jaką trzeba przebyć, by go uzyskać, jest użytkownik.
Z badań zagranicznych wynika, a sądzę, że u nas wyniki byłyby podobne, że koszt niesłyszenia jest znacznie wyższy niż aparatu. Ludzie niedosłyszący częściej chorują, mają kłopoty z dotarciem do lekarza i dobrym porozumiewaniem się z nim, często popadają w depresję, którą też trzeba leczyć. Tak więc ze względów ekonomicznych aparat słuchowy jest doskonałym rozwiązaniem. A im wcześniej pacjent go otrzyma, tym lepiej. Słyszę tu uwagi, że jednak tylko lekarz laryngolog może rozpoznać przyczynę niedosłyszenia, więc nie należy go eliminować. I być może kłopoty biorą się stąd, że jest za mało laryngologów.
Otóż mamy w Polsce 5 tys. laryngologów i jest to dostateczna liczba. Dalej, lekarz w większości przypadków korzysta z opinii protetyka słuchu i często się na niej opiera. A z tego, co mówiła pani Lidia Liro, wynika, że wykwalifikowany protetyk, jeśli tylko ma jakieś wątpliwości, skieruje pacjenta do lekarza. Czyli możliwe jest skrócenie drogi do aparatu słuchowego przez rozszerzenie uprawnień protetyka, oczywiście bez ograniczania lub zmieniania uprawnień lekarza laryngologa.
PAWEŁ JEZIERSKI
Generalnie trzeba skonstruować taki system, który jest korzystny społecznie. Wtedy ci, którzy przestrzegają reguł, chcą w nim być, bo to się także opłaca. Myślę, że byłoby to lepsze niż system kar i odwoływanie się do etyki.
WALDEMAR SKAWIŃSKI
Jest przecież kodeks etyki lekarskiej. W art. 68 mówi on wyraźnie, że lekarz nie ma prawa do dodatkowego wynagrodzenia za usługę, która jest bezpłatna. Rzecz więc nie tyle w tworzeniu czegoś nowego, lecz w przestrzeganiu reguł.
AGNIESZKA JAGIEŁŁO-GRUSZFELD
Jednak niewiele wspólnego z etyką ma taka praktyka, że lekarz, który po południu przyjmuje w prywatnym gabinecie pacjentów, z niego kieruje na swój oddział w szpitalu. Jest to tak powszechne, że nawet nie uchodzi za naganne. Może należałoby, żeby na czas pełnienia funkcji ordynatora czy dyrektora zakazać prywatnej praktyki. Poza tym, czy nie należałoby zwiększyć limitów dla wielu specjalistów, którzy mogliby przyjmować więcej pacjentów niż obecnie. Zamiast wysłuchiwać narzekań, że trudno się do nich dostać. To są sytuacje, które należałoby zmienić. Nadal pomiędzy placówkami medycznymi nie ma konkurencji, a boję się, że przygotowywana przez rząd reforma służby zdrowia, w wyniku której placówki medyczne staną się spółkami prawa handlowego, w pogoni za wynikiem ekonomicznym będzie sprzyjać m.in. kreatywnej księgowości i innym niekorzystnym zjawiskom.



Mapa zagrożeń korupcyjnych

ANDRZEJ RATYŃSKI
Korupcja rodzi się w wyniku niedoborów. Chciałoby się, żeby ich nie było, ale nie można abstrahować od sytuacji finansowej. Dzielimy tyle, ile mamy. Natomiast niektóre sprawy można poprawić. Gdyby tak wyeliminować, a przynajmniej ograniczyć, tę, jak to określiliśmy, kreatywną księgowość. Jakby udało się podnieść efektywność leczenia choćby o kilka procent, to w skali kraju przełożyłoby się to na miliardy złotych. Nie zgadzam się natomiast ze stwierdzeniem, że nie ma konkurencji pomiędzy placówkami medycznymi. W każdym razie są ku temu warunki. A w sprawach walki z korupcją. Dwa lata temu została przygotowana mapa zagrożeń korupcyjnych. Przez kilka miesięcy pracował nad nią zespół z Ministerstwa Zdrowia i specjaliści z funduszu. Ten dokument wymienia rodzaje korupcji i jej ewentualnych uczestników. Informacje potrzebne do jej opracowania pochodziły ze skarg pacjentów, wewnętrznych kontroli, ale także od organów ścigania czy izb skarbowych. Dokument ten jest dostępny na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia. Wygląda na to, że nie jest specjalnie znany. Jeśli więc ciągle słyszę o korupcji w ochronie zdrowia, o lekarzach łapownikach i zestawiam to z rzeczywiście udowodnionymi zarzutami, to zastanawiam się, czy czasem nie przesadzamy, mówiąc o korupcji w ochronie zdrowia?
WALDEMAR SKAWIŃSKI
Przyczyną zjawisk korupcyjnych są, jak to już powiedziano, niedobory. Jeśli trudno uzyskać jakąś usługę, każdy na własną rękę stara się uzyskać do niej dostęp. Skoro na endoprotezę czeka się 270 dni, na operację zaćmy z implantem 180 dni, a system limitów sprawia, że jedno, dwa miejsca do tyłu niepomiernie wydłużają oczekiwanie, to ludzie kombinują. Kolejki pacjentów do zabiegów czy zaopatrzenia protetycznego miały być właśnie panaceum, które zapewni sprawiedliwy dostęp. Tak nie jest, więc trwa między pacjentami walka o miejsca. Sytuację pacjentów, mniejsze starania o przesunięcie się do przodu w długiej kolejce poprawiłaby dokładna informacja o możliwościach szybszego wykonania zabiegu w innym szpitalu. To jest zadanie dla NFZ.
Jest kodeks etyki lekarskiej, wystarczy go przestrzegać, istotny jest także ostracyzm środowiska. Kombinacje korupcyjne utrudnia wprowadzanie przejrzystych, dobrze przygotowanych rozwiązań. Na przykład utworzenie tzw. jednorodnych grup pacjentów miało pomóc w porządkowaniu potrzebnych dla nich środków. Ten pomysł sprawdził się w Niemczech, gdzie był wdrażany przez ponad rok. U nas wprowadzono go w ciągu dwóch tygodni. Nie słyszałem o żadnych dobrych skutkach, tylko o dodatkowym zamieszaniu.

Co i jak można zmienić

ANDRZEJ RATYŃSKI
Odpowiedź na pytanie, co trzeba zrobić, by uniknąć korupcji, w sytuacji niedoborów, nie jest prosta. Jak się okazuje, nie zawsze jest proste określenie samej korupcji. Nie sadzę, że uda się całkowicie ją zlikwidować przy wspomnianych już tu niedoborach. Im będzie ich mniej, tym mniej sytuacji korupcjogennych. Myślę, że korzystne jest doskonalenie rozwiązań organizacyjnych. Dzięki nim skróciła się ostatnio o połowę kolejka do operacji zaćmy. Ale równocześnie powinna postępować przebudowa świadomości pacjentów i lekarzy. To jest długa droga. NFZ działa w konkretnej sytuacji, dysponuje określoną pulą środków, z której opłaca przecież nie wszystkie zabiegi i procedury. Poza tym praktycznie stale jesteśmy na jakimś etapie reformy. Jest ośrodek, który przygotowuje nowe, lepsze dla pacjenta rozwiązania. Poza tym, choć to może niedobrze zabrzmi, ale dla zwalczania korupcji ważna jest współpraca administracji, organizacji społecznych i samych pacjentów z organami ściągającymi korupcję.
LIDIA LIRO
Zastanawiam się, zresztą nie tylko ja, czy NFZ, w którym ciągle za mało jest pieniędzy, nie wykorzystuje zbyt dużo środków na własne koszty administracyjne. Czy również tu nie należy szukać oszczędności? Może dzięki temu udałoby się poszerzyć dostęp do jakiejś usługi...
ANDRZEJ RATYŃSKI
Proszę wybaczyć, ale nie mogę milczeć. To, co opowiada się o luksusach w administracji NFZ, a więc jej wysokich kosztach, to nieprawda. Nie ma luksusów, to wymysł czarnego PR, z którym musimy się zmagać. Pracujemy w nie najlepszych warunkach, czasem zgrzebnych. Zapraszam do siebie.
LIDIA LIRO
Być może. Ale ja człowiek, który od lat płaci wysokie składki, przy swoich obecnych kłopotach ze zdrowiem muszę pójść do prywatnego lekarza i zapłacić za wizytę. Pani Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld wspomniała o prywatnych gabinetach ordynatorów i dyrektorów, którzy tam dają skierowanie do swojego szpitala. W takiej sytuacji, przy takiej organizacji służby zdrowia, wolałabym mieć swoje składki zdrowotne na własnym koncie. Wtedy wybrałabym lekarza czy klinikę, zapłaciła i nie musiała się jeszcze specjalnie starać. Bo dziś można powiedzieć jedno: organizacja naszej ochrony zdrowia poważnie szwankuje.
PAWEŁ JEZIERSKI
Konieczna jest też edukacja pacjentów, tak by mieli świadomość swoich praw i potrafili się o nie upomnieć. Obecnie sytuacja materialna lekarzy po burzach i strajkach jest lepsza niż 15 lat temu. Nie znaczy to, że wszyscy zarabiają dużo czy dostatecznie dużo. Ale to jest dobry moment na budowę etosu zawodu. I tak właśnie się dzieje. Dwa lata temu moja organizacja opracowała znaczek i naklejkę o treści Nie biorę, chcę normalnie zarabiać. Wielu lekarzy umieszcza je na służbowym stroju w widocznym miejscu. To jest dobry sygnał. Sądzę poza tym, że ewentualne praktyki korupcyjne najczęstsze są obecnie przy zakupach specjalistycznego sprzętu, gdy konkuruje ze sobą kilku dostawców. Ale takie akurat transakcje bardzo trudno wykryć.
ANDRZEJ KONOPKA
W dziedzinie aparatów słuchowych nie ma żadnych kontraktacji i kontraktów. A generalnie możliwość uzyskania aparatu jest lepsza niż kilka lat temu. Owszem, czasem są kolejki, ale jest ich mniej i są coraz krótsze. Główną barierę w szerszym dostępie stanowią reguły ich przyznawania. Dlatego uważam, że wniosek do NFZ o aparat słuchowy powinni móc podpisywać nie tylko lekarze, lecz także protetycy. Takie rozwiązanie oznacza ułatwienie życia dla ludzi, którym jest potrzebny aparat.
WALDEMAR SKAWIŃSKI
Według starej prawdy ten, kto ma informacje, ten rządzi. Dlatego uważam, że w rozwiązywaniu wielu problemów, także sytuacji korupcjogennych, bardzo ważny jest lepszy obieg informacji. A także edukacja dwustronna zarówno lekarzy, jak i pacjentów. Dla tych pierwszych ważny powinien być etos, ci drudzy powinni wiedzieć, że nie muszą dodatkowo płacić. Otwarte pozostaje pytanie, jak z taką akcją informacyjną dotrzeć do pacjentów. Niedawno na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia przeczytałem artykuł pt. Korupcja nie wyjdzie nam na zdrowie. Ciekawy i pouczający. Na tych ministerialnych stronach mogłyby się znajdować informacje edukujące pacjentów. Prawda, że nie wszyscy do nich mają dostęp lub potrafią korzystać z internetu. Warto więc rozważyć prowadzenie takiej akcji uświadamiającej o tym, że się nie musi i nie powinno dawać łapówek lekarzom, może przez ZOZ czy inne placówki medyczne. Oczywiście pozostaje pytanie, kto za to zapłaci. Myślę, że mógłby to sfinansować NFZ. W sumie wszystkim to by się opłaciło.
JÓZEF GÓRALCZYK
Moim zdaniem należy rozszerzyć listę upoważnionych do wystawiania wniosków do NFZ na aparaty słuchowe. Ponadto głośno i wszędzie mówić o ewentualnych nieprawidłowościach podczas przyznawania sprzętu zaopatrzenia medycznego. Im więcej i głośniej będzie o tych problemach, tym lepiej.
AGNIESZKA JAGIEŁŁO-GRUSZFELD
Uważam, że wiele negatywnych zjawisk, w tym korupcyjnych, udałoby się pokonać przy demonopolizacji świadczeń, nie tylko związanych z aparatami słuchowymi, lecz także wielu innych. Myślę, że potrzebny jest wzrost zaufania lekarzy do kompetencji innych pracowników ochrony zdrowia, a więc protetyków, farmaceutów. W innych krajach np. receptę może przedłużyć farmaceuta. U nas tylko lekarz, co wydłuża i tak długie kolejki. A tak być nie musi. Poza tym mimo akcji edukacyjnej nie sądzę, by pacjenci wysyłali doniesienia do organów ścigania w przypadkach lekarskiej korupcji. Ale można uczulić samorządy, organizacje społeczne. I generalnie tworzyć atmosferę, w której nie ma przyzwolenia na wszelkie nieuczciwe działania.